piątek, 4 lipca 2014

Rozdział 1-Zmierzch jutra

12. Egzamin: Finał

Konohamaru Sarutobi vs. Black Heart

Z każdym następnym krokiem skierowanym ku arenie niepokoił mnie głos z niej dochodzący. Szczerze mówiąc, zakładałem dwa scenariusze. Pierwszy z nich to ogromny, wręcz ogłuszający hałas dobiegający z miejsca do którego właśnie zmierzałem. Mógłby on być spowodowany niezadowoleniem z powodu przerwania przez Hokage egzaminów, co jednocześnie oznaczało odwołanie walki finałowej. A to przez Saia. Drugi natomiast zakładał absolutną ciszę i skupienie w oczekiwaniu na werdykt Hokage, który prawdopodobnie miał dopiero zapaść. Jednak żadne z moich przewidywań nie miało odzwierciedlenia w rzeczywistości. W istocie, ze środka stadionu dobiegał dźwięk, jednak nie był on tak głośny jak zakładałem w pierwszym z moich dwóch scenariuszy. Jeśli mógłbym go określić jakimś adekwatnym do sytuacji słowem to nazwałbym te szmery... oczekiwaniem. Tak, najprawdopodobniej ludzie zgromadzeni na widowni rozmawiali miedzy sobą w zniecierpliwieniu, a jako że na arenie znajdowało się mnóstwo osób, hałas ten był bardzo wyraźny. Pytanie jakie sobie zadawałem brzmiało; co to oznacza? Gdy czegoś nie wiesz, nawet jeżeli jesteś Shinobi, nawet jeśli jesteś cholernie dobrym Shinobi jest prosty sposób w jaki można rozwiać wszelkie wątpliwości. Zapytać kogoś. Dlatego właśnie tuż przed drzwiami za którymi rozpościerała się arena gdzie my wszyscy walczyliśmy by zdobyć uznanie w oczach osób silniejszych i bardziej doświadczonych od nas skręciłem w lewo, po czym wszedłem po schodach, chcąc zapytać o co właściwie chodzi kogoś z przyszywanej mi drużyny 7.
-Dobra, jestem już na odpowiednim piętrze, Sakura powinna być w okolicy- przystanąłem na chwilę kucając, po czym przyłożyłem rękę do podłoża by wyczuć jej chakrę, dokładnie tak jak nauczył mnie ten przeklęty Yami- niby prawa ręka Shawna, a miał tak bardzo przepraszający wyraz twarzy gdy pełen żądzy zemsty z uśmiechem na ustach szedłem w jego stronę w oczywistym celu. Nawet teraz kąciki moich ust unoszą się w górę gdy przypominam sobie tę scenę.-Nie ma sensu dłużej tego rozpamiętywać, pora pogadać z Sakurą. Z łatwością ją wyczułem i teraz szedłem wprost do niej, nie przejmując się zbytnio komentarzami otaczających mnie ludzi. Czy mi się wydawało, czy narzekali, że nie ma mnie jeszcze na arenie?
-Hej Sakura! O co chodzi? Czy nie powinien być już rozgrywany następny pojedynek? -coś dziwnie teraz wyglądała, jakby czymś bardzo zdenerwowana, wyprowadzona z równowagi...
-Gdzie. Ty. Do. Cholery. Byłeś?!
-Ale o co chodzi? Musiałem pójść się odświeżyć i wysikać, a teraz mów o co chodzi bo nie chce mi się czekać zbyt długo na odpowiedź- jeśli by się zastanowić, nie żartowałem już od baaardzo długiego czasu, a tego dnia przyda mi się trochę rozluźnienia, przecież nie mogę być przez cały ten czas spięty. Tylko tej kobiecie mój żart chyba się nie spodobał, gdyż przyjęła pozycje do ataku. Słyszałem o jej temperamencie i o tym jaka jest jej reakcja gdy ktoś ją zdenerwuje i szczerze mówiąc miałem jej dość, gdyż już kilkukrotnie zdążyła wyprowadzić mnie z równowagi swoim obcesowym napadem agresji. Po ostatnim takim wybuchu obiecałem sobie, że jeśli zdarzy się coś podobnego raz jeszcze, przestanę być obojętny. Wiedziała o tym, ale najwyraźniej nie nauczyła się kontrolować swoich emocji, jej pech.
-JA CI DAM SIKU!!- po czym jak gdyby nigdy nic zrobiła krok do przodu, jednocześnie wykonując zamach swoją drobną, w porównaniu do przeciwników z którymi miałem nieukrywaną przyjemność walczyć, rączką z której chakra wręcz się wylewała zwracając tym samym uwagę wszystkich dookoła. Moja reakcja była natychmiastowa, musiała zresztą taka być gdyż taki cios mógłby poważnie mnie zranić...
Natychmiast zszedłem z linii ataku wykonując skręt barkiem, jednak pozostając ciągle w tym samym miejscu. Ręka Sakury, tak wypełniona chakrą przeleciała jakiś centymetr od mojej twarzy, a ja poczułem silne uderzenie sprężonym powietrzem, które prawie mną zachwiało. Prawie, ale i tak przesadziła. Nikt nie będzie już nigdy zachowywał się w ten sposób w stosunku do mnie. W ułamek sekundy po tym jak jej ręka minęła moją głowę stałem już za nią z kunaiem przy szyi w jednej dłoni, oraz jej wykręconą ręką w drugiej. Była tak uparta, że próbowała jeszcze walczyć, wyrwać się, protestować i krzyczeć mimo, że to ona zaatakowała mnie, nienawidzę takich charakterów, pełnych hipokryzji i nie potrafiących zachować zimnej krwi. By ją uspokoić kopnąłem w jej tylne zgięcie kolana po czym zbliżyłem się do ucha już klęczącej Sakury szepcząc: Swoją postawą, zachowaniem, charakterem, całą sobą gonisz śmierć, która jak na złość ci ucieka. Jednak przy następnej próbie to ona załapie ciebie. Pamiętaj o tym.
Nie bawiąc się w przywrócenie jej do pionu, zarówno z kolan jak i psychicznie bo wyglądała na nieco przerażoną nie dostrzegając jakichkolwiek uczuć w moim głosie, jakby ich tam nie było teleportowałem się na środek areny. Miałem już w dupie te spojrzenia pełne niedowierzania, szoku, zdziwienia moimi umiejętnościami i tak dalej. To jest finał, pora zasłużyć na pożądaną przeze mnie rangę. Spojrzałem na sędziego, który czekając już zbyt długo na mnie po chwili zaczął pojedynek, zwróciłem się jeszcze do mojego przeciwnika: Niezależnie od wyniku tej walki, od jej skutków chciałbym się z tobą spotkać gdy wszystko już się skończy, po czym ruszyłem w jego stronę z chęcią walki wręcz. On jednak stał spokojnie, nie poruszył się nawet o centymetr mimo iż byłem coraz bliżej. Będąc kilka metrów od niego, układając już całe ciało w pozycji do ataku rękoma poczułem ból tuż przy lewej kostce oraz silny podmuch powietrza. Natychmiast się zatrzymałem by sprawdzić co tak właściwie się stało, jednak oprócz strużki krwi cieknącej ze stopy oraz tumanów piasku wzbitego w powietrze nie zobaczyłem nic więcej. Oczywiście, mogłem zacząć snuć wnioski i domysły, jednak nie miałem żadnych poszlak, które w czymś by mi pomogły. No, może oprócz tej, że to jest jego sprawka...
Ileż to razy płaciłem wysoką cenę za swoją nieuwagę czy brak rozwagi, ale nadal niczego się nie nauczyłem? Zlekceważony przeciwnik to przeciwnik z przewagą. Dużą przewagą. W ułamku sekundy gdy oceniałem stan mojej nogi młody Sarutobi przystąpił do ataku. Na moje szczęście w ostatniej chwili dostrzegłem kątem oka kunai lecący w moją stronę i zdążyłem zrobić unik, jednak nie byłem w stanie uniknąć cholernie silnego kopnięcia w lewe kolano. Tuż po tym mój przeciwnik próbował jeszcze walczyć wręcz, jednak widząc że z łatwością blokuje wszystkie jego ataki błyskawicznie się wycofał.
Cholera! Jeszcze jeden taki atak na tą samą nogę i poważnie mnie osłabi... Może nie ma umiejętności na najwyższym poziomie, jednak przyłożył się do taktycznego zaplanowania walki. Na chwilę obecną muszę rozgryźć jak zdołał mnie zaatakować Fuutonem, a zrobię to tylko i wyłącznie atakując. Z niewielką dozą samozaparcia ukryłem grymas bólu i na powrót przyodziałem pokerową twarz. Patrząc w oczy Konohamaru nie dało się nie dostrzec pewności siebie, planu na tę walkę i tego idiotycznego uśmieszku, który miał oznaczać przewagę. Wtedy to do mnie dotarło i cholera, musiałem przyznać, że już od dawna nikt tak mnie nie zaskoczył...
-Katon- Tajū Gouenka no Jutsu!

___________________________________________________________________________


-Muszę poprosić was o pomoc-zdecydowanym, pełnym pewności i słuszności co do planów jakie miałem zamiar zrealizować zwróciłem się do dwójki moich przyjaciół z drużyny. -Wreszcie dostałem to, na co my wszyscy czekaliśmy-jakby w zwolnionym tempie dobyłem z torby podłużne zawiniątko o trójkątnym kształcie. Powoli zdejmując osłaniający go, jakby przed ciekawskimi oczami wrogich ninja materiał.
-Jednak zła wiadomość jest taka, że na dzień dzisiejszy mam do dyspozycji tylko jedną sztukę wiec musimy być perfekcyjnie zgrani. Zapewne ciśnie wam się na usta pytanie, o czym ja w ogóle mówię. Otóż wiem, że mój przeciwnik jest o wiele, wiele silniejszy niż wygląda, wyczułem coś dziwnego w jego walce z Samurajem. Mimo, że nie wiem co to było dokładnie, jestem przekonany iż to co tam się stało było przerażająco silnym jutsu. Najbardziej jednak martwi mnie to, że nikt nic o nim nie wie, tylko tyle co sam powie o sobie, kontroluje wszelkie informacje na swój temat, a to sprawia iż muszę mieć plan na walkę który.... powiedzmy że nie jest do końca uczciwy.
-Ale to...- Moegi znów zaczęła prawić kazania dotyczące moich zamiarów. Powoli zaczynam mieć już tego dosyć...
-Tak, to nie jest w 100% zgodne z zasadami regulaminu, jednak już go nagiąłem przygotowując arenę do mojej walki z nim gdy jeszcze mierzyłem się z Moirą. To już się dzieje, pomożecie mi?
-Zawsze razem, czy nie tak mówiłeś?-powiedzieli równocześnie Moegi i Udon cytując słowa, które zawsze powtarzam nam gdy czeka nas coś ciężkiego do zrobienia. Pora wprowadzić ich w niuanse mojego planu i wracać na arenę. To wszystko i tak trwa już zdecydowanie zbyt długo...


___________________________________________________________________________


 Pole walki zmieniło się w piekło. Temperatura była ogromna, jedyne co otaczało naszą dwójkę to płomienie, wszechobecny ogień o dewastującej sile niszczył wszystko co spotkał na swojej drodze.. Po wypuszczeniu około setki mniejszych kul ognia i skierowaniu ich w stronę podłoża, zaczęło się istne pandemonium. Drzewa znajdujące się na uboczu pola walki, które miały dawać schronienie zmęczonym zbyt dużym tempem walki Shinobi schronienie zmieniły się w czarną stertę kurzu. Sposób w jaki zaatakował mnie Fuutonem był niezwykły, nie wykonał żadnych pieczęci, żadnego ruchu, nie mógł też trenować w Świątyni Wiatru ponieważ jest na to za słaby, a więc to musiał być trik. W jakiś sposób ukrył naturę chakry w podłożu. Jak łatwo się domyślić, natura wiatru kilkukrotnie zwiększyła siłę mojego Katona.Niestety, ON zbliżał się zbyt szybko do wioski, był już tuż tuż zatem nie wolno przeciągać mi już dłużej tejże walki. Pora to zakończyć w sposób jaki chciałem zrobić to od dawna.
-Suiton: Daibaikusi Shoha!
Nie dało się nie wyczuć nastroju widzów w tej chwili. Genin, którego naturą chakry jest wiatr używa Katona, by chwilę później wytworzyć tak ogromną ilość wody by ugasić płomienie spowijające całe pole walki, jednak szczerze mówiąc, w tej chwili miałem to w dupie. Już po chwili ogień zgasł, a na stadionie unosiła się para wodna wymieszana z absolutną ciszą. Nie było słychać żadnego szmeru, żadnego głosu czy odgłosu, przełykania śliny, niczego. To była TA chwila, ten idealny moment by wejść w ostatnią fazę planu. Nikt niczego nie zauważy, nikt nie zorientuje się jeśli to teraz zakończę. Już pora.
-Wybacz mi proszę-mówiąc ostatnie słowa niesłyszalnym szeptem skierowałem głowę ku Górze Kage i wyrytych nań podobiznom Ojców tej wioski, a w szczególności jednego. To jeszcze nie koniec tato...




*****

Chyba powinienem dodać coś od siebie. Wybaczcie mi tak długą przerwę, część z was już zapomniała o akcji z poprzednich dwóch chapterów i ten będzie niezrozumiały, jednak warto, uwierzcie mi, warto ;) Jest to przedostatni chapter tego rozdziału, w najbliższym wyjaśni się wszystko. Do usłyszenia.

piątek, 14 lutego 2014

Rozdział 1-Egzamin: Finały

11. Egzamin: Finały

Konohamaru Sarutobi vs. Black Heart cz.2

Naruto rozglądając się w lekkim zdenerwowaniu tą sytuacją zwrócił uwagę na swojego najbliższego rywala siedzącego w samotności oraz w pełni skupionego. Brązowo-włosy chłopak na szyi miał opaskę Shinobi Konohy której materiał był koloru niebieskiego oraz w tym samym kolorze chustę przewiązaną przez szyję. Ubrany był w ciemnoszary dres, który będąc rozpiętym pokazywał koszulkę ze znakiem Wioski w której się urodził i wychowywał. Czarne spodnie i wysokie buty dopełniały jego ubiór. Siedział na ławce ze złączonymi dłońmi, zaś łokcie podpierał na kolanach. Patrzył zamyślonym wzrokiem w skrawek ziemi tuż przed nim całkowicie ignorując otoczenie, jakby cały ten gwar widzów zgromadzonych na stadionie absolutnie do niego nie docierał. Blondyn z braku lepszego zajęcia w tej chwili podszedł do niego chcąc porozmawiać, oraz stworzyć grunt pod przyszłą relację. Syn Sandaime Hokage nie zwrócił na niego uwagi nawet gdy ten już podszedł i usiadł tuż obok niego.
-Masz jakieś plany na najbliższą godzinę?- spytał chcąc zacząć rozmowę w jak najbardziej naturalny i neutralny sposób
-Eee....-gwałtownie odwrócił głowę w stronę swojego rozmówcy będąc w tak bezceremonialny sposób wyrwanym ze swojego transu- nie zauważyłem jak podchodzisz, ale tak, w pewnym sensie mam pomysł jak spędzić ten czas.
-Czy aby nie przeszkadzam? Podszedłem do ciebie gdy byłeś taki skupiony, ciężko było zwrócić twoją uwagę, teraz mówisz, że masz jakieś plany...
-Nie, to nie tak! Po prostu... Myślałem o mojej kolejnej walce, walce z tobą, o taktyce i sposobach jakie pozwolą mi zdobyć przewagę. Przez wzgląd na mojego ojca nie tyle muszę wygrać, co zrobić wszystko by przechylić szalę zwycięstwa na moją korzyść. Taka jest rola dzieci Hokage-na te słowa Naruto uśmiechnął się w podświadomości.
-Nie zamierzam ci dawać żadnych rad, w końcu jesteśmy przeciwnikami, ale odnoszę wrażenie, że chcesz być Shinobi ze względu na ojca. Ciężko jest nam żyć z takim brzemieniem, ale musimy mieć świadomość, że walczymy tylko dla siebie i o siebie. Nic więcej. Wszystko sprowadza się do tego, że w przypadku zagrożenia życia sam musisz o siebie zadbać. Ideały wielkich ludzi mogą ci przyświecać, jednak nie uratują twojego tyłka. Pamiętaj o tym.
-Nie rozumiesz mnie ponieważ nie znajdujesz się w mojej sytuacji, dlatego twoje rady są delikatnie rzecz ujmując.... chwila, dlaczego mówisz w liczbie mnogiej? -Cholerny dzieciak, dobry jest, zwraca uwagę na szczegół, który starałem się przekazać mimochodem tak, by mógł za jakiś czas zastanowić się nad naszą rozmową. Pora kończyć tę wymianę zdań, zanim dowie się zbyt dużo jeszcze przed walką.
-Teraz to się nie liczy. Za kilkadziesiąt minut zmierzymy się ze sobą i oczekuję od ciebie pełni zaangażowania. Nie zadowolę się walką bez poświęcenia dla niej wszystkiego z twojej strony. Łatwe zwycięstwo nie da żadnej satysfakcji żadnemu z nas. Postaraj się młody. -mówiąc to wstał i odszedł zostawiając Konohamaru samego. Jeśli chce wykorzystać swoje atuty i moje słabe punkty musi przeanalizować każdy szczegół naszego starcia, zaplanować każdy ruch i każdą reakcję. Muszę dać mu czas, no i nie jest tak, że nie mam nic do roboty... Jeśli bym pozwolił Fū umrzeć ot tak w samym centrum wioski to mogłoby się skończyć raczej nieciekawie.
Po odbyciu rozmowy z młodym Genninem udał się do wnętrza stadionu. Po przekroczeniu masywnych ciemno-dębowych, wysokich na 3 metry drzwi, których szerokość przekraczała 2 metry zatrzymał się na chwilę i przykucnął. Po przyłożeniu dłoni do podłoża i chwili skupienia wyczuł chakrę Hokage i wiedział już w którym kierunku musiał się udać. Przemierzając liczne korytarze, który były rozświetlone przez wiszące naprzeciw siebie lampy musiał uważać by natknąć się przypadkiem na kogoś obcego. Oczywiście, mógłby się wtedy wywinąć udając niewinną, dobrze ułożoną osobę która zagubiła się w gąszczu korytarzy, jednak nie chciał wzbudzać jakichkolwiek podejrzeń. Drugą sprawą była konieczność wyciszenia swojej chakry. Nawet jeśli Tsunade wraz sakurą i resztą medic-ninja byli zajęci to pozostawał jeszcze Kakashi, który mógł go wyczuć i rozpoznać, a na to nie mógł sobie pozwolić.
Naruto zbliżając się coraz bardziej do miejsca w którym wyczuł Czcigoną zachowując czujność zwrócił się do partnera w swojej podświadomości:
-Kyu, mam do ciebie wielką prośbę, od której zależy wszystko co się dalej potoczy. Nie będę teraz potrzebował twojej chakry ani umiejętności bitewnych, dlatego chcę żebyś zrobił dwie rzeczy. Po pierwsze, przekaż temu leniowi leżącemu na kanapie w świeżo wyremontowanym domu by zrobił dwa kolejne klony i kazał im zbierać naturalną energię do trybu Sage. To na wszelki wypadek, gdyby sprawy obrały najgorszy możliwy scenariusz. Gdy już to zrobisz, skup się proszę całkowicie na Nanabim i Fū. Chciałbym żebyś informował mnie o wszystkim co się z nią wiąże, jej stanem, pracą medic ninja, prognozami dotyczącymi jej życia. Proszę cię o to, ponieważ będąc klonem z przekazanym tak niskim poziomem mocy nie będę w stanie ukrywać swojej obecność wśród tak dobrze wyszkolonych Shinobi oraz jednocześnie skupiać się na chakrze Jinchuuriki. Zrozumiałeś?
-Przekazałem już oryginałowi twoje polecenia, teraz zajmuję się drugą prośbą.
-Dokładnie tak działaj, z wyprzedzeniem i skutecznością- pochwalił Kuramę chcąc podtrzymać jego zaangażowanie, jednak ten był już poza zasięgiem komunikacji w podświadomości, gdyż zajmował się teraz stanem zdrowia reanimowanej Kunoichi.
Do Blacka, będącego coraz bliżej celu zaczęły powoli docierać odgłosy z, jak się domyślał, sali operacyjnej. Nerwowe pokrzykiwania, polecenia wydawane przez osobę dowodzącą reanimacją, w tym wypadku Hokage-sama. Zastanawiał się jak idzie akcja, jednak skoro Kurama nie informował go, oznaczało to tyle, że nie działo się nic nadzwyczajnego i stanowi zdrowia Fū nic nie zagraża. Nasz Blond-włosy bohater właśnie dotarł na miejsce, jednak wiedząc, że Hatake również tu jest, postanowił przystanąć na rogu, tuż przed skrętem do poczekalni, znajdującej się naprzeciw drzwi do sali. Czekając tam zwrócił uwagę na dziwne zachowanie Kakashiego, rozglądał się dookoła, na ściany, meble i dekoracje, nerwowo mamrocząc coś pod nosem. Większość z jego słów była dla Naruto niewyraźna, jednak po strzępkach które zrozumiał doszedł do wniosku, że sędzia egzaminów ma obsesję na punkcie dekoracji wnętrz oraz aranżacji pomieszczeń. Wywołało to delikatny chytry i lekko diabelski uśmieszek na twarzy przyczajonego na rogu Genina, który już myślał jak to w przyszłości wykorzystać przeciwko niemu. Po chwili rozmyślania obu Shinobi zostały przerwane przez szczęk otwieranego zamka w drzwiach, które otworzyły się, a Tsunade wraz z Sakurą opuściły salę operacyjną wchodząc do poczekalni, zastając tam zniecierpliwionego Hatake, który wręcz żądał natychmiastowej odpowiedzi.

_________________________________________________________________________________
Tsunade, Retrospekcja

-Cholerny Sai! -wrzasnęła pełna złości Tsunade. Jej twarz była wręcz krwiście czerwona z licznymi pulsującymi żyłkami na szyi oraz skroni.-Shizune! Natychmiast przygotuj salę operacyjną na stadionie i niech Sakura w tej chwili do mnie dołączy! -Podopieczna Gondaime nic nie mówiąc pobiegła poinformować młodą Haruno by tuż po tym biec w stronę szpitalnej części stadionu. Natomiast Hokage tuż po wydaniu polecenia wyskoczyła jak z procy ze swojego dotychczas zajmowanego miejsca na arenę, nie bawiąc się w kurtuazyjne używanie schodów i drzwi. Nie było na to czasu. Po wylądowaniu na piaszczystej arenie z dosyć donośnym dźwiękiem wzbiła kurz wokół siebie, nerwowo rozglądając się na boki.
-Sakura do cholery! -natychmiast po tych słowach różowo-włosa kunoichi stała u boku swojego nauczyciela. -Natychmiast zacznij przypalać największe rany używając chakry, musimy zatamować krwawienie. -Hai sensei!- po czym obie zajęły się natychmiastową i niecierpiącą zwłoki akcją reanimacyjną. Młodsza z Medic Ninja zaczęła przypalać chakrą miejsce w którym oderwane było prawe ramię. Szczęściem w nieszczęściu dla poszkodowanej było to, że po tak brutalnym ataku straciła przytomność. Żaden człowiek będąc świadomym nie wytrzymałby tak wielkiego bólu przypalania ciała żywcem, to jak największa torturą. Zaś Piąta Hokage w tym samym czasie wpuszczała strumieniowo chakrę do kluczowych organów wewnętrznych mieszkanki Taki-Gakure by podtrzymać funkcje życiowe. Niestety, wiele z nich było poważnie uszkodzonych i zbyt długie zwlekanie z operacją na otwartym ciele zakończyłaby się w tylko jeden sposób- śmiercią.  Na szczęście w tym samym momencie obok nich zjawił się oddział ninja konieczny do przetransportowania poszkodowanej na salę operacyjną. Po kilku chwilach byli już w środku. Dowodząca tą akcją przekazała podopiecznym, że nie mają czasu do stracenia i nie mogą sobie zaprzątać w tej chwili głowy czymkolwiek co nie jest związane z uratowaniem jej życia, w tej chwili tylko to się liczyło.
-Sakura, zrobiłaś co ci kazałam?
-Tak Sensei, krwawienie zewnętrzne ustało, jednak gdy wykonywałam zadanie zauważyłam liczne krwotoki wewnętrzne.
-Tym zajmiemy się za chwilę, priorytetem jest teraz wyleczyć kluczowe organy, które teraz już ledwie funkcjonują, jeśli tego nie zrobimy zatrzymanie krwotoku nic nie da. Musimy przywrócić krążenie krwi. Sakura, chcę żebyś ciągle podtrzymywała pacjenta w stanie śpiączki, wiem że sobie poradzisz, liczę na ciebie. Shizune! Ty w tym czasie zajmij się przygotowywaniem lekarstw wzmacniających organizm Mają ją wzmocnić tuż po zakończeniu operacji! -po wydaniu poleceń wszyscy zgromadzeni potwierdzili zrozumienie zadań im przydzielonych i każdy zaczął robić to co do niego należało. Tymczasem Najlepszy Medyczny Ninja świata przed rozpoczęciem zadań które sama sobie wyznaczyła podała pacjentce zmieloną pigułkę ze skrzepniętą krwią dodatkowo naładowując ją chakrą tak, by natychmiast spowolniły przepływ krwi. Bez takiego zabiegu Fū wykrwawiłaby się natychmiast w trakcie operacji. Będąc już w pełni przygotowaną i skupioną Tsunade uwolniła przepływ swojej chakry w dłoniach aktywując technikę Chakura no Mesu, po czym rozcięła nią resztki ubrania zwisające z ciała. Mając już pełny dostęp do klatki piersiowej pewnym, aczkolwiek spokojnym i niewymagającym pośpiechu ruchem rozcięła skórę by uzyskać dostęp do kluczowych organów pacjenta. Otwór ciągnął się od trzeciego górnego żebra, wzdłuż mostka kończąc się kilka centymetrów powyżej pępka. Podane wcześniej pigułki pomogły, jednak ze względu na konieczność natychmiastowych działań, krew nie skrzepła się tak jak powinna, gdyż kilka jej pojedynczych stróżek spłynęło po bokach już bladego niczym sufit brzucha dziewczyny.
-Teraz najważniejsze- pomyślała Tsunade, po czym wsunęła