środa, 18 grudnia 2013

Rozdział 1- Egzamin: Finały

09. Egzamin: Finały

Sai vs. Fu



Walka trwała już od kilkudziesięciu minut i biorąc pod uwagę jej przebieg, nie wróżyła zbyt dobrze mieszkańcowi Konohagakure. Całe jego ciało było poranione od cięć kunaiem, prawe oko zdobił krwiak będący efektem kopnięcia przeciwnika, który skutecznie zmniejszał pole widzenia. Ubrania miał porozcinane w wielu miejscach, a koszulka na prawym ramieniu zwisała bezwiednie na resztce materiału. Najwięcej bólu jednak zadawała rana ciągnąca się od lewego barku, wzdłuż linii piersi, przez brzuch, aż do miejsca tuż poniżej pępka. Krew z niej cieknąca w pełni przemoczyła i przebarwiła spodnie, zostawiała również ślad gdziekolwiek czarnowłosy pozostał dłużej niż kilkanaście sekund. Nikt nie spodziewał się, że tak mała dziewczyna będzie miała na tyle dużo siły, by rzucać oponentem po arenie jak szmacianą lalką, rwąc przy tym ubrania jak kartkę papieru. Sai wyciągając ostatni shuriken, który utkwił w jego lewym przedramieniu niewyraźnie dla prawie wszystkich mamrotał coś pod nosem:
-To nie możliwe! Jak takie małe dziecko może być, aż tak silne?-nie dokończył zbierać myśli, gdyż Fu ponownie nacierała na niego, tym razem z zamiarem walki wręcz, jednak efekt był ten sam.
-Kurwa! Znów wykonuje zamach z prawej strony, jej pięść jest tuż przy mojej twarzy, zasłaniam się, a jednak zostaję uderzony tuż poniżej bloku, lub w ogóle z drugiej-lewej strony. Jak z czymś takim walczyć? Myśl! Myśl o tym co mówił Black!

[Retrospekcja]

-Całe szczęście, że znów nie muszę z tobą walczyć, co Black? -ironicznie skomentował wybór przeciwników, w którym miał się zmierzyć z Fu, z przyozdobionym chytrym uśmieszkiem na twarzy.
-Nie byłbym tego taki pewien Sai. W niej jest coś dziwnego. Sposób w jaki walczyła z Hinatą, blokowała jej najlepsze ruchy, mało tego, blokowała jej chakrę. Chakrę członkini klanu Hyuga.
-Przesadzasz. Ok, jest silna skoro ją pokonała, jednak to nic niezwykłego. Znasz moje umiejętności, nawet jeżeli pobieżnie, to wiesz że też pokonałbym Hinate.
-Posłuchaj mnie! Nie masz pojęcia o tym, jak silna może być. Wyczuwasz jej chakrę, prawda? Uważasz, że nie jest jej dużo, jednak ja wyczuwam, że jej chakraa jest... skondensowana, skupiona-próbował znaleźć odpowiednie słowo, które idealnie opisywałoby sytuację.- Ukrywa to przed nami. Przegrasz ten pojedynek, tego jestem pewien. To walka o coś innego. Przeżyj wystarczająco długo, żebym mógł się czegoś o niej dowiedzieć, wtedy dam Ci sygnał, a Ty się wycofasz. Tylko tyle mogę ci doradzić-ostatnie słowa Black wypowiedział o wiele ciszej, jednak pewność siebie, chłód i spokój z jakim to robił mogły przerazić każdego, kto przysłuchiwałby się tej rozmowie.
-Żartujesz sobie durniu?! Pieprzysz takie głupoty, że dochodzę do wniosku iż pokonałeś mnie przypadkiem. Nie zamierzam marnować na ciebie więcej czasu- wypowiadając te słowa ruszył w stronę środka areny, gdzie stał już uśmiechnięty i pewny siebie przeciwnik.

[Koniec retrospekcji]

Sai patrzył na swojego przyszywanego kompana z drużyny próbując odczytać z jego twarzy, czy ten już doszedł do jakiś wniosków. Niestety, wyglądało na to, że miał rację. Konoszanin był wyczerpany, energię wykorzystywał głównie na uniki, które jednak nie przynosiły najmniejszego skutku. Pojedyncze techniki jakie wykonał były jego najsilniejszymi gdyż widząc, że to tylko przeciwnik atakuje, musiał zareagować w odpowiednio potężny sposób. Dlatego właśnie jego chakra była również na bardzo niskim poziomie. Być może wystarczyłaby, żeby wykonać jedną, ostatnią technikę. Właśnie wtedy to do niego dotarło, to nie jest walka o zwycięstwo, ale o przeżycie, a on nie zadał przeciwnikowi jeszcze żadnych obrażeń. -Blondyn miał rację. Teraz moim zadaniem jest sprawienie, by Black Heart dostał jakieś wskazówki i być może wygrał z nią w finale. Tylko jak to zrobić, skoro jestem ciągle atakowany, prawie nie mam chakry, jestem wyczerpany, a moje uniki nic nie dają, nie wspominając już o atakach?
Następujące wydarzenia trwały zaledwie kilka sekund. Kilka sekund, które miały zdecydować o życiu lub śmierci.
-Mam już dość zabaw z tobą, kończmy to-Fu wreszcie się odezwała, śmiejąc się przy tym z wyższością oraz pogardą.-Nawet nic nie zauważysz- mówiąc ostatnie słowa mrugnęła w jego stronę powiekami. To było to. Naruto w tym momencie zrozumiał kim ona jest.
-Jeśli teraz na prawdę zamierza wykonać ostatni atak, nie skończy się to dobrze. Albo nic sobie nie robiąc z zasad egzaminu po prostu go zabije, albo zrani tak dotkliwie, że Sai spędzi najbliższy miesiąc w szpitalu, a następny poświęci na rehabilitację. -Kończąc swój wewnętrzny monolog dodał- Musimy coś zrobić, wiesz o tym...
-Od kiedy przejmujesz się życiem jakiegoś słabeusza Naruto?
-Wiesz, że nie interesuje mnie to co się z nim stanie ponieważ znasz mój, nasz plan. Nikt nie może go zmieniać bez mojej zgody.
-Skoro tak mówisz.... -jednak Naruto przerwał swojemu rozmówcy w połowie słowa.
-Kurama, czas działać. Połącz się z Chomei i zablokuj przepływ jej chakry. Mam nadzieję, że odrobiłeś pracę domową. Ostatnio nie skończyło się to dla mnie zbyt dobrze...
-Z tego co zauważyłem, to tobie więcej niż ostatnio czasu zajęło połapanie się, że ta kunoichi jest jinchruiki. W przeciwności do ciebie, ja podszkoliłem swoje umiejętności. Z resztą, to że nie dostrzegłem Hachibiego w B to tylko przypadek o którym obaj powinniśmy zapomnieć. Ale do roboty, co mam zrobić później?
-Gdy zablokujesz przepływ chakry Nanabi w Fu, połącz mnie z nią za pomocą podświadomości Biju. Tylko tyle.
Cała ta wymiana zdań między Naruto a Kuramą trwała zaledwie sekundę. Gdy ten pierwszy otworzył oczy, dostrzegł małą zmianę w zachowaniu nacierającej kunoichi. Jej tempo znacząco spadło, a oddech stał się cięższy, głębszy. Shinobi straciła lekkość i szybkość w poruszaniu się co było dowodem, że Kyubi zaczął już działać. Blondwłosy członek drużyny 7 ponownie przymknął powieki chcąc się skupić, na tyle by móc porozmawiać.
-Uważasz, że tylko ty jesteś potężna? A wiec jesteś w błędzie. Nie interesują mnie twoje pytania jak zdołałem zablokować chakrę twojego Biju, ani pytanie jak się teraz z tobą kontaktuję. Musisz wiedzieć jedno. To koleżeński egzamin i taki ma pozostać. Zmierzę się z tobą w finale, jednak oboje nie będziemy korzystać z mocy naszych bestii, a jeśli będziesz chciała zrobić małe show na arenie, stracisz rękę niezbędną do wykonywania pieczęci zanim ukończysz pierwszą z nich. Chcesz się przekonać kto jest silniejszy? Spotkajmy się równo za rok na małej polanie z jeziorkiem, ukrytej w lasach na północny wschód od Kirigakure. To koniec walki. Wygrałaś.
To była cała wiadomość, jaką Naruto chciał przekazać mieszkance Kraju Wodospadu. Sposób w jaki przemawiał, pewny siebie, jednocześnie zdystansowany i zimny powinien dać pozytywny skutek. Wystarczyło tylko, żeby teraz Sai się poddał. I tak nie miał żadnych szans na wygraną, a dzięki wstawiennictwu swojego partnera z drużyny przynajmniej przeżyje. Fu po usłyszeniu ostatnich słów w swojej podświadomości otworzyła oczy, które odruchowo zamknęła słysząc czyjś głos w swojej głowie zaczęła się rozglądać po arenie w poszukiwaniu osoby z którą rozmawiała. Jedna po drugim przeczesywała twarze obecnych, większość z nich wyrażała szok. Po części był on spowodowany ranami jakie zadała tak dobrze wyszkolonemu ninja Wioski Liścia, a po części ludzie dziwili się, że tak nagle przerwała atak. Wtedy dostrzegła puste błękitne oczy, które nie wyrażały w tej chwili żadnych emocji. Należały one do blondyna, którego rzucił jej się w oczy w trakcie jego walki z Orisuke- samurajem Kraju Żelaza. Przeszedł ją dreszcz, gdy dostrzegła że skupiają się one na jej osobie. To było dziwne, ponieważ do tej pory znała tylko dwie formy spojrzeń na nią. Albo mężczyźni przypatrywali jej się z błyskiem pożądania, podziwiając jej niesamowitą urodę, figurę oraz seksowny sposób poruszania się, albo ludzie przypatrywali się jej z przerażeniem. Twarz tych drugich przyozdabiała krew ich bliskich, gdyż Fu zabijała każdego dla zabawy. Wolno, tak żeby rodzina słyszała jęki, krzyki, błagania o śmierć bez bólu. Teraz zaciekawiona przypatrywała się nowemu sposobowi patrzenia się na nią. Niestety, Sai postanowił na swoje nieszczęście to wykorzystać, biorąc moment jej nieuwagi za znak od Blacka by mógł zaatakować.
-Idiota, miał się poddać. Po raz kolejny muszę uratować jego tyłek, a on mi za to nawet nie podziękuje... Wszędzie tylko słabi Shinobi nie mający o niczym pojęcia. Muszę mierzyć wyżej niż na stopień Chuunina. Zwrócą na siebie niezbędną uwagę do wykonania planu, a być może trafię również na kogoś, kto zadziwi mnie swoimi umiejętnościami.
Czarnowłosy widząc, że jego oponent nie jest skoncentrowany na walce, powoli położył zwój na ziemi w ciszy go rozwijając. Na pergaminie widniały wszelkiego rodzaju bestie.
-Ninpō: Kaizen sa reta Chōjū Giga!- na początek pod nogami zdezorientowanej i niczego się nie spodziewającej Fu pojawiło się stado węży, które skrupulatnie owinęło się wokół jej stół, wzdłuż łydek i ud, aż do pasa. Chwilę po tym, dwa pędzące w jej stronę tygrysy dotarły do celu unieruchamiając przeciwnika. Jeden z nich złapał w zęby jej obie ręce, wyginając je do tyłu, drugi natomiast chwycił głowę, ciągnąc ją w tył tak, że teraz mieszkanka Kirigakure no Sato była wygięta w łuk, nie mogąc wykonać jakiegokolwiek ruchu. W tym samym momencie w jej stronę ruszyły myszy chowające się w każdym zakamarku ubrania, pijawki, których zadaniem było przebić ciało oponenta oraz duża liczba wybuchowych ptaków.
-To już koniec. Nie uciekniesz, gdyż każda bestia jest pełni rolę jednocześnie wybuchowej notki, jak i techniki pieczętującej. Miałem być w stanie krytycznym po tej walce, a teraz jej losy się odwracają...- przed sfinalizowaniem techniki dostrzegł jeszcze uśmiechniętą twarz przeciwnika- Katsu!-ogromna, postępująca eksplozja wstrząsnęła całą areną w tak wielkim stopniu, że pojawiły się liczne pęknięcia na monumentalnych wręcz ścianach stadionu.  Widzowie którzy nie spadli z miejsc po pierwszym trzęsieniu ziemi, zrobili to po wstrząsach wtórnych. Jedynie dwójka Kage pozostała na swoich miejscach niewzruszona, po jakimś czasie strzepując z szat kurz który unosił się nad areną. Miny wszystkich wyrażały niedowierzanie. Coś takiego nie powinno mieć miejsca na egzaminie, tak potężna technika bez najmniejszych problemów zabiłaby niejednego Jōnina, nie wspominając o Geninach, a to przecież oni brali udział w egzaminie. By formalności stało się zadość, a wiec by zdyskwalifikować Sai za zabicie przeciwnika, sędzia musiał poczekać, aż kurz opadnie w pełni, ukazując pełnie tej masakry.
Cały stadion spowiła grobowa cisza, żaden z widzów nie odzywał się ani słowem, Kage milcząc wpatrywali się w miejsce wybuchu z minami nie wyrażającymi żadnych emocji, Tsunade ponieważ widziała bardziej brutalne sceny na 3 Wielkiej Wojnie Sinobi, a Gaara ponieważ mając w sobie Biju był przyzwyczajony do makabrycznych widoków. Po kilku minutach dym, kurz oraz piasek opadły ukazując leżącą na ziemi Fu. Nadal oddychała, lecz bardzo nierówno. Jej ciało, a raczej tułów spowite było czarną spalenizną oraz głębokimi ranami, z których Kakashi chcąc sprawdzić czy żyje mógł dostrzec wystające kości. Prawe ramie leżało nieopodal reszty ciała, urwane w połowie między barkiem a łokciem, lewe natomiast było całe, jednak nie można było tego samego powiedzieć o dłoni u której nienaruszony pozostał zaledwie palec wskazujący. Cała reszta była albo połamana, albo bezwiednie zwisała zawieszona na resztkach skóry. Z nogami było tylko niewiele lepiej. Stopa prawej nogi była nienaturalnie wykręcona z wystającą kością, tylko na lewej nie można było dostrzec żadnych obrażeń. Ubranie było całkowicie spalone, nie zakrywało żadnego fragmentu zmasakrowanego ciała. Nie było wiadome jaki widok był gorszy. Widok nagiego ciała kobiety, bezbronnej, zdanej na pastwę losu, czy może widok urwanych i połamanych kończyn oraz niezliczonych ran. Sekundę po ogłoszeniu mimo wszystko Saia zwycięzcą przy umierającej Fu zjawili się najlepsi medyczni ninja na czele z Hokage oraz jej podopieczną- Sakura, chcąc zatrzymać przepływ krwi zapobiegając wykrwawieniu się oraz zasklepić rany, nawet jeżeli oznaczało to brak ręki w przyszłym, wątpliwym teraz życiu.
Kilkunastu widzów o słabszych nerwach lub żołądkach opuściło stadion, nie mogąc przebywać w takim miejscu ani minuty dłużej. Egzaminy utraciły w pewnym sensie swą magię pięknego widowiska, które mogły oglądać również dzieci. Tegoroczny egzamin zaczął ujawniać pokolenie Shinobi, które miało nie przebierać w środkach byleby osiągnąć cel. Takie były odwieczne zasady Shinobi- wykonanie zadania ponad wszystko. Pytanie które rozbrzmiewało w głowie jednego, jedynego tylko człowieka pędzącego właśnie w stronę stadionu odczuwała nawet natura. Wszystkie zwierzęta chowały się do swoich nur, jam, jaskiń, dziupli uciekając przed chłodem bijącym od tego człowieka. Pytanie w jego głowie brzmiało: "Jaka będzie jego reakcja gdy dowie się prawdy?"...



*****
Rozdział pisałem długo, wiem o tym. Wbrew pozorom powodem nie był brak weny, ponieważ dopiero (w pewnym sensie) kończę wprowadzenie do historii. Akcja rozwija się coraz szybciej, jednak jeszcze szybciej zbliża się dramatyczny koniec Rozdziału 1. Tak więc o wenę nie musicie się obawiać, a raczej o swoją cierpliwość ;)
Ps. Z okazji dzisiejszych urodzin życzę sobie równie rozwijającego roku jak ten ostatni, żeby praca sprawiała mi równie dużo radości oraz żebym wygrał zbliżające się powoli Mistrzostwa Europy Barmanów. Dołączycie się? :D
Ps2. Nie odpowiem kim jest pędząca w stronę Wioski Ukrytej w Liściach postać. Wam pozostawię domysły czy to jest Madara, Shawn, Sasuke, Kabuto, Obito(Tobi), Pain, Itachi czy może bohater stworzony przeze mnie od podstaw.
Do usłyszenia w komentarzach!

poniedziałek, 18 listopada 2013

Rozdział 1- Egzamin: Finały

08. Egzamin: Finały

Black Heart vs. Orisuke

-Black-zaczął niepewnie Sai- kim ona jest? I do cholery, jakim cudem pokonała Hinatę, która jest na takim samym, jeśli nie wyższym poziomie ode mnie?!
-Wyczułem w niej coś dziwnego, jej czakra... coś mi przypomina.
-Co masz na myśli?
-W tej Fu jest coś dziwnego, zbyt łatwo pokonała członka klanu Hyūga. Ponadto zastanawia mnie jedna rzecz. Gdy Hinata broniąc się przed lecącymi w jej stronę shurikenami zastosowała obronę doskonałą- Hakkeshō Kaiten- została ona rozproszona.
-A nie było to wynikiem braku chakry? -wtrąciła się Sakura. Na to pytanie blondyn zareagował pełnym politowania spojrzeniem skierowanym prosto na nią.
-Otóż nie, co innego gdyby to był długi i wyczerpujący pojedynek, a to był zaledwie jego początek. To tak, jakby czakra Fu zakłóciła przebieg czakry Hakkeshō Kaiten, mimo że ta była oddalona od niej o kilkadziesiąt metrów... No nic, został już tylko jeden pojedynek. -W tym momencie Hokage Wioski Liścia wyczytała imię jego, oraz Orisuke.-Na mnie już czas.
Naruto spokojnym przy tym pewnym siebie krokiem ruszył w stronę środka areny gdzie już znajdował się sędzia. Wiatr który przybierał na sile, tworząc jednocześnie chmury burzowe, wprawiał w ruch leżące na Geninie ubranie. Czarne buty sięgające do kostki zostawiały ślad na piaskowej nawierzchni stadionu, jednak były one już po chwili zacierane przez wirujące w powietrzu ziarenka piasku. Miał również na sobie ciemno-granatowe spodnie i koszulkę tego samego koloru. Całość uzupełniała kamizelka nie należąca do standardowego wyposażenia Shinobi. Była w czarnym kolorze, nie miała żadnych kieszeni na dodatkowy ekwipunek, jak te które nosili choćby Jōnini. Razem z białą opaską na broń, która znajdowała się na udzie stanowiła kontrast dla całości ubrania, zarówno w kolorze, jak i doborze części garderoby. Doszedłszy już na środek areny dostrzegł jego przeciwnika nadal nie ma. Chcąc go odnaleźć skierował wzrok na miejsca, które zajmowali goście honorowi. Orisuke rozmawiał jeszcze ze swoim przełożonym, Mifune. Chcąc wykorzystać chwilę czasu na przemyślenie taktyki rozejrzał się po arenie. Na jej północnym krańcu znajdowało się kilka dużych rozmiarów drzew, które miały służyć za schronienie dla wyczerpanych walką Shinobi oraz na zaplanowanie następnego ruchu. Wokoło nich piasek zastąpiła świeża i zroszona trawa, której źdźbła delikatnie kołysały się pod wpływem wiatru.
W czasie gdy jeden z uczestników ostatniego pojedynku obserwował arenę, Gondaime Hokage dała znać sędziemu, że pojedynek rozpocznie się za 5 minut. Wyrwany z zamyślenia informacją sędziego odnośnie walki, Balck Heart spojrzał ponownie w stronę loży honorowej. Samuraja który miał być jego przeciwnikiem już tam nie było. Odczekawszy kilka minut pojawił się on przy wschodnim wejściu na arenę ubrany w zbroję którą nosili wszyscy wielcy wojownicy Kraju Żelaza. Oprócz czarnych butów była ona cała w kolorze srebrnym. Przy jego lewym boku znajdowała się katana. Sam pokrowiec wyglądał na drogocenny, przez co bez problemów mógł wywnioskować, że broń będzie bardzo ostra i wytrzymała. Jakby tego było mało, zbroje samurajów zbudowane są tak by pochłaniać chakrę Shinobi. Miało to być swoistym zabezpieczeniem, przed nierównymi pojedynkami z wojownikami posługującymi się technikami ninja. Fakt, że ostrze może być zrobione z tego samego materiału co pancerz nie będzie ułatwiał walki. Nawet jeśli wzmocnię moją broń chakrą, ta katana ją pochłonie. Oczywiście, nie miałaby ona szans z kilkoma moimi niespodziankami, jednak nie mogę ich tu ujawnić... Obaj wojownicy znajdowali się już na środku piaszczystej areny, tuż obok sędziego, który tłumaczył klarowne zasady walki, po czym pozwolił na jej rozpoczęcie.
-Nie znam Cię i nie wiem na co mogę sobie pozwolić w tym pojedynku. Zgodnie z zasadami, nie mogę Cię zabić-samuraj tuż przed atakiem zachowawczo poinformował przeciwnika
-Zrób wszystko żeby mnie pokonać. Właśnie po to walczymy! -w oczach Black'a można było dostrzec w tej chwili wiele uczuć. Od determinacji, przez pewność siebie, aż po przyjemność z tego co nadciąga. Wyglądało to tak, jakby czerpał on satysfakcję z pojedynku, jakby to... lubił?
Atakując kataną, samuraj mierzył precyzyjnie, każde cięcie miało konkretny cel. Wszystkie jego ruchy były płynne i bardziej mogły przypominać taniec niż prawdziwą walkę. Cięcie z lewej do prawej, od dołu, obrót wokół własnej osi i pozorowanie ponownego cięcia z prawej strony do lewej w rzeczywistości jednak tnąc w odwrotnym kierunku. Każdemu zamachowi towarzyszyło wdychanie powietrza nosem, a każdemu cięciu wypuszczanie go ustami. W trakcie walki Orisuke oddychał przeponą, co pozwala szafować siłami tak, by bez problemów wytrzymać kilkugodzinny pojedynek. Kontrola nad oddechem była ważną sztuką, którą każdy samuraj musiał opanować. Krążyły plotki, że Orisuke nie miał sobie równych w tej dziedzinie. Naruto słyszał jak ludzie opowiadali historie, że egzamin konkretnie dla tego samuraja z kontroli oddechu polegał na wcześniejszym rozwścieczeniu 5 skorpionów, wypuszczając je później na klatkę piersiową mieszkańca Kraju Żelaza. Gdy już zostały wypuszczone, zaczęły wściekle walczyć między sobą, co chwila używając jadowitego ogona do ataków. Podobno uśpił je wszystkie, zaledwie po 3 minutach od uwolnienia ich. Dlatego teraz tak idealnie kontrolował oddech i pomimo wykonania już kilkudziesięciu cięć, był spokojny, opanowany i wypoczęty, jakby dopiero wszedł na arenę.
Co ciekawe, pośród tylu ciosów wykonanych przez samuraja, jego przeciwnik uniknął ich wszystkich. Sposób w jaki się poruszał był doprawdy zdumiewający. Wszyscy zgromadzeni na arenie z zapartym tchem obserwowali walkę. Panowała absolutna cisza tak, jakby byli w teatrze i oglądali balet zamiast pojedynku na, co bardzo możliwe, śmierć i życie.
Wyglądał on jakby był z góry wyreżyserowany. Płynne cięcia jednego z najlepszych samurajów na świecie oraz uniki jego przeciwnika. Wydawać by się mogło, że Black Heart zna cały przebieg walki, że już ją kiedyś stoczył, że zna każdy następny ruch rywala. Unikał cięć całym ciałem, jeżeli następny atak miał być zadany z prawej strony, on już wcześniej robił krok w tył, by zaraz potem odskoczyć w bok unikając ciosu zadanego od góry. Zrobiło to wrażenie nawet na Orisuke, który był zdezorientowany umiejętnościami chłopca.
-Zamierzasz przez cały pojedynek robić tylko uniki?!- z wyrzutem i podniesionym głosem zwrócił się w stronę przeciwnika
-Bardzo chętnie zacząłbym atakować, jednak nie pozwoliłeś mi nawet dobyć broni zasypując mnie taką ilością ciosów
-W trakcie walki nie będziesz miał na to czasu!
Ruszył na przeciwnika w celu zalania go kolejną falą cięć kataną, jednak ten tym razem dobył broń z kabury przyczepionej na udzie. Wyciągając ją przed siebie w prawej dłoni, lewą ręką wykonał jakąś pieczęć, po czym przejechał dwoma palcami, środkowym i wskazującym, po płaskiej strony kunaia wydłużając go za pomocą chakry do długości równej katanie.
Orisuke tym razem wykonał pchnięcie swoją bronią, na co Black błyskawicznie zareagował. Chcąc odbić atak za pomocą kunaia wydłużonego chakrą, uderzył w broń przeciwnika z prawej strony. Efektem tego był wręcz ogłuszający szczęk metalu oraz kilka pojedynczych iskier, które wydobyły się ze zderzonych ze sobą broni. Orisuke nie pozwolił by jego katana odleciała na bok tym samym unieskuteczniając jego atak i zwiększył nacisk na rękojeści swojego miecza. Przez krótką chwilę siłowali się ze sobą i wyraźnie widać było, że to samuraj jest górą w tym małym 'pojedynku'. Jego broń nieuchronnie zmierzała w kierunku ciała Naruto i wtedy stało się to, czego oczekiwał po broni samurajów. Ostrze katany zsunęło się z klingi kunaia na wydłużone ostrze stworzone z chakry momentalnie ją pochłaniając. Broń samuraja dotarła do celu. W momencie zetknięcia się ostrza z ciałem przeciwnika, wykonał on cięcie tak, by powiększyć ranę. Zraniony Black Heart odskoczył do tyłu, łapiąc się wolną ręką za zakrwawione miejsce na ubraniu.
-Shimatta! Muszę go czymś zająć i wyleczyć tą ranę. Wiedziałem, że jego broń pochłonie chakrę na takim poziomie. Mogę ujawnić tylko część moich możliwości, a jednocześnie muszę go pokonać. Jestem Geninem, ich umiejętności pozwalają opanować tylko jeden żywioł chakry, więc i ja muszę się ograniczać do jednego. W następnym ruchu będzie chciał mnie wykończyć, a żeby to zrobić będzie musiał posłać cięcia w powietrzu, podobne do tych wiatru. Skoro będzie używał wiatru, ja użyję ognia. Chyba że...-pomysł na jaki wpadł momentalnie przerwał jego wewnętrzny monolog.
Black w tym momencie sięgnął do sakiewki umiejscowionej przy pasie na plecach wyciągając małą, czarną kulkę. Uśmiechając się pod nosem, rzucił ją na ziemię, w połowie drogi między nim, a jego przeciwnikiem. Po kilku sekundach cała arena spowita była szarym, krztuszącym dymem. Na szczęście dla widowni wiejący wiatr sprawiał, że dym nie poderwał się w górę, docierając do nich. Jednak jako, że samuraj miał maskę, nie zdało się to na wiele, aczkolwiek Black spełnił swoje założenie. Nie planował zatruć przeciwnika, tylko odwrócić jego uwagę na tyle, by móc uciec w stronę drzew i tam wyleczyć swoje rany medycznym jutsu.
Gdy po kilku minutach dym otulający cały plac boju zaczął powoli opadać oczom widzów ukazały się dwie sylwetki . Pierwsza klęczała na jednym kolanie, pięścią dotykając ziemi, w pozycji oczekiwania na wyrok. Jego przeciwnik stał tuż obok oburącz trzymając miecz z ostrzem tuż przy szyi rywala. To był koniec walki.
Zdezorientowanie jako można było wyczytać na twarzach osób zgromadzonych na stadionie było nie do opisania. Nie mogli uwierzyć, że tak wyrównana walka pomiędzy dwoma wojownikami wręcz tańczących w trakcie pojedynku zakończyła się tak szybko. Ostatni, silny powiew wiatru ukazał zwycięzce i przegranego. Dym znikł z pola areny. Jak na ironię, zdziwienie widzów powiększyło się jeszcze bardziej...

[Retrospekcja]

Samuraj spokojnie czekał na opadnięcie dymu myśląc zarówno o przeciwniku i o tym jak może zaatakować, oraz o tej małej i niepozornej kulce, która miała w sobie tak wielką moc. Przemyślenie przerwał mu oddech przeciwnika, będącego tuż przy jego uchu. -Jakim cudem znalazł się przy mnie tak szybko? Nawet nie zdążyłem zarejestrować jego ruchów, wibracji w podłożu, ani świstu przecinanego powietrza!
Black leczył swoje rany nie tylko ze względu na obecny pojedynek. Musiał być w pełni przygotowany na nadchodzące walki, szczególnie jeśli będzie musiał zmierzyć się z Fu, o której nie wiedział nic, a to była idealna okazja by wrócić do pełni zdrowia. Gdy już jego rana zniknęła pod wpływem medycznej techniki, miał już plan na resztę walki. Ruszył na przeciwnika z niesamowitą prędkością. Nie był to zwykły bieg, ponieważ dystans około 100 metrów pokonał w niespełna sekundę. Użył żywiołu wiatru, który i tak wiał na stadionie, a ten przeniósł go z zawrotną szybkością, nie wywołując przy tym żadnego hałasu. Była to bardzo przydatna technika wykorzystania otaczających go żywiołów. Przykładowo przy wietrze arsenał jego technik Fuuton poszerzał się przybierając jednocześnie na sile. Podobnie rzecz się miała w trakcie deszczu, wtedy techniki z rodziny Suiton były silniejsze.
Znajdując się już przy przeciwniku wyszeptał mu do ucha:
-Kodeks Samuraja zabrania mu zdradzać siłę przeciwnika, prawda? -nie czekając na odpowiedź dodał -Przy tak ograniczonej dla widzów widoczności, mogę Ci w pełni pokazać swoje umiejętności. Twoja katana, zmierza do nas podmuch wiatru ze wschodu, wytrąci Ci ją z rąk.-po chwili Orisuke dostrzegł przed sobą wiatr, który co dziwne, przybrał formę człowieka z długimi do pasa włosami oraz w szatach swobodnie opadających w dół. Wytrącił mu broń z ręki, jednak ta nie poleciała gdzieś w bok, tylko unosiła się na wietrze trafiając wprost w dłoń Black Heart'a, -Pamiętasz jak Twoja broń zaabsorbowała moją chakrę?-kontynuował beznamiętny, zimny szept -Ciekawi mnie jak poradzi sobie z tym...-Naruto zaczął lewą-wolną ręką formułować pieczęcie, wypowiadając przy tym słowa techniki -Katon-Ken! Doton-Ken! Suiton-Ken! -Orisuke z przerażeniem patrzył na techniki jakimi posługiwał się jego przeciwnik. Na początku srebrny miecz ogarnęły płomienie, których sam widok przekonywał, iż byłyby w stanie spalić całą wioskę. Później do ognia dołączył się element ziemi, który po połączeniu stworzył element lawy, a jej stróżki zamiast zastygnąć w bezruchu, przesuwały się, spływały po katanie. Jednak wszystko to ustało po dodaniu elementu wody, zamienionego w wodną chakrę. Z miecza wydobywała się para, która nie pozwalała na początku dostrzec finalnego efektu. Chwilę później oczom samuraja ukazał się najpiękniejszy miecz, jaki kiedykolwiek widział. Był on również przekonany, że jest to jednocześnie najlepiej wykonany, najostrzejszy oraz najbardziej wytrzymały miecz, z ostrzem zdolnym ciąć mury obronne. Klinga była cała czarna, połyskująca w nikłych promieniach słonecznych dzisiejszego dnia. Wydawało się, że ostrze jest w stanie przeciąć zanim jeszcze dotrze do celu.

[Koniec retrospekcji]

Tak oto na środku areny klęczał bezbronny, pozbawiony swojego miecza samuraj, sam wielki Orisuke pokonany przez podrzędnego Genina, na dodatek przed chwilą jeszcze rannego. Zwycięzca w prawej dłoni trzymał katanę przystawioną do gardła przeciwnika, natomiast lewą ręką wykręcał ramię wroga, uniemożliwiając jakikolwiek ruch, który nie skończyłby się jego śmiercią. Po stadionie przechodziły szmery, w których wyraźnie dominowały pytania "Co się właśnie stało?" "Widziałeś coś?" oraz "Jak on to zrobił?"
Sędzia pojedynku miał szeroko otwarte oczy będąc zszokowanym tym co właśnie zobaczył. Jako że jego powinnością było ogłoszenie wygranego, wypuścił nieświadomie zebrane w płucach powietrze mamrocząc do samego siebie "To koniec walki, koniec". Dojście do siebie zajęło mu dosłownie moment i donośnym głosem oznajmił, że to Black Heart, mieszkaniec Wioski Ukrytej w Liściach jest zwycięzcą pojedynku.
Słysząc te słowa Naruto odsunął ostrze od szyi wroga w niedawnej walce, po czym zwinnym ruchem przemieścił się zza pleców przed jego oblicze, nie puszczając ręki. Pomógł mu podnieść się z kolan, a gdy już stali na równi sobie wyciągnął miecz w jego kierunku
-To Twój miecz, proszę- samuraj wziął wyciągniętą w jego kierunku broń, po czym znów uklęknął, kładąc ją na obu rękach skierowanych w stronę przeciwnika, symbolizując tym samym prezent
-Wraz z tym mieczem powierzam tajemnicę o Tobie i Twojej sile. Dopóki będziesz żył, ja będę trzymał wszystko w sekrecie.
-Chciałbym go przyjąć, jednak katana jest duszą samuraja. Można odebrać ją tylko w jeden sposób, a ja nie mogę Cię zabić
-Nie. Ofiaruję Ci ją jako znak Twojej wyższości nade mną. To moja własna droga Samuraja, tak jak Ty masz własną drogę Shinobi.
Słysząc te słowa Black ukłonił się nisko na znak szacunku jednocześnie przyjmując katanę. Z uśmiechem powiedział:
-Arigato. Wstańmy i pozwól mi unieść Twoją dłoń w górę na znak szacunku. Tylko w ten sposób mogę się odwdzięczyć. -Już po chwili słyszeli skandujący ich imiona tłum, który był szczęśliwy móc obejrzeć taka walkę, która jednak była tylko sparingiem. Nikt nie zginął, mimo walki na śmierć i życie, a na koniec zobaczyli tak wielki gest szacunku.
-Teraz wiem o co Ci chodziło Sensei...-przemknęło przez myśl Kakashiemu, który wspominał słowa mistrza o przyjacielskich pojedynkach. -Walczyć z całych sił, jednak być na tyle silnym by zdobyć się na taki gest.
Kapitan drużyny 7 stojąc tuż za Orisuke i Black Heart'em zbliżył się do drugiego z nich szepcząc tak, że tylko on mógł to usłyszeć
-Hokage-sama powinna wiedzieć, że w drużynie jest tak potężny Shinobi, nie sądzisz?
-Boisz się o swoją pozycję lidera? Uprzedzając twoją reakcję, wszystko w swoim czasie.
Tymczasem w loży honorowej odbyła się krótka konwersacja pomiędzy zebranymi
-Nieczęsto można obejrzeć tak interesującą walkę, która kończy się takim gestem -Kazekage zwrócił się zarówno do władcy Konohy jak i Kraju Żelaza.
-Drogi Shinobi i Drogi Samurajów...-zaczęła rzewnym tonem Tsunade, lecz siedzący obok Mifune nie pozwolił jej skończyć
-...Splatają się ze sobą- dodał natychmiast- wprawiając zebranych w stan zadumy.


*****
Cóż, mam nadzieję, że obecny chapter przypadł wam do gustu. Z dokładniejszym opisem walk umyślnie czekałem do "walki wieczoru" czyli tej, której uczestnikiem jest Black Heart. Wyjaśniam, że opis pojedynku Hinaty z Fu się nie pojawi i jest to celowy zabieg, który nie oznacza, że nie chce mi się jej opisywać :P Wbrew pozorom, czytam wszystkie zamieszczane komentarze i wyciągnąłem wnioski. Zwiększyłem nacisk na opis walk, ubrań, oraz skutków ich kontaktu z broniami oraz technikami jutsu, oraz zacząłem wprowadzać opisy otoczenia, które w Rozdziale 2 będą jeszcze bardziej rozwinięte z pewnego powodu :D
Jeśli macie jakieś sugestie, krytyczne komentarze, piszcie je śmiało, w końcu to przez nie uczę się najwięcej.
PS. Co nie znaczy, że nie lubię czytać tych bardzo pozytywnych :)
Do usłyszenia niżej.

wtorek, 12 listopada 2013

Rozdział 1- Egzamin: Finały

07. Egzamin: Finały

Konohamaru Sarutobi vs. Moira Inami




Piąta Hokage wstała ze swojego tronu, zlokalizowanego w Loży Honorowej. Po jej prawej stronie Znajdował się Kazekage oraz Mifune, natomiast po lewej Shibuki, którzy teraz szepcząc między sobą, typowali kto zmierzy się w następnym pojedynku.
-W drugiej walce dzisiejszych finałów zmierzą się- mieszając ręką w naczyniu chcąc losowo przydzielić zawodników Piąta powoli wyciągnęła kartkę- Konohamaru Sarutobi oraz-ponownie losując- Moira Inami! Niech zawodnicy Konoha no Sato oraz Sunagakure no Sato wyjdą na środek areny! -Po wybraniu pary następnej walki wróciła z uśmiechem na swoje miejsce, chcąc się przekonać o obecnych możliwościach wnuka swojego Senseia.
-Znacie regulamin-zaczął Kakashi- walka kończy się omdleniem jednego z was, poddaniem walki lub dyskwalifikacją w przypadku zabicia przeciwnika. A teraz pokażcie wszystkim zgromadzonym uczciwy i godny finałów pojedynek! Zaczynajcie!
-Na początek chcę Ci coś oznajmić- zaczęła kunoichi Kraju Piasku- ta walka ma tylko jedno zakończenie. Jest nim moje zwycięstwo!
-Nie powinnaś być tak pewna swoich umiejętności, jeszcze przed zaprezentowaniem swoich technik.
-Przyjrzyj się mi, a dojdziesz do wniosku jaki jest mój styl walki. Wtedy powiem Ci dlaczego jesteś skazany na przegraną.
Konohamaru zaczął przyglądać się swojemu przeciwnikowi, chcąc zdobyć jak najwięcej informacji, które później przydadzą mu się w bitwie. Nie było potrzeby zwracać uwagi na wygląd, dlatego skupił się na wyposażeniu. Miała na sobie suknię o ciemnobrązowym kolorze, która sięgała aż do ziemi, podobnie jak rękawy, który były dłuższe od rąk i wystawały poza ich granice. Materiał był rozcięty z boku uda i ciągnął się od stóp do połowy ud. Strój od piersi w górę był koloru w kolorze pożółkłej bieli, a ciemne, długie włosy spięte były brązową opaską. Coś mu ten strój przypominał i wtedy to dostrzegł. Powiew wiatru sprawił, że rozcięcie w sukni się poszerzyło ujawniając opaskę na udzie. Nie byłoby to nic niezwykłego, w końcu każdy Shinobi posiada dodatkowe wyposażenie w tym miejscu, jednak na białej opasce z bandaży dostrzegł ten znak. Czarny romb, w środku którego znajdował się skorpion w tym samym kolorze.
-Niemożliwe...
-Za późno na strach, ale masz rację. Zmierzysz się z byłą uczennicą Sasoriego, z genialnym dzieckiem-lalkarzem. Teraz już wiesz, dlaczego w tym pojedynku jesteś przegranym.
-ha...hahaha-młody Sarutobi zaczął się śmiać słysząc te słowa.
-Czy to powód do śmiechu?
-Proszę, przypomnij mi z kim walczysz?
-Jeśli mnie pamięć nie myli, nazywasz się Konohamaru Sarutobi, tak przynajmniej przedstawiła cię Hokage.
-Zgadza się. W czasach gdy twój mistrz mieszkał jeszcze w Wiosce, Sunagakure była najpotężniejszą wioską, ale te czasy minęły, to się zmieniło. Jestem Kohonamaru Sarutobi! Wnukiem Sandaime Hokage, który pokazał całemu światu czym jest Wola Ognia. Myślisz, że poddam się i ośmieszę tym samym moją wioskę? Zaczynajmy pojedynek, widownia czeka już zbyt długo.
Jako pierwsza swój atak wyprowadziła podopieczna Sasoriego, wyrzucając w górę 4 kunaie. Gdy te były w powietrzu doczepiła do nich nici chakry błyskawicznie wyprowadzając atak na wszystkie kończyny przeciwnika, celem osłabienia jego możliwości. Wszystkie kunaie dosięgły celu, lecz Moira nie była zdziwiona tak łatwym przebiegiem walki, wiedziała, że atak wyprowadzony w takim tempie jest niemożliwy do zablokowania przez zwykłego Genina. W tym samym momencie została z dużą siłą kopnięta od tyłu i poleciała wprost na konar drzewa, który był wynikiem techniki Kawarimi no Jutsu.
-Eghh...-zdenerwowana wycedziła z irytacją przez zęby wstając i otrzepując się z kurzu- to nie wystarczy, żeby mnie pokonać!
-Ale wystarczy, żebyś zaczęła traktować tą walkę na poważnie.
Inami ponownie zaatakowała jako pierwsza, tym razem używając dwóch kunaiów z przyczepioną do nich własną chakrą. Młody Sarutobi postanowił odbić je za pomocą rzuconych shurikenów, jednak tym razem atak przeciwnika różnił się od poprzedniego. Gdy kunaie były tuż przed bronią rzuconą przez wnuka Hokage, nagle zmieniły tor lotu omijając obronę wroga. Tym razem obrona za pomocą Kawarimi no Jutsu nic by nie dała, gdyż mieszkanka Suny mogłaby ponownie zmienić tor lotu swojej broni. Genin Wioski Liścia musiał natychmiast coś zrobić- Kaiten Shuriken!- tak wzmocnione naturą czakry shurikeny bez problemów przecięły nici czakry przyczepione do kunaiów, które po chwili lotu opadły na ziemie. Z widowni można było usłyszeć dźwięki wyrażające aprobatę z faktu, że Genin opanował naturę wiatru. Ze szczególnym zaciekawieniem oraz zainteresowaniem wymalowanym na twarzy, walkę obserwował blondwłosy Genin- uczestnik dzisiejszych walk finałowych.
Tymczasem walka przeniosła się na starcia bezpośrednie. Obaj przeciwnicy byli dość sprawni w Taijutsu, wymieniając co chwilę ciosy. Duża część z nich dochodziła do celu, jedynie część była blokowana. Zapewne taki stan rzeczy spowodowany był tym, że na tym poziomie umiejętności młodzi Shinobi nie potrafili skupić się jednocześnie na ataku i obronie. Trwało to kilka minut powodując niemałe zmęczenie dwójki zawodników, żadne z nich nie uzyskało przewagi, nie licząc ciosu zadanego przez Konohamaru już na początku walki.
-Narakumi no jutsu!- użytkowniczka stylu marionetek użyła Genjutsu w idealnym momencie. Prowadząc walkę bezpośrednią, Sarutobi by odczytać jej ruchy był zmuszony patrzeć jej prosto w oczy, przez co technika musiała zadziałać.
-Tsunade-sama, nie sądzisz, że to preludium końca walki dla wnuka Sandaime Hokage? -Obserwując postęp walki na arenie Kazekage Gaara, skierował swój wzrok w prawą stronę.
-Rozumiem, że nie wiesz zbyt dużo o dziedzictwie Hokage w Wiosce Liścia?
-O czym? Zaciekawiłaś mnie, kontynuuj proszę. -Nawet na twarzy kogoś tak opanowanego jak Gaara można było dostrzec entuzjazm wobec tego, czego mógł się dowiedzieć.
-Mój drogi Kazekage- zaczęła- każdy Hokage tej wioski miał swój indywidualny styl walki, wiesz o tym. Podstawowym kryterium wyboru następnego Hokage są więzy krwi. Na początek rozpatruje się kandydatury osób, które są spokrewnione z poprzednim władcą wioski. To wiedzą wszyscy, którzy prześledzą drzewo genealogiczne Hokage. Jednak w przypadku, gdy osoba spokrewniona z byłym Kage Wioski Ukrytej w Liściach jest zbyt słaba, by być rozpatrywana jako kandydat, otrzymuje w swoistym spadku prywatne techniki, których opanowanie pozwoli im na bycie pretendentem w następnych wyborach. To w pewnym sensie zabezpieczenie, dbanie o ciągłość siły w wiosce. Konohamaru był zbyt słaby by przedstawić jego kandydaturę, w rzeczywistości to tylko genin. Jednak nie powinieneś lekceważyć osoby, która dysponuje technikami Hiruzena Sarutobiego...
Po wysłuchaniu tego monologu, Gaara na powrót ubrał beznamiętne spojrzenie kierując swój wzrok na dwójkę walczących między sobą Shinobi. Moira szła w kierunku leżącego na ziemi i zdruzgotanego przywołanymi wizjami Konohamaru, będąc pewną zwycięstwa.
-Mówiłam ci już, nie jesteś w stanie mnie pokonać. Pora to zakończyć, albo nie będę miała sił w następnej walce.
Nie chcąc marnować chakry postanowiła zamęczyć przeciwnika za pomocą taijutsu. Gdy już znalazła się  tuż przed leżącym Honohamaru wyprowadziła silne kopnięcie, wtedy jednak stało się coś, czego się nie spodziewała. Kopnięty Sarutobi nagle zamienił się w kawałek kłody, a ona w tym samym momencie została trafiona kunaiem w rękę.
-Jak?!- po całym stadionie przeszła fala dźwięku, która bardziej od krzyku przypominała ryk.
-Nie wiem jak wyglądało twoje przesłuchanie, jeśli jednak Anbu używali genjutsu również w twoim wypadku, powinnaś dojść do prostego wniosku. Nie nabiorę się drugi raz na tą samą technikę. Teraz,
gdy nie możesz już składać pieczęci, czy poddajesz się?
-Nigdy! Wykończę cię samym taijutsu!- młoda kunoichi Wioski Piasku zaczęła biec w stronę już układającego nieznane jej pieczęcie wroga.
-Fūton: Baburu no justu!- przed Shinobi wykonującym tą technikę pojawiła się małej wielkości bańka powietrza, która z ogromną prędkością zmierzała teraz w stronę wroga. Gdy była już na wyciągnięcie ręki, użytkownik techniki sprawił, że powiększyła się ona oraz pochłonęła Moire.
-Podnieś obie ręce na znak poddania się! Zrób to, albo stracisz przytomność!- jednak złapana w pułapkę kunoichi w ogóle nie słuchała. Szamotała się, próbując zniszczyć powłokę kuli za pomocą kopnięć oraz ostatniego shurikena który miała.- To bezcelowe. Powłoka stworzona z chakry nie jest tak delikatna, by kunai mógł ją rozerwać. Poddaj się!
-Walka dobiega końca- tu Konohamaru zwrócił się do sędziego- jednak jak widzisz, zakończy się dopiero w momencie utraty przytomności mieszkanki Kraju Wiatru. Niech oddział medyczny będzie gotowy wkroczyć na arenę, tuż po ogłoszeniu zwycięzcy.- Kakashi Hatake rozumiejąc, że tylko w taki sposób walka dobiegnie końca dał znać medykom, aby ci byli gotowi. Nie minęło 30 sekund a z powodu braku tlenu w środku bańki kunoichi straciła przytomność.Próba wydostania się oraz wyczerpujący pojedynek tylko to przyspieszyły. Chwilę po tym technika wiatru została anulowana.
-Ogłaszam Konohamaru Sarutobiego zwycięzcą drugiego pojedynku finałów!- sędzia podniósł rękę wygranego, dając jednocześnie znak oddziałowi medycznemu by ten natychmiast wkroczył na arenę. Na całe szczęście, oprócz drobnych obrażeń oraz chwilowym braku przytomności, Moira Inami była cała.



*****
Tytuł Honorowego Czytelnika otrzymuje Inata - chan!
Nie wiem czy mi się udało przedstawić to w odpowiedni sposób, ale na Konohamaru mam plan w tym opowiadaniu. Chcę uczynić go pierwszoplanowym bohaterem, zatem będzie powiązany z akcją w większym stopniu, niż w mandze czy anime. W walkach chcę przedstawić go jako nieco klasycznie walczącego Shinobi, stąd sprawne używanie technik takich jak Bunshin no Jutsu, a jak możecie się domyślać, to dopiero początek finałów.
Do usłyszenia :)

wtorek, 5 listopada 2013

Rozdział 1- Egzamin: Finały

06. Egzamin Finały

Sai vs. Urukaku



-Po wywołaniu imienia każdego z was, zrobicie krok w przód kłaniając się Hokage Wioski Liścia i Wioski Piasku oraz dwóm gościom specjalnym. Mifune- przywódcy Kraju Żelaza oraz Shibuki- przywódcy Kraju Wodospadu. Dalej będziecie postępować według regulaminu, z którym mam nadzieję się zapoznaliście oraz moimi prostymi poleceniami. Za chwilę wejdziemy na arenę, czy zrozumieliście wszystko co powiedziałem?- Kakashi zadał pytanie kończąc tym samym swój monolog. Za jego plecami rozległo się głośne, chóralne 'Hai!'.
-Wychodzimy- wrota prowadzące do areny otworzyły się, a szóstka Geninów wraz z sędzią finałów- Kakashim ruszyła pewnym krokiem w stronę środka stadionu. Po chwili młodzi Shinobi stali w równym rzędzie w centrum areny czekając na oficjalne otwarcie finałów przez Godaime Hokage
-Spośród 21 kandydatów przystępujących do egzaminu, pierwsze dwa etapy pozytywnie ukończyło tych oto sześciu Shinobi! -Hatake przedstawił sytuację.- Sai z Wioski Liścia, Konohamaru Sarutobi z Wioski Liścia, Hinata Hyūga z Wioski Liścia Fū z Kraju Wodospadu, Moira Inami z Wioski Piasku oraz Black Heart- obecny mieszkaniec Konohagakure mają zaszczyt ubiegać się o tytuł Chuunina- w trakcie wymienienia imion, młodzi Shinobi zgodnie z rozkazami robili krok do przodu, kłaniali się, po czym wracali do szeregu. Sędzia tegorocznego egzaminu zakończył swoje wprowadzenie, chcąc oddać głos gospodarzowi Egzaminu- Hokage, który wygłosi przemówienie.
-Jako Hokage Wioski Ukrytej w Liściach oraz gospodarz Egzaminu chciałabym powitać wszystkich zebranych! Na początek, gratuluję szóstce która pozytywnie ukończyła dwie pierwsze próby. Stojąc tutaj udowadniacie, że jesteście w stanie bronić swoich wiosek ryzykując własne życie, to postawa godna największych Shinobi! W trakcie gdy sędzia finałów- Kakashi Hatake przedstawiał gości, odbyła się narada pomiędzy liderami wiosek. Za zgodą zebranych doszliśmy do wniosku, że aby walki były bardziej widowiskowe i urozmaicone, do szóstki ubiegających o tytuł Chuunina, dołączy Okisuke oraz Urakaku- dwóch samurajów z Kraju Żelaza! Ich zadaniem jest przetestowanie umiejętności losowo przydzielonych do nich przeciwników. Nie będą oni ubiegać się o rangę Chuunina, jednak z ich pomocą odbędzie się więcej walk, co oznacza że finały będą bardziej widowiskowe i mam nadzieję porywające dla was. Jako, że używają oni katany jako broni, ich przeciwnik również będzie mógł wybrać sobie dodatkowe wyposażenie. O zwycięstwie lub porażce Genina, zadecyduje sam przeciwnik biorąc pod uwagę umiejętności, analizę siły i słabych punktów przeciwnika. Jeśli nie macie nic przeciwko, chciałabym wylosować pierwszą parę!
Piąta Hokage podeszła do ozdabianej misy w środku której znajdowało się już 8 kartek z imionami.
-W pierwszym pojedynku zmierzą się ze sobą- wyciągnęła karteczkę, wywołując pierwszego Shinobi: mieszkaniec Konohagakure Sai oraz- Czcigodna ponownie włożyła rękę do naczynia losując przeciwnika- samuraj z Kraju Żelaza Urukaku! Zaczniecie pojedynek na znak sędziego.
-Podejdźcie bliżej- Kakashi zwrócił się do dwójki przeciwników- wasz pojedynek rozstrzygnie się, gdy jeden z was będzie niezdolny do walki, gdy Urukaku zadecyduje że zaprezentowałeś się odpowiednio dobrze-tu zwrócił się do mieszkańca Konohy- oraz zakończy się dyskwalifikacją w przypadku zabicia przeciwnika. Zrozumieliście?
-Dla mnie wszystko jest jasne- odpowiedział Urukaku
-Zrozumiałem, możemy zaczynać- potwierdził Sai
-Sai, masz możliwośc wybrania broni na potrzeby tego pojedynku. Jaka jest Twoja decyzja?
-Zostaję przy moim Tantō.
-Skoro tak, zróbcie po 10 kroków w tył, zaczniecie gdy dam wam znak. -Obaj wykonali polecenie sędziego bez zastrzeżeń, ciągle przy tym obserwując reakcje przeciwnika.-Zaczynajcie!
Przemyślenie taktyki pojedynku oraz ocena możliwości przeciwnika trwała zaledwie kilka sekund. Sai doszedł do wniosku, że walcząc tylko i wyłącznie za pomocą broni białej- Tantō, nie pokona samuraja, dla którego katana jest jak druga ręka. Dodatkowo, biorąc pod uwagę jego pozycję- osobistego ochroniarza oraz doradcy Mifune- jego broń musi być zabójczo ostra i wytrzymała. Założę się, że bez problemu przetnie nawet ostrze mojej broni. Mam pewien pomysł. Ten plan powinien zadziałać... Tymczasem ruszył na pewnego siebie Urukaku, który stał nieruchomo mimo zbliżającego się w szybkim tempie przeciwnika. Sai, będąc dwa kroki przed wrogiem, wykonał dwa obroty wokół własnej osi, po pierwszym rzucając trzema shurikenami w stronę lewej ręki chcąc z niej wytrącić katanę. Jako, że Sai był bardzo blisko, Urukaku nie miał szans na odbicie ich, zmuszony został do natychmiastowego przerzucenia broni do prawej ręki. W tym samym momencie wykonując drugi obrót czarnowłosy Shinobi Konohy wykonał cięcie od lewej strony. Nawet tak doświadczony samuraj nie był w stanie zablokować czegoś takiego. Atak był zbyt szybki, shurikeny zmusiły go do zmiany ręki z lewej w której trzymał pierwotnie katanę na prawą, a następujący po tym atak z lewej strony uniemożliwił zablokowanie ciosu. By to zablokować, mieszkaniec Kraju Żelaza musiałby ponownie zmienić uchwyt w prawej dłoni tak, by kataną powstrzymać cios nadchodzący z przeciwległej- lewej strony. Efektem była średniej wielkości rana na udzie.
-Sprytne posunięcie młody. Widzę, że doceniłeś klasę przeciwnika i nie atakujesz w bezpośredni sposób. Jednak co do jednej rzeczy o której zapewne teraz myślisz, nie masz racji.
-Czy aby na pewno?- pewny siebie zwrócił się do zdezorientowanego rywala.
-Samurajowie Wyższej Rangi Pierwszej posługują się bronią na wysokim poziomie niezależnie od ręki w której ją dzierżą.
-Ktoś już kiedyś powiedział- Przeceniłeś swoje możliwości, nie wiedząc nic o moich. 
W tym samym momencie za Urukaku pojawiły się dwa czarno-białe tygrysy. Jeden z nich wyskoczył jako pierwszy przed samuraja skupiając na sobie jego uwagę, drugi natomiast bezpośrednio zaatakował katanę, chwytając ją w zęby.
-Ninpo: Choujuu Kyūshū!
-Co to za technika?! Gdzie jest mój miecz?!
-To dwu-fazowa technika. Rozpoczynając walkę, zbyt mocno skupiłeś się na mnie, na próbie oceny moich możliwości. Nie dostrzegłeś czarnej plamy na wschodniej części areny. To atrament, a właściwie technika klonowania, której użyłem tuż po wejściu na arenę razem z tobą, innymi Geninami oraz Kakashim Hatake. Klon w trakcie mojego obrotowego ataku, gdy ty byłeś całkowicie na mnie skupiony aktywował technikę Ninpo: Chojuu Giga wysyłając za plecy bestie. Resztę już znasz. Wykonując technikę Kyūshū, pozbawiłem cię twojej własnej broni
-Jeśli myślisz, że to koniec...-Urukaku nie dokończył, gdyż czarnowłosy przerwał mu w połowie zdania.
-Tak, to koniec walki. Samuraj bez miecza jest jak człowiek pozbawiony duszy. Oczywiście, straciłeś katanę, jednak wciąż możesz używać wakizashi. Pytanie brzmi: czy jako samuraj nie powinieneś właśnie uznać wyższości przeciwnika wskazując jego zwycięstwo?
-Chyba... Masz rację. Zaimponowałeś mi. Wiedziałeś, że jestem lepszy w walce bronią białą, stąd ten obrotowy atak z shurikenami i tantō. Nawet nie zdążyłem zrobić uniku, wykonałeś precyzyjne cięcie utrudniając mi dalszą walkę. Nie byłbym tak sprawny z rozciętą prawą nogą. Dodatkowo wykorzystałeś moje nadmierne skoncentrowanie na twojej osobie, by pozbawić mnie miecza... Kakashi Hatake- tu samuraj zwrócił się do sędziego pojedynku- pora ogłosić tego oto Shinobi zwycięzcą pierwszego pojedynku.
-Eeee... tak.-sędzia donośnym głosem zwrócił się do wszystkich widzów obecnych na arenie- Zgodnie z zasadami, Samuraj Kraju Żelaza Urukuka uznaje mieszkańca Wioski Ukrytej w Liściach godnym przeciwnikiem i ogłasza go zwycięzcą pojedynku!
-Czy mógłbyś zwrócić mi już moją katanę? Znasz jej wartość dla samuraja.
-Czeka na ciebie na swoim miejscu- w loży honorowej.
-Ukłońcie się sobie na znak szacunku-rozkazał sędzia, niedawni rywale wykonali ten życzliwy gest bez chwili zawahania.


****
(Loża Honorowa)
-Hokage, czy nie uważasz, iż użycie techniki ninjutsu jeszcze przed rozpoczęciem pojedynku nie powinno zostać uznane za wystarczający powód do dyskwalifikacji?- Z zamyśloną miną i wzrokiem wciąż skierowanym na środek areny do Tsunade zwrócił się Mifune.
-Też o tym myślę. Takie zachowanie jest pogwałceniem kodeksu Samurajów, prawda?
-Zgadza się.
-Jednak jest to egzamin ninja. A w świecie Shinobi dozwolone są wszelkie działania, które pomogłyby nie tylko zwyciężyć w walce, ale również przeżyć, czyż nie?
-To sporna kwestia, jednak nie zmienia to faktu, że członek Twojej wioski zaprezentował się z bardzo dobrej strony. Z trudem, jednak sam uznaję jego zwycięstwo w walce. Tymczasem, pora na kolejną walkę. Mam nadzieję, że kolejna para zaprezentuje równie wielkie umiejętności zarówno stricte taktyczne jak bojowe.
-Zgadza się, pora wylosować kolejną parę.




*****

Postanowiłem, że każda walka finałowa będzie miała oddzielną notatkę. Doszedłem do wniosku, że będzie to o wiele bardziej atrakcyjne, niż przedstawienie wszystkich walk w jednym chapterze. Dlaczego? Ponieważ takim sposobem, będę mógł opisać walki dokładniej, niż gdybym wrzucił je wszystkie do jednego rozdziału. Mało tego, wpisy z walk egzaminu, będę dodawał o wiele częściej. Jak często? Będzie to kilka notatek w tygodniu, nieco krótszych jednak częściej zamieszczanych. Kolejna pojawi się... jutro :)

piątek, 25 października 2013

Rozdział 1- Egzamin cz.1

05. Egzamin cz.1


Naruto po zakończeniu spotkania w biurze Hokage zaplanował co będzie robił przez najbliższe dwa dni dzielące go od egzaminu na chuunina. Mógł poświęcić ten czas na trening, jednak doszedł do wniosku, że nie będzie to miało większego sensu. Wiedząc, że jest na wyższym poziomie niż reszta przystępujących wolał zrobić coś bardziej pożytecznego.
Przecież nie urządziłem sobie jeszcze mieszkania! Mieszkam tu już ponad miesiąc, jednak oprócz wzmocnienia i konserwacji budynku nie zrobiłem nic! Nie umeblowałem go! Jeśli jutro z samego rana zamówię wszystkie materiały, powinny one być dostarczone... niestety, najwcześniej w dniu egzaminu. Trudno, dość już odkładania tego w czasie. Myślę, że klon sobie spokojnie z tym poradzi. Przecież to tylko egzamin na chuunina, nie powinien pojawić się nikt, kto byłby w stanie pokonać nawet mojego klona.
Układając sobie w głowie plan na najbliższe kilka dni dotarł do swojego domu. Dopiero teraz zwrócił uwagę na jego zaniedbanie, zarówno wyglądem na zewnątrz, jak i doborem mebli oraz dekoracji w środku -Jiyraia nie miał gustu- krzywiąc się ze zniesmaczenia na widok obrazów nagich kobiet ruszył prosto w stronę łóżka. Szybko pozbywając się wszystkich swoich ubrań, ułożył się do snu, po czym momentalnie zasnął.
Spokojny sen był tym, za czym od dawna tęsknił, chciał ponownie przespać noc, bez koszmarów tak prawdziwych jak teraz, gdy szczypał swój nadgarstek by upewnić się, że już nie śpi. Planując uwolnienie się od Zakonu Cienia miał nadzieję, że gdy będzie po wszystkim odnajdzie swój wewnętrzny spokój. Teraz, mimo, że jest bezpieczny, nadal boleśnie prześladowały go demony przeszłości. Co noc powtarzał się ten sam sen przedstawiający jego codzienną, jednak tak odmienną walkę. Tego dnia przyprowadzono mu czarnowłosego Shinobi, który mógł być mniej więcej w jego wieku. Działo się to w trakcie 6 roku jego pobytu w Zakonie, a więc był już wtedy świadomy swojego istnienia, odczuwał emocje. Nie mógł jednak pokazywać tego swoim opiekunom, jego plan miał tylko jedną szansę powodzenia, musiał zachowywać się tak, jak chcieli tego podwładni Shawna. Ta walka była inna niż wszystkie z kilku powodów. Był to pierwszy człowiek, który nie był zmuszony za pomocą genjutsu do walki z nim, sam chciał sprawdzić swoją siłę i swoje możliwości, jednak wynik mógł być tylko jeden. Przecenił swoje możliwości, nie doceniając siły przeciwnika. Przegrał, zginął z wycieńczenia oraz od zadanych obrażeń. Sen kończy się zawsze w tym samym momencie;
-Czy teraz zdradzisz mi swoje imię?
-Sasuke Uchiha, mój przyjacielu...- tu zawsze budzi się cały mokry od potu, którego stróżki spływają mu po czole oraz klatce piersiowej skąpanej w bliznach i ranach od poparzeń.
Co ranek powtarzał tą samą czynność, po przebudzeniu kierował się w stronę łazienki i brał lodowaty prysznic by w pełni się obudzić i odciąć od wspomnień.
Przedpołudnie minęło mu na wybieraniu mebli, kolorów farb którymi pomaluje ściany oraz dekoracji sprawiających, że ten budynek wreszcie stanie się jego domem. Jak przewidywał, meble zostaną dostarczone w dniu egzaminu, ale farby mógł odebrać na miejscu. Zabrawszy je do domu zaczął go sprzątać. Musiał wyrzucić wszystkie zbędne rzeczy, one tylko zaśmiecały podłogi, szafy oraz schowki, jednocześnie robiąc miejsce na meble, które już niedługo zostaną tutaj przywiezione. Wieczorem chciał wybrać się w znane mu, aczkolwiek prawie zapomniane miejsce, więc by przyspieszyć i usprawnić pracę wykonał pieczęć wypowiadając jednocześnie słowa Kage Bunshin no Jutsu! Salon został wypełniony dwudziestoma klonami. Jako, że dom miał 7 pomieszczeń podzielił po 3 klony na każde z nich. Włączając w to oryginał, podział został idealnie rozłożony. Po 6 godzinach wszystko było skończone. Najpierw musiał zdrapać ze ścian starą farbę, po zakończeniu tej czynności po raz pierwszy pomalował ściany każdego z pokojów. Gdy po 3 godzinach farba wyschła w wystarczającym stopniu, pomalował je ponownie. Taki zabieg sprawi, że farba będzie bardziej trwała, a kolory będą wydawać się głębsze i bardziej nasycone. Zadania zaplanowane na ten dzień zostały wykonane zgodnie z planem, mógł już wybrać się w głąb lasu. Wychodząc, zostawił otwarte wszystkie okna, by pozbyć się zapachu farby, oraz by ściany w pełni wyschły przed przyjazdem mebli jutrzejszego dnia.
Będąc już na miejscu rozejrzał się dookoła, jakby próbując przywołać w pamięci wszystkie wspomnienia. Znajdował się na polanie, głęboko w lesie i doszedł do wniosku, że nic tu się nie zmieniło. Nawet księżyc w ten sam sposób odbija światło od tafli jeziorka. Niespodziewanie uśmiechnął się. Będąc w miejscu, które skazało go na 10 lat niewyobrażalnego bólu, cierpienia i utratę własnej tożsamości, szczerze się uśmiechał, jednak po chwili na powrót zamyślone i pełne refleksji spojrzenie powróciło na jego twarz.

To smutne, że ludzie żyją w ten sposób, bez celu, pomysłu na siebie. Myślą o życiu w kategorii spędzenia go, zamiast myśleć jak je spełnić. Czy naprawdę przeszedłem tak wiele, by iść w zupełnie przeciwnym kierunku niż reszta? Czy tak okrutne doświadczenia, mogły jak na ironię, wywrzeć pozytywny wpływ na mnie? Czy inni również potrzebują tak silnych, negatywnych odczuć by przestać myśleć tylko o sobie? Chciałbym pewnego dnia zmienić świat... Tak duże marzenie, któremu czoła stawi zaledwie jedna osoba, przy boku której nie stoi nikt. To smutne...

Błękitnooki wyciągnął dłoń przed siebie, jakby chcąc czegoś dotknąć, coś chwycić, jednak ta przecięła powietrze nie znajdując celu. Ponownie się uśmiechnął, jeszcze szerzej niż przedtem. Położył się na miękkiej, trawie, której zieloną barwę określały promienie światła odbijanego przez księżyc, rozmarzonym okiem oglądając gwiazdy.

Dziękuję, ponownie. Nigdy was nie spotkałem, nie widziałem waszych groźnych min, będących reakcją na moje naganne zachowanie, nigdy nie byliśmy razem na pikniku, nigdy nie byliśmy razem, a jednak czuję, że zawsze jesteście przy mnie. Czasami myślę, że gdyby nie to, że zawsze dorastałem sam, że nie byliście dosłownie przy mnie, że to sprawiło iż jestem tym kim jestem teraz. Spełniam marzenia, nie tylko swoje, ale również wasze. Żyję, teraz już mogę to powiedzieć, przeżyłem i żyję. Widzę cel w życiu, mam plan na siebie. Wiem co muszę zrobić by cel wskazać innym. To może być dla nich trudne do zaakceptowania, jednak muszę to zrobić. Muszą przejrzeć na oczy, zobaczyć... perspektywy? Świat? Muszą po prostu zrozumieć, czym jest życie. Na szczęście nie muszą przeżyć tego co ja, nie muszą cierpieć by osiągnąć szczęście.
Wiecie, że moje życie jest jak filiżanka? Musiałem ją opróżnić by móc znów ją napełnić. Musiałem stać się pusty, by osiągnąć pełnię...
hahahahaha-Polanę ogarnął niepohamowany śmiech blondwłosego mieszkańca Konohy, który trwał przez ponad minutę.
Przyznajcie, nie sądziliście, że wasz syn wyrośnie na kogoś tak inteligentnego! Na mnie jednak już pora. Mamo, Tato, do usłyszenia.

Naruto, jak po każdej rozmowie z rodzicami czuł się prawdziwie szczęśliwy. Mimo świadomości tego, że rozmawia sam ze sobą, że rodzice wcale nie są przy nim ciałem, pomagało pomagało mu to w chwilach największej samotności, dzięki temu radził sobie w najtrudniejszych dla niego momentach. Jako, że była już noc udał się spokojnym krokiem w drogę powrotną, jednak ta minęła mu nadzwyczaj szybko. Już po chwili stał przed bramą wioski, zastając widok ten sam co zwykle: śpiących strażników. Przysiągł sobie, że jeśli wioska przez ich brak uwagi narazi się na niebezpieczeństwo, którego nawet on nie będzie w stanie przewidzieć, osobiście ich ukaże, bez względu na konsekwencje.
Po dotarciu do domu czuł jeszcze unoszący się w powietrzu zapach farb, jednak był on prawie niewyczuwalny. Naruto nie chcąc psuć sobie efektu z oglądania domu, który jeszcze nie był ozdobiony meblami nie zwracał uwagi na pomalowane pomieszczenia. Udał się od razu do swojej sypialni, wziął ubrania przeznaczone do snu, po czym ruszył w stronę łazienki. Po szybkim prysznicu, przebrał się w piżamę, wykonał wieczorną toaletę, aż wreszcie mógł się położyć.
Jutro wielki dzień -pomyślał- nie ze względu na uzyskanie wyższej rangi, ale z powodu przedstawienia swojej osoby wiosce jako kolejny jej obrońca w przypadku niebezpieczeństwa. To właśnie oznaczał stopień Chuunina, otrzymywały go osoby zdolne stanąć w obronie wioski w nagłych i nieprzewidzianych przypadkach. Chuunina cechuje nie tylko siła, ale również umiejętność walki taktycznej, podejmowania odpowiednich decyzji by zminimalizować ryzyko śmierci, co jest równoznaczne z osłabieniem potencjału militarnego wioski.

Następnego dnia obudził się w ten sam sposób co ostatniej i każdej poprzedniej nocy- zalany potem oraz dręczony wspomnieniami. Po zimnym prysznicu ubrał się oraz pomyślał jeszcze raz nad swoim planem. Uznał, że będzie on jak najbardziej odpowiednivdo sytuacji. Stworzył więc klona za pomocą techniki Kage Bunshin no Jutsu oddając mu jednak tylko 30% swojej chakry. Plan zakładał wysłanie klona na egzamin, podczas gdy oryginał będzie zajmował się dekoracją domu. Musiał on mieć więcej chakry ponieważ by ustawić takie mebla jak 3-drzwiowa szafa, lodówka czy wygodne łóżko będzie potrzebował pomocy klonów. Gdyby podzielił swoją chakrę po równo, klony mogłyby w czasie przenoszenia ciężkich mebli zostać zdezaktywowane z przemęczenia, jednocześnie niszcząc zarówno mebel, jak i drapiąc świeżo malowane ściany. Dopiero po stworzeniu klona skomplementował uzbrojenie, nic niezwykłego; klasyczne uzbrojenie shinobi. Zestaw kunaiów oraz shurikenów, dwie bomby dymne oraz jeden niezwykły kunai. Oryginał postanowił dać mu go na wszelki wypadek, gdyby jednak na egzaminie zaczęło dziać się coś nieprzewidzianego. Wtedy po zniknięciu klona ten kunai nie zostałby zdezaktywowany razem z klonem, ponieważ broń ta należy do prawdziwego Naruto. W każdym bądź razie, mógłby wtedy za pomocą techniki ojca przenieść się na pole bitwy. Zasady nie patrzą na taki ruch pozytywnie, być może zostałby zdyskwalifikowany, jednak istniały tylko dwie osoby które byłyby w stanie dostrzec tą technikę. A z tego co wiem, jeden z nich nie żyje, drugi... nie jest zainteresowany egzaminem. Cała reszta pomyśli, że był to tylko podstawiony klon, a użytkownik techniki Bunshin skrył się gdzieś w pobliżu. Naruto spojrzał na swoją katanę przez chwilę myśląc, czy ją również dać swojemu klonowi jako wyposażenie, jednak doszedł do wniosku, że to jeszcze nie ten poziom, by pokazać innym swoje możliwości. Po sprawdzeniu całego ekwipunku wysłał klona na egzamin, samemu w tym czasie czekając na dostarczenie zamówienia.

***
(Początek egzaminu, budynek administracyjny Konohy)
-Witajcie- rozpoczęła przemówienie Tsunade-sama- jestem tutaj tylko po to, by pokrótce przedstawić wam zasady egzaminu na Chuunina. Jako, że są one proste, a wy nie macie prawa co do ich kwestionowania, wszystko powinno przebiec bez najmniejszych problemów. Nasza wioska jest tak silna, jak jej najsłabsi Shinobi, a obecnie mamy ich zbyt wielu. Nie możemy sobie pozwolić, na sytuację, gdzie Shinobi zbyt słaby na tą rangę ginie, a rodzina popada w rozpacz. Dzisiejszy egzamin składa się z 3 tur, nie zaliczenie jednej z nich dyskwalifikuje was nie tylko z dalszego uczestnictwa, ale również z najbliższego egzaminu. Ponownie będziecie mogli do niego przystąpić dopiero za rok, przez ten czas powinniście wzmocnić się na tyle, by móc otrzymać upragnioną rangę. Pierwsze dwie tury są tajne. Zostaniecie zamknięci na dwa dni, każde z was z osobna by nie móc się ze sobą komunikować i opowiadać o zadaniu. Są one jakby egzaminem wstępnym. Trzecia tura, będąca swoistym egzaminem właściwym, będzie miała miejsce dnia trzeciego na arenie.Ta forma egzaminu sprawdza nie tylko waszą siłę, ale również wytrwałość, zatem mogę wam doradzić, byście nie marnowali energii na dwa pierwsze zadania. Z mojej strony to wszystko. -Czcigodna zwróciła się do oddziału ANBU znajdującego się w pokoju- możecie zaczynać.
Członek elitarnych służb Konohagakure w masce sokoła zrobił krok w przód jednocześnie odchrząknął by zwrócić na siebie uwagę
-Jest was dokładnie 21, fakt, że do egzaminu mogą przystąpić tylko 3-osobowe drużyny nie ma znaczenia, ponieważ wszyscy będziecie działać samodzielnie. Jednocześnie wasza liczba sprawia, że będziemy musieli umieścić was w celach przeznaczonych dla przestępców. Nie będziecie mogli się między sobą komunikować. Ma to imitować warunki w jakich będziecie przebywać po schwytaniu przez wroga w trakcie misji zakończonej niepowodzeniem. Tego też będzie dotyczyła pierwsza próba. Zbiórka za 10 minut między salą tortur, a więzieniem Konohy.
Na tym zakończyło się oficjalne otwarcie Egzaminu. Hokage kazał im opuścić budynek, ANBU znikli, wiec młodym Shinobi pozostało tylko udać się na miejsce spotkania.

Wszystkie cele wyglądało tak samo. Kamienna zarówno podłoga jak i ściany. W prawej górnej krawędzi ściany przeciwległej do drzwi znajdowało się małe, prostokątne okienko dostarczające tlen oraz znikome ilości światła. Pomieszczenia te nie miały krat, dzięki czemu nie było słychać co dzieje się w środku, co potęgowało tylko uczucie osamotnienia. Drzwi były metalowe, grube na 10 cm. posiadały również dziurę, przez którą powinno być dostarczane jedzenie, a która teraz zasłonięta była równie grubą warstwą metalu jak cała reszta. ANBU wprowadzające ich do cel powiedzieli, że w trakcie całego trzy dniowego egzaminu nie otrzymają pożywienia. To kolejna rzecz, która miała imitować warunki przetrzymywania przez wroga. Dla człowieka znajdującego się w celi numer 1 nie stanowiło to żadnego problemu. Codziennością dla niego było otrzymywanie posiłku raz na tydzień oraz jedynie kubek wody dziennie. Porcja nie pozwalająca umrzeć, ale nie pozwalająca też żyć. By nie umrzeć, racjonował sobie posiłek na 3 dni. Nie mógł robić tego dłużej, ponieważ jedzenie by się popsuło, a on musiałby wytrzymać przez wiele dni bez żadnego pożywienia. Chłód wypełniający pomieszczenie które wtedy zamieszkiwał pozwalał mu zakonserwować posiłek dokładnie na 3 dni, co i tak należy uznać za sukces. Wodę, którą otrzymywał wypijał natychmiast. Taki zabieg sprawiał, że organizm szybciej przepuszczał ją przez ciało. Mocz, który wydalał pił ponownie. To był jedyny sposób na przeżycie. Gdy znajdujesz się w takich warunkach, część swojego człowieczeństwa, własne normy, zasady moralne, wszystko to musisz w pewnym stopniu odsunąć na bok. Musisz poświęcić wszystko dla kolejnego dnia życia.
Po godzinie pobytu nareszcie wyczuł chakrę osoby zbliżającej się do nich. Najwyższa pora by zacząć próbę.
Black Heart został zaprowadzony do ciemnego pokoju, w którym oprócz niego znajdowało się trzech Shinobi z maskami zwierząt na twarzach. Jeden z nich nosił maskę sokoła, drugi: kota, trzeci natomiast lisa. Nie mógł powiedzieć nic o ich ubiorze, ponieważ każdy miał na sobie taki sam czarny płaszcz z kapturem na głowie. Wszyscy byli mniej więcej tacy sami: średni wzrost i taka sama budowa ciała. Właśnie tłumaczyli mu zadanie. Polegało ono na utrzymaniu tajemnicy. Wręczyli mu kartkę na której napisane były trzy słowa: miejsce, czas oraz nazwisko. Zadanie polegało na nie wyjawieniu ich w trakcie przesłuchania, które mogło przybrać różne formy. Musiał pamiętać o tym, że to tylko egzamin i nie zginie w trakcie jego trwania, jednocześnie wiedząc, że jeżeli nie uda mu się zaliczyć testu, odpadnie z egzaminu i przez najbliższy rok nie będzie miał szansy zostać Chuuninem. Na to nie mógł sobie pozwolić. Otrzymał 15 minut na przygotowanie się do przesłuchania. 15 minut by przygotować się na możliwe tortury, okaleczanie ciała, genjutsu a nawet wykorzystanie metod śledczych klanu Yamanaka. Nie sądził, że do testu zostanie włączona technika Inochiego. To by oznaczało, że 90% uczniów odpadnie już w pierwszej próbie, jednak nie wykluczał takiej możliwości. Szczególnie, gdy wszystkie inne metody zawiodą w jego przypadku...
Klon Naruto uznał, że taka próba go nudzi, więc postanowił się zabawić. Po 5 minutach przesłuchania, gdy oprawcy grozili mu kunaiem oraz rzucali shurikeny kilka centymetrów od jego głowy by go nastraszyć ogłosił, że wyjawiłby to co miał zapisane na kartce, ale jest zbyt głodny by mówić. Zamaskowani ANBU wykpili go, jednak gdy po 10 minutach nie powiedział nic, mimo kolejnych gróźb kunaiem oraz uderzenia go w twarz nie powiedział ani słowa, postanowili przynieść mu posiłek. Wysłali jednego ze swoich ludzi do okolicznego baru Ichiraku by ten zamówił jakieś danie na wynos. Nie minęło dużo czasu, gdy zamaskowana postać podała przesłuchiwanemu miskę... ramen.
-Nie będę tego jadł- ogłosił obecnym z miną dziecka i tonem głosu jakby był obrażony na nich.
-Chyba sobie kpisz dzieciaku! My tu ustalamy zasady, jeśli nie zamierzasz tego zjeść, wyjawisz nam wszystko. Uchiha już o to zadba. Dla Ciebie jest to koniec egzaminu!
-Narakumi no Jutsu!-Teraz powiesz nam wszystko. Widzę przerażenie w Twoich oczach! Ahahaha- złowieszczy śmiech rozległ się po sali, jednak szybko został uciszony... śmiechem właśnie przesłuchiwanego blondyna.
-Ahahaha, nie wierzę! -Próbował wypowiedzieć kilka słów, tłumiąc w sobie śmiech- Nie wierzę w to, że wzięliście moje przerażenie za efekt tej marnej techniki za wizje jakie mi zafundowaliście za pomocą tej techniki! Ahahahah. Posłuchaj-nagle uciął swój śmiech i skierował swoje beznamiętne spojrzenie na dowódce tego przesłuchania- Jestem przerażony, to fakt. Jednak nie dlatego że wizje były straszne, ale dlatego, że próbujecie wyciągnąć ze mnie informacje w tak dziecinny sposób. Wizje te, przy tym co przeżyłem na prawdę są jak bajka opowiadana na dobranoc. Nie masz pojęcia kot przed Tobą siedzi... Myślę, że ukończyłem zadanie pierwsze, nie możecie mnie złamać.
Black Heart był pewien, że gdyby nie maski zasłaniające twarz, dostrzegłby zmieszanie i wyraz oznaczający, że nie wiedzą co mają zrobić dalej. Nagle jeden z nich podszedł za krzesło, do którego przywiązany był blondyn, przeciął sznur po czym cała trójka zniknęła w kłębach dymu. Kilka chwil później drzwi do pomieszczenia otworzyły się z charakterystycznym skrzypieniem. Za nimi stał kolejny członek ANBU, który rozkazał iść za nim z powrotem do celi.

Tak oto pozytywnie ukończył pierwsze zadanie. Żałował tylko, że nie pociągnął dalej tematu z jedzeniem, skoro nie będzie jadł przez najbliższe kilka dni, może udałoby mu się wywalczyć jakiś wegetariański posiłek. Mimo to po kilkudziesięciu minutach od powrotu do celi, poczuł się śpiący, dodatkowo przez malutkie okienko dostrzegał tylko ciemność. To oznaczało, że jest już późny wieczór lub noc, postanowił, że pójdzie już spać, jutro będzie miał jeszcze czas na przemyślenie jak może wyglądać kolejny etap.
Poranek był... dziwny, inny niż wszystkie. Po raz pierwszy od długiego czasu nasz bohater obudził się wypoczęty i spokojny, żadnych koszmarów czy złych snów. Czy to możliwe, że warunki w jakich spędził noc: obskurna cela, brak pożywienia i samotność mogły mieć na to wpływ? Czy ten swoisty powrót do codzienności, której doświadczał przez ostatnie dziesięciolecie sprawił, że poczuł się jak... w domu? Rozmyślania na ten temat zajęły mu całe przedpołudnie. Co dziwne, nie słyszał nikogo kto byłby wzywany na drugą część egzaminu, nie wyczuwał zbliżającej się chakry żadnego ze strażników. Coś było nie tak... Postanowił przekazać te informacje oryginałowi, by ten mógł sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Daleki był od panikowania i wysuwania pochopnych wniosków, jednak w głowie przemknęła mu myśl, że wioska mogła zostać zaatakowana. Jeśli tak by się właśnie stało to sam mógłby niewiele zrobić. Był stosunkowo blisko opanowania techniki Kage Bunshin w jej najwyższym stopniu, jednak nadal nie potrafił odwołać klonów razem z ich chakrą. Nie nauczył się jeszcze jak można dezaktywować technikę, jednocześnie nie marnotrawiąc chakry oraz siły przyznanej klonom. To oznaczało, że gdyby anulował klona, nie byłoby z tego żadnego pożytku, zmarnowałby tylko przyznaną mu energię oraz co bardzo możliwe, odpadł z egzaminu. Musiał wymyślić inny sposób na przekazanie mu wiadomości, że coś może być nie tak, lub... przestać się zamartwiać na zapas. Przecież fakt, że nikt do południa ich nie zabrał na kolejny etap wcale nie musiał oznaczać, że wioska została zaatakowana!

A co jeśli to jest kolejny test? Będąc w niewoli, czyli dokładnie w takich warunkach w jakich obecnie znajduję się ja oraz inni Shinobi przystępujący do egzaminu przede wszystkim należy zachować spokój. Żadnych nieprzemyślanych ruchów, nie można ujawnić jakiegokolwiek słabego punktu. Być może właśnie w tej chwili strażnicy z ukrycia nas obserwują i sprawdzają naszą reakcję? Jeśli teraz coś zrobię, nie przystąpię do trzeciej- finalnej fazy egzaminu. Postanowione, nie robię nic!

Tak właśnie minął cały dzień drugi. ANBU nie odwiedziło żadnego z młodych Shinobi, co tylko potwierdzało myśli blondyna. Niebieskooki postanowił położyć się spać, mając jednak nadzieję, że ta noc będzie równie spokojna jak poprzednia. Nawet jeżeli nie jadł nic przez ostatnie 48 godzin to przez brak porannego wycieńczenia czuł się wyjątkowo silny i wypoczęty. Czuł się tak, jakby przez ostatnie 10 lat nie wydarzyło się nic w jego życiu. Mógł nawet pomyśleć, że czuje się szczęśliwy.
Kilka godzin po wschodzie słońca, którego pierwsze promienie wpadały przez małe okienko usłyszał kroki kilku ludzi, prawdopodobnie członków ANBU. Doszedł do wniosku, że musi być już mniej więcej godzina 11. Tymczasem wszystkie cele, jedna po drugiej zaczęły być otwierane z zastrzeżeniem, że nie wolno im jeszcze z nich wychodzić. Gdy już wszystkie zostały otwarte, a pretendenci do rangi Chuunina ustawili się w równym rzędzie, do pomieszczenia wszedł członek sił specjalnych Konohy, który na twarzy nosił maskę sokoła. Ten sam który przesłuchiwał Naruto. Najwyraźniej był on dowódcą nie tylko w trakcie jego przesłuchania, ale również całego dwu-turowego etapu egzaminu. Stanął on naprzeciwko wszystkich po czym zaczął przemówienie:
-Tu moja rola egzaminatora się kończy. Część z was nie podołała próbie i do ponownego egzaminu, zgodnie z obietnicą, będzie mogła przystąpić dopiero za rok. Dwa pierwsze etapy pozytywnie ukończyło 6 z 21 Shinobi. Osoby których nazwiska teraz wymienię, mają wystąpić z szeregu: Sai, Konohamaru Sarutobi, Hinata Hyuga, Fū, Moira Inami oraz Black Heart. Pozytywnie przeszliście swoiste eliminacje. Chodźcie za mną, a reszta może wrócić do domów lub obejrzeć walki finałowe na arenie. W każdym bądź razie, jesteście już wolni.


*********
Początkowo planowałem opisać cały przebieg egzaminu w jednym rozdziale, jednak doszedłem do wniosku, że byłby on zbyt długi. Pierwszą część tego chapteru pisałem "na raz". Ta właśnie część jest dla mnie bardzo osobista, odzwierciedla mnie i to jakim byłem kiedyś. Napisanie tego przyszło mi z łatwością, jednak co do drugiej połowy... Zabierałem się za nią chyba z 10 razy. Miałem mnóstwo pomysłów jak poprowadzić egzamin, jednak każdy lądował w koszu. Były one albo zbyt słabe, za mało emocjonujące, albo gdzieś już się pojawiały w innych opowiadaniach o Naruto. Jeśli czujecie się zawiedzeni brakiem emocji to z góry przepraszam. To była dla mnie najbardziej wymagająca notatka jaką tu zamieściłem. Jest też drugi powód, dla którego nie opisałem tutaj finałów egzaminu na Chuunina. Zamierzam opisać walki ze szczegółami, wprowadzić nowych bohaterów do mojego świata, a to zajmie dużo miejsca, za dużo by zmieścić to w tym rozdziale.
Do usłyszenia w komentarzach.
Ps. Mam nadzieję, że notatka wam się mimo wszystko chociaż trochę spodobała ;)


niedziela, 13 października 2013

Rozdział 0- Śmierć

01. Śmierć




Już drugiego dnia zdałem sobie sprawę, że to co tutaj przeżyję to będzie piekło, lecz dopiero teraz, po sześciu latach dotarło do mnie, że tutaj umrę. Nie chodzi mi o to, że łatwiej byłoby teraz umrzeć, ja po prostu... nie potrafiłbym już żyć normalnie, zwyczajnie dostosować się do świata na zewnątrz i jak gdyby nigdy nic, dostosować się do społeczeństwa. Rodzimy się, dorastamy, zdobywamy wiedzę, pracujemy zarabiając na życie, a potem umieramy. Każdy z nas ma jakieś marzenie, prawda? Ktoś chce pomagać potrzebującym, leczyć rannych, prowadzić sklep czy zostać Hokage. Ciężko w pełni to zrozumieć, ale są też ludzie, których jedynym marzeniem jest umrzeć, niestety jestem jedną, jeśli nie jedyną taka osobą. Sześć długich lat minęło odkąd się tutaj zjawiłem. Niesiony chęcią uwolnienia się od koszmaru życia wśród szyderstw, zniewag czy bicia, chyba nawet nie w pełni świadomie dotarłem tutaj, egzystuję tu 6 lat nie martwiąc się bynajmniej o to czy umrę, ale... Kim ja jestem? Pamiętam dziecko, które wiele lat temu biegało ulicami jakiejś wioski, całkowicie bez celu, jak pies goniący własny ogon, to dziecko żyło w wiosce nie mając pojęcia jak, nie tyle spełnić, co nawet spędzić życie. Jednak nawet nie wiem kim to dziecko było, zastanawiam się nad tym każdej godziny, każdego dnia, ale nie prowadzi to do żadnych wniosków, ponieważ koniec końców wiem, że teraz jestem w tym miejscu, a rozmyślania na temat czegokolwiek innego przynoszą ból tęsknoty tak bardzo irracjonalny, ponieważ nawet nie wiem za czym tęsknię. W dniach najgłębszej rozpaczy, zastanawiam się czym właściwie jest uczucie tęsknoty i czym są uczucia w ogóle. Jeśli są one stanem, nie ważne czy pozytywnym czy negatywnym, po prostu jakimkolwiek to nie mam prawa ich znać, ponieważ ja chyba... nie czuję nic. Jak bardzo ironiczny bywa los skazując mnie na pustkę? Jak długo czasu będę tu tkwił, skoro osiągnąłem już zakładany cel? Nie mam uczuć, nie czuję strachu, cierpienia, bólu czy smutku. Przecież tak On powiedział, ale przecież mógł kłamać, prawda? Przecież powiedział też, że to miejsce stanie się moim domem, a... Chciałbym wiedzieć, czym jest dom. Czy to tylko kilka ścian i mebli, które umożliwiają życie? Czy to coś więcej? Czym jest dom?
Jeśli dalej będę się zastanawiał nad tym wszystkim, prędzej czy później zwariuję... Nie pomogą mi stany trzeźwości między jedną walką, a drugą, już nie będę mógł się wyciszyć i uspokoić, zrobi się tylko gorzej. Tylko czy ja nadal mam na siebie wpływ? Czy nadal jestem... kim?



*******

Informacje:
Rozumiem to, jeśli ta notatka wam się nie spodoba, jednak wierzcie mi, wraz z następnymi wpisami, to co tutaj będzie miało miejsce... zaskoczy was. Obiecywałem, że ten blog będzie się różnił od wszystkich innych. Oto kolejna różnica. Chaptery z cyklu Rozdział 0 będą dotyczyć tego, co Naruto przeszedł przez 10 lat nieobecności w wiosce (a więc będzie to okres sprzed akcji głównej), oraz będę one prowadzone przez samego Uzumakiego, to będzie tylko i wyłącznie jego monolog. Oznacza to kilka rzeczy na raz. Notatki (przynajmniej na początku) będą nieco krótsze niż w cyklu Rozdział 1 i rozdziały następne, ponieważ brak tu narratora, innych bohaterów czy dialogów. Dodatkowo, położę duży nacisk na uczucia i stany Naruto tak, żebyście mogli zrozumieć jego działanie w następnych chapterach (powoli nadchodzi koniec Rozdziału 1, co się z tym wiąże szykuje się trzymający w niesamowicie wielkim napięciu 'ending' oraz nieprawdopodobny pierwszy chapter Rozdziału 2).
PS. Mam nadzieję odpowiedzieć na dużo pytań w komentarzach. Chcę, żebyście rozumieli formę mojego opowiadania, a swoje wątpliwości rozwiejecie właśnie pytając.
PS. 2 Zaraz posypią się hejty na mnie i bloga :D

czwartek, 10 października 2013

Rozdział I- Koniec Gry

04. Koniec Gry





W miesiąc po wydarzeniach z poprzedniego rozdziału, blondyn o niebieskich oczach dostąpił zaszczytu spotkania się z Hokage, jednak co warto dodać, droga do upragnionej rozmowy z władcą wioski była długa i usłana licznymi oszustwami, ukrywaniem prawdy oraz śledztwem, prowadzonym przez trójkę Shinobi. Stało się dokładnie tak, jak zaplanował to Naruto; Jirayia, Kakashi oraz Shikamaru nie zdobyli żadnych znaczących informacji o nim, ponieważ nie dał im najmniejszych powodów do podejrzeń. Wiódł życie najzwyklejszego mieszkańca wioski. Wstawał wcześnie rano, jadł śniadanie, biegał codziennie przez 45 minut, robił zakupy w tych samych sklepach co wszyscy inni mieszkańcy wioski, jednym słowem- niczym się nie wyróżniał. Tsunade-sama znudzona bezwartościowymi informacjami od swoich szpiegów postanowiła samodzielnie porozmawiać z nowym mieszkańcem, by dowiedzieć się czegoś, od niego samego. Tu właśnie rozpoczyna się akcja tego chapteru.

Korytarz którym szedł blondyn pilnowany był tradycyjnie przez stacjonujących ANBU, były to prewencyjne środki ostrożności podjęte po ataku Orochimaru na Sarutobiego. Został on oddzielony od swoich najbardziej zaufanych ANBU ponieważ znajdowali się oni zbyt daleko tuż przed atakiem. Z tego właśnie powodu nikogo już nie dziwił widok tak licznych członków organizacji w budynku Hokage. Stojąc już pod drzwiami gabinetu jednego z Sanninów, zaciekawił go widok dwóch członków ANBU, którzy pilnowali wejścia. Nie ruszyli się nawet o centymetr mimo spojrzenia Naruto. Znał ich tożsamości, patrząc w miejsce gdzie za maską powinny znajdować się oczy, uśmiechnął się delikatnie, po czym zapukał w drzwi.
-Wejść!- Po usłyszeniu tych słów wszedł do środka, ukłonił się po czym stanął przed biurkiem.
-Nie rozumiem dlaczego najważniejsza osoba w wiosce wzywa kogoś takiego jak ja na rozmowę...
Tsunade-sama odsunęła powoli niewielkich rozmiarów stos dokumentów na bok po czym skierowała swoje zamyślone spojrzenie na rozmówcę.
-Ile czasu mieszkasz w wiosce?- zadała pytanie, które było tylko preludium prawdziwego celu rozmowy.
-Jestem tu nieco ponad miesiąc. Nadal nie rozumiem co tutaj robię. Moje zachowanie w wiosce jak i całym Kraju Ognia jest nienaganne, nie przekraczam zasad obowiązujących tutaj, myślę, że mogę już to powiedzieć; jestem zwykłym mieszkańcem wioski.
-Nie zrozum mnie źle, po prostu chcę znać swoich podopiecznych, ta wioska jest dla mnie wszystkim i zrobię wszystko, żeby ochronić ją przed nieznanym zagrożeniem.
Mimo braku jakiejkolwiek zewnętrznej reakcji, te słowa zaciekawiły gościa. Dopatrzył się w nich dwóch różnych myśli. Po pierwsze, obecny Hokage jest gotów zaryzykować wszystko, poświęcić więcej dla dobra wioski, niż każdy poprzedni. Po drugie, odnoszę wrażenie, że ma już dość zabawy ze śledzeniem mnie i postanowiła dowiedzieć się czegoś samodzielnie, pytając o to wprost. To może być interesujące...
-Czy coś zagraża wiosce? -spytał przerywając swoje wewnętrzne rozważania.
-Ludzie obawiają się nieznanego, to tkwi w naszej naturze. Jeśli pojawia się coś, co nie do końca potrafimy zrozumieć czy poprzeć faktami na początku czujemy do tego niechęć. Staramy się wtedy wyizolować zagrożenie, jakby... sprawić by żyło w odosobnieniu, z dala od nas. Potem przychodzi czas gdy zaczynamy akceptować życie zaledwie ulicę od zagrożenia, zaczynamy ignorować własne instynkty samozachowawcze. I właśnie wtedy nadchodzi atak... -spoglądając w dokumenty o swoim rozmówcy- Black Heart, rozumiesz o czym mówię?- imię wypowiedziała przez usta ułożone w uśmiech, zdając sobie sprawę z tego, że to tylko pseudonim ukrywający prawdziwą tożsamość, jednak nie zdecydowała się spytać o to kim jest naprawdę.
Zabawne, nieświadomie idealnie ubrała w słowa dwie sytuacje. Jedna, obecna, miała na myśli mnie, to ja zamieszkałem w odosobnionym miejscu, z dala od ludzi, którzy po jakimś czasie przyzwyczaili się do mojej obecności w wiosce. Druga, to co stało się ze mną 10 lat temu. Gdy będąc na odosobnionej polanie będąc rozgoryczonym dzieckiem zignorowałem potencjalne zagrożenie. W obu przypadkach ciosy nadchodzą niespodziewanie.
-Aż nazbyt dobrze. W takiej sytuacji jakakolwiek moja prośba, będzie nie na miejscu, tym bardziej ta o którą za chwilę poproszę. Chcę wziąć udział w egzaminie na Chuunina, który odbędzie się za 3 dni.
-Ustalmy, że zignoruję Twoją prośbę nie tylko dlatego, że nikt w wiosce nie wie nic na Twój temat, ale głównie dlatego, że do egzaminu tej rangi, nie może przystąpić osoba, która nie ukończyła akademii. Innymi słowy, nie będąc Geninem, nie możesz zostać Chuuninem.- Hokage spokojnym tonem wytłumaczył niemożliwość spełnienia prośby.
-Ten bardziej problematyczny warunek, który jest regulaminową przeszkodą w przystąpieniu do egzaminu, w rzeczywistości wcale nie jest problemem, ponieważ posiadam rangę Genina.
-W istocie posiadam dokument potwierdzający Twój stopień Shinobi, jednak brak w nim informacji o wiosce, w której został nabyty, co jest dyskwalifikujące...
-Nie. Dane co do wioski w której zdobyło się rangę Genina nie są potrzebne by przystąpić do egzaminu. Z tego co mi wiadomo, są one utajnione, jednak nie jest to przeszkodą. Chcecie się dowiedzieć gdzie zdałem akademię? To tylko ciekawość i chęć oszacowania siły kandydata, dane te nie są potrzebne by spełnić moją prośbę, nie istnieją żadne przeszkody.
-Ciężko mi to przyznać, jednak masz rację. Będąc szczerą, muszę powiedzieć, że dużo osób w wiosce jest ciekawa tożsamości nowego mieszkańca. Przechodząc do sedna, mam dla Ciebie dwie informacje. Pierwsza z nich dotyczy dokumentu, który musisz wypełnić przed przystąpieniem do egzaminu. Podpisując go zrzekasz się prawa do żądania zadośćuczynienia w związku z potencjalnymi obrażeniami. To zabezpieczenie dla osób chcących przystąpić do egzaminu, a które nie ukończyły akademii w Wiosce Liścia. -Mówiąc to przesunęła jednostronicowy dokument na drugą krawędź biurka, który niebieskooki podpisał bez zastanowienia.
-Dobrze, teraz druga kwestia. Jeśli znasz regulamin wiesz, że nie możesz przystąpić do egzaminu samodzielnie. Zostaniesz włączony do Drużyny 7, która niedawno straciła jednego z shinobi. Twoimi partnerami będą Sakura Haruno oraz Sai, a kapitanem jest Kakashi Hatake. Nie interesuje mnie Twoje zdanie na ten temat. Jeśli chcesz zdobyć stopień Chuunina, nie masz wyboru, wszystkie inne drużyny są kompletne. Drużyna 7 zostanie o tym powiadomiona osobiście przeze mnie. Wyłączając dzień dzisiejszy, masz dwa dni na przygotowanie się do testu oraz poznanie towarzyszy. Przekażę kapitanowi by urządził zebranie jutro o 7 rano na boisku treningowym numer 1. Tymczasem to wszystko co mam Ci do przekazania, możesz odejść.
Błękitnooki wstał, zmierzając w stronę wyjścia odwrócił się twarzą w stronę Hokage wykonując niski ukłon po czym powolnym krokiem opuścił gabinet.
Nie mając planów na resztę dnia, skoro i tak nie może spotkać się dziś z resztą Team 7, postanowił udać się do domu przestudiować książki i zwoje zbierane przez ostatni miesiąc. Nie było to łatwe zadanie, porównując je do metodologii nadawania misjom stopni, było to zadanie rangi S+. W końcu nie jest łatwo zebrać dane dotyczące Zakonu Cienia, jego byłych członków oraz samego Shawna...


***
(Ranek, boisko treningowe numer 1)
-Cześć Sai! Jak zwykle o czasie?
-Cześć Haruno-sama, wiesz że lubię punktualność.
-I rysować...
-Tym razem trenuję nowe jutsu na potrzeby egzaminu, jednak wątpię w to, że uda mi się je ukończyć na czas. Tym bardziej, że zostałem dziś wezwany, podobnie jak Ty, na nadzwyczajne zebranie naszej drużyny. Wiesz kim jest ten chłopak?
-Jedyne co o nim wiem, to że nazywa się Black Heart i co oczywiste, włączając się do składu naszej drużyny, chce przystąpić do egzaminu.
-Nie wiem czy to jest dobry pomysł, może być tylko zagrożeniem dla nas. Pomyśl, nawet jeżeli nie jest to nasza pierwsza próba uzyskania rangi Chuunina, nawet jeżeli wiemy sporo o przebiegu egzaminu, to w momencie pojawienia się niebezpieczeństwa nie mamy żadnej pewności co do reakcji nowego członka drużyny. To może być niebezpieczne dla nas obojga...
-Mam nadzieję, że nie będzie to rozwydrzony, głośny i nieznośny dzieciak, który będzie chciał pchać się we wszystkie możliwe tarapaty, musiałabym go...
Pojawienie się kapitana drużyny przerwało rozmowę dwójki znajomych, jednocześnie wprawiając ich w osłupienie.
-Kakashi-sensei jest jeszcze kilka minut przed 7... -Sakura jakby spodziewając się zagłady świata z powodu przyjścia przed czasem swojego sensei, który zawsze się spóźniał nie mogła uwierzyć w to co widzi- Dlaczego się nie spóźniłeś?
Kakashi widząc miny swoich podopiecznych i słysząc ich ton głosu roześmiał się gardłowo, śmiał się tak przez kilkadziesiąt sekund płacząc ze śmiechu, dopóki nie napotkał morderczego spojrzenia Haruno.
-Każdy lubi dla odmiany przyjść o czasie, spóźnienia już chyba wyszły z mody- chcąc dalej zażartować powiedział to zamyślonym głosem, drapiąc się po brodzie.
Na jego nieszczęście, to było za dużo dla Sakury. Jej cierpliwość wyparowała w mgnieniu oka, zaczęła z furią napierać na swojego mistrza. Sytuacja zrobiła się jak najbardziej poważna, ponieważ młoda kunoichi używała skoncentrowanej w pięściach chakry, sensei był świadomy, że jeden trafiony cios spowoduje ogromne obrażenia, jedynym wyjściem było aktywowanie Sharingana, co było jednoznaczne z zakończeniem walki. Przy wyprowadzaniu kolejnego ciosu przez Sakurę, złapał ją za nadgarstek i szybkim ruchem wykręcił jej rękę znajdując się już za jej plecami. Kopnął ją w miejsce z tyłu kolana, tak że zgięta noga oraz ciężar Kakashiego sprawił, że runęła na ziemię. Sensei nadal wykręcając jej rękę, swoją drugą wolną ręką założył jej dźwignię na szyję, chcąc ją poddusić. Każdy jej ruch pozbawiał ją teraz chakry, więc walka była skończona. Na koniec powiedział jej do ucha "Robisz wielkie postępy, mam nadzieję, że następnym razem nie będę musiał używać Sharingana". Po czym oboje wstali z uśmiechami na ustach po udanym sparingu i podeszli w stronę Saia, który nawet nie zaszczycił ich spojrzeniem, co było reakcją na ich kolejną głupią zabawę w sparingi. W tym samym momencie czarnowłosy zdał sobie sprawę, że jest już 7, nowego członka drużyny jeszcze niema, co oznacza, że za chwilę się spóźni, a tego nigdy nie tolerował.
-Bardzo interesujące przedstawienie, czy wasze spotkania zawsze tak się zaczynają?
Słów tych nie wypowiedział Kakashi, Sai, czy Sakura. Popatrzyli oni zdziwieni na siebie po czym ktoś spadł z nieba. Właściwie to spadł z drzewa, jednak zrobił to z taką gracją i pewnością, że dwójka Shinobi z Team 7 wyrażała uznanie. Tylko jedna kunoichi była zdenerwowana zachowaniem nowego członka drużyny.
-Mamy powierzyć sobie życia, a on tak się zachowuje? - to zdanie Haruno rzuciła ze złością, jednak w powietrze, nie było ono skierowane do nikogo.
-Jeśli o to chodzi, byłem tutaj na długo przed czasem. Postanowiłem poleżeć na jednej z gałęzi, odpocząć, a tymczasem obejrzałem ciekawy sparing, który wbrew pozorom, nie był jednostronny. Jednak wybaczcie mi moje maniery, nazywam się Black Heart, zostałem włączony do Drużyny 7 przez Hokage Wioski Liścia, wszyscy czerpiemy z tego korzyści. Ja tylko mam nadzieję zaadoptować się w drużynie w stopniu pozwalającym nam przebrnąć przez egzamin bez szwanku.
-Chyba muszę powitać Cię w drużynie, mam na imię Kakashi, jestem kapitanem. To jest Sakura-powiedział patrząc niepewnym wzrokiem na wciąż zdenerwowaną dziewczynę- a to jest Sai.
-Miło nam Cię poznać- z grzeczności wtrącił się czarnowłosy.
-Mówi się, że najlepiej można poznać osobę poprzez walkę, a skoro widziałeś sparing mój i Sakury, zmierzysz się z Saiem. Czy to Ci odpowiada?
Blondyn pokiwał głową w potwierdzeniu po czym obaj przeciwnicy oddalili się od drużyny chcąc zacząć pojedynek.
Mierząc się wzrokiem, jako pierwszy kunaiem zaatakował Naruto, jednak jego przeciwnik w ogóle się nie poruszył, mimo zbliżającego się ataku. Mając w pamięci spóźnienie się blondyna oraz jego złe pierwsze wrażenie, nie chciał przeciągać walki i szturchać się kunaiami. Gdy niebieskooki był wystarczająco blisko, Sai wykonał pieczęć i tuż przed nim pojawiły się dwa biało-czarne tygrysy, które również rzuciły się do ataku, chcąc szybko wyeliminować przeciwnika. Black Heart wolną dłonią sięgnął po katanę znajdującą się na jego plecach po czym będąc w locie wykonał nią precyzyjne cięcie eliminując pierwszego potwora. Lądując na ziemi, odepchnął się delikatnie nogą na bok schodząc z pola rażenia techniki przeciwnika po czym przeciwległą nogą odbił się ponownie od ziemi i wylądował tuż obok zdezorientowanego tygrysa, wbijając mu kunai w szyję, jednocześnie dezaktywując technikę. Nie czekając na reakcję przeciwnika, dosłownie rozpłynął się w powietrzu. Sai nie wiedząc gdzie znajduje się przeciwnik wyciągnął Tantō i przyjął pozycję obronną, jednocześnie rozglądając się dookoła w poszukiwaniu przeciwnika. To był koniec walki. Nagle Naruto 'zmaterializował' się za nim krzyżując katanę i kunai na jego szyi uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Sai z przerażeniem wziął głęboki wdech jednocześnie raniąc delikatnie swoją szyję o przystawione do niej ostrza. Przełknął ciężko ślinę po czym dwukrotnie klepnął przeciwnika w nogę na znak poddania się. Naruto zabrał ostrza spod jego szyi, jednak Sai nadal czuł się dziwnie. Potrafił jak niewiele innych osób wyczuć zamiary przeciwnika. Teraz właśnie czuł niepohamowaną chęć mordu bijącą od przeciwnika. Zdał sobie sprawę, że właśnie teraz, w czasie niepozornego sparingu był bliżej śmierci niż kiedykolwiek wcześniej. Nie był pewien co do tego, czy Black nie dostrzegł tego, że nabiera powietrza w płuca, co równało się z większym naciskiem skóry na ostrza. Ale jeśli zdawał sobie z tego sprawę, to dlaczego nie odsunął broni nawet o centymetr? Nikt z takiej odległości by tego nie zauważył, a to do cholery był tylko sparing! To oznacza, że nie odsunąłby się nawet jeśli próbowałbym się uwolnić, uciec. To skończyłoby się moją śmiercią. W sparingu bez żadnej wartości...
Naruto uważał że osiągnął swój cel, zaprezentował swoją siłę, która wzbudziła szacunek drużyny, jednocześnie nie pokazując nawet cząstki swoich realnych możliwości. Obaj udali się w stronę Kakashiego i Sakury, Ci z kolei mieli szeroko otwarte oczy, nawet sensei aktywując Sharingana w momencie rozpłynięcia się Black Heart'a w powietrzu, nie dostrzegł chwili w której pojawił się on za Saiem. A Sakura było po prostu pod wrażeniem umiejętności nowego członka drużyny. Wiedziała że Sai jest silny, znała jego przeszłość, dlatego była zdziwiona, że ktoś go pokonał w tak szybki i prosty sposób, na dodatek nie używając żadnych jutsu. Szczerze mówiąc, nawet nie zwróciła uwagi na zniknięcie Black, ani na to jak pojawił się tuż za Saiem. Zignorowała najciekawszy aspekt walki...
-Gratulacje dla was obu-odezwał się Hatake- to była... szybka walka. Myślę, że swoimi umiejętnościami taijutsu jesteś w stanie dużo dać drużynie w czasie egzaminu, jednak nadal nie mamy pojęcia jaki jest Twój poziom w genjutsu oraz ninjutsu.
-Szczerze mówiąc, znam kilka innych technik, ale nie sądzę żebym był w stanie kogoś nimi zaskoczyć.-skłamał chcąc jak najdłużej skrywać swoje możliwości, które byłyby w stanie przerazić nawet Kopiującego Ninje.
-Mam nadzieję, że jesteś w błędzie. Sakurze i Saiowi mogę zdradzić, że ten egzamin będzie trudniejszy i bardziej wycieńczający niż dwa poprzednie. Tymczasem, skoro przekonaliśmy się, że możemy zaufać Twoim możliwościom, pora poznać się nieco bardziej prywatnie. Zapraszam was na ramen, tym razem to ja stawiam.
Stali członkowie Team 7 zareagowali bardzo pozytywnie na tą propozycję, jednak byli zaskoczeni dzisiejszym dniem. Najpierw ich sensei pojawił się po raz pierwszy w życiu przed czasem na spotkaniu, a teraz proponuje im wyjście do restauracji, mało tego, zgodził się za wszystko zapłacić! Tylko mina blondyna była...dziwna.
-A co to jest ramen?
-Nie ma sensu tracić czasu na idiotę, który nie zna ramen -Sakura całkowicie go zignorowała oraz obraziła po raz kolejny. Naruto powoli zaczynał mieć dość jej zachowania względem nie tylko jego, ale również Kakashiego- jej senseia!
Cała czwórka jednak udała się w zgodzie na posiłek. Po zamówieniu 4 porcji ramen, dla każdego po jednej, tylko Naruto patrzył się w swoją miskę z spojrzeniem pełnym nienawiści. Reszta, obserwując jego reakcje na ramen zaczęła się śmiać. Gdy już po kilkunastu sekundach się uspokoili, spytali się nowego członka Drużyny czy coś jest nie tak, w końcu nikt jeszcze nie był w stanie odmówić zjedzenia ramen.
-Ja po prostu... Nie jadam mięsa -szczerze wyznał blondyn napotykając niezrozumiałe spojrzenia reszty.
-Przecież każdy Shinobi by mieć siłę do treningów, walk i codziennych trudności musi jeść mięso- powiedział Sai- nawet Sakura dbając o swoją linię je mięso. Dlaczego Ty miałbyś nie spróbować?
-To nie tak. Kiedyś rzeczywiście, jadłem mięso i to w dużych ilościach. Jednak od jakiegoś czasu spożywam warzywa, owoce, ryby, prawda Kakashi? -Sensei zakrztusił się połykanym właśnie jajkiem.
-Każdy powinien zdrowo się odżywiać, to oczywiste, ale nie rozumiem dlaczego pytasz o to mnie. -Powietrze wokół zrobiło się gęste, dwaj Shinobi patrzyli sobie prosto w oczy, tutaj nie było już podziału na Jounin-Genin i związanym z tymi rangami szacunkiem. Sai i Sakura nie ukrywając zdziwienia przyglądali się tej scenie, chcąc dowiedzieć się o co chodzi, jednak nie przerywając im, co mogłoby zakończyć tą wymianę zdań.
-Myślę, że to jest odpowiedni czas.
-Na co?
-By nasza czwórka szczerze między sobą porozmawiała. Stałem się Shinobi Konohagakure, mam już takie same prawa jak wy, spotkanie jest tym czego oczekuje.
-Ale Black Heart, my właśnie jesteśmy we czwórkę, w trakcie spotkania...-Sakura nie wytrzymując już z ciekawości, musiała się wtrącić. Naruto przenosząc na nią swój wzrok odpowiedział -Tu nie chodzi o naszą czwórkę. -Ponownie przeniósł spojrzenie na Hatake -Tutaj chodzi o naszą czwórkę Kakashi-sensei. Dziś po zachodzie słońca w gabinecie Hokage, cała czwórka Tsunade-sama, domyślam się, że wszyscy będziemy mieć dużo do opowiadania.
-Dziś to niemożliwe, misja...-nie chcąc zdradzać jakichkolwiek szczegółów poz
ostałej, niezwiązanej ze sprawą dwójce, Kopiujący Ninja starał się mówić takimi ogólnikami, że tylko Naruto byłby w stanie je zrozumieć.
-Nie. Posiadasz nieaktualne dane. Do zobaczenia.Wypowiadając te słowa wstał, przeprosił za przerwanie posiłku i wyszedł z zamiarem udania się do domu, będąc jednak głodnym, wcześniej postanowił udać się do sklepu po świeże warzywa, oraz na targowisko po ryby, które od momentu uwolnienia się od Zakonu Cienia, były głównym składnikiem jego menu. Po przygotowaniu obiadu oraz popołudniowym treningu udał się do sypialni odpocząć chwilę. Nie był to specjalnie meczący dzień, jednak wiedział, że wieczorne spotkanie może mieć... dwojaki przebieg. Po drzemce wziął prysznic, skomplementował wyposażenie Shinobi po czym ruszył w drogę do siedziby Hokage. Spacerując ulicami wioski sporadycznie mijał ludzi, którzy w znaczącej większości jedli kolacje w swoich domach. Wioska powoli kładła się do snu, słońce już zaszło, a księżyc powoli zaczynał rzucać blask na najwyższy monument Konohy- głowy Hokage. Był to interesujący widok, podczas gdy cała wioska układała się do snu, jej władcy jakby się budzili, chcąc chronić ją przed złem właśnie wtedy, gdy mieszkańcy najmniej się tego spodziewają. Zajęty rozmyślaniami nie zauważył, że dotarł już na miejsce. Wziął jeden nieco głębszy wdech stojąc już pod drzwiami gabinetu, wchodząc po chwili do środka.
Znajdowali się tam już wszyscy ludzie z którymi chciał porozmawiać. Tsunade-sama, Kakashi, Shikamaru oraz Jirayia.
-Pewnie zdążyliście w znaczącym stopniu mnie już poznać. Sam również mam o was dosyć obszerną wiedzę. Na początek może zadam proste pytanie: Jaki mieliście cel w śledzeniu mnie?
-Czy jesteś dla nas zagrożeniem? -To Tsunade mu odpowiedziała, jednak jego to nie zadowoliło.
-Nie było mnie w wiosce przez 10 lat, ale czy od tamtego czasu mile widziane jest odpowiadanie pytaniem na pytanie? -Miny osób będących w pokoju, dopiero po kilkudziesięciu sekundach niezrozumienia, zmieniły się w niedowierzanie.
-To niemożliwe...
-Czy to naprawdę Ty?
-Nazywam się Naruto Namikaze. Syn Minato Namikaze i Kushiny Uzumaki, Jinjuriki Dziewięcioogoniastej bestii. W wieku 5 lat na zlecenie starszyzny, psychicznie i fizycznie maltretowany uciekłem z wioski. Zagrożenie uwolnienia bestii zostało oddalone, misja zakończyła się sukcesem. Jedno tylko mnie bawi. Zdecydowaliście się wyrzucić mnie z wioski, poddaliście ostracyzmowi, a następnie spędziliście dwa lata na szukanie mnie...
-Jak śmiesz zwracać się w ten sposób do Czcigonej! -Shikamaru nie wytrzymał tonu głosu jakim mówił Naruto, zdenerwowany złapał go za koszulkę, którą miał na sobie chcąc go odciągnąć do tyłu i dać do zrozumienia co o nim myśli. Niefortunnie, zrobił to ze zbyt dużą siłą, mimo iż blondyn nie poruszył się nawet o centymetr, koszulka została dosłownie rozszarpana, zerwana z jego ciała, ukazując obecnym makabryczny widok. Tsunade-sama zasłaniając usta dłońmi, drżącym głosem spytała:
-Co Ci się przytrafiło przez te 10 lat?
-Żadne z was nie chce tego wiedzieć. -Beznamiętny, pozbawiony jakichkolwiek uczuć głos najzwyczajniej unosił się w powietrzu, jakby nie należał do nikogo z obecnych. Problem tkwi w tym, że to nie ja powinienem być waszym zmartwieniem. -Napotykając pytające, choć wciąż pełne obrzydzenia spojrzenia naprędce dodał:
-Wiosce grozi zagłada...



***********
Jestem jak najbardziej zadowolony z tego rozdziału, pod każdym względem. Zwiększyłem jego długość w porównaniu do poprzednich części, wprowadziłem więcej napięcia, więcej akcji, nieco humoru, a sprawne oko dostrzeże coś, co zostanie użyte w coraz bliższej
Wielkiej Niespodziance ;)
Komentujcie, nie ważne czy pozytywnie czy negatywnie, zostawiajcie po sobie ślad. Ilość użytkowników oceniam nie po wyświetleniach, ale po liczbie osób komentujących. Jeżeli naprawdę bardzo wam się podoba moja twórczość, propagujcie tego bloga w miarę swoich możliwości
Do usłyszenia w komentarzach ;)
Szablon wykonała Sasame Ka z Zatracone Dusze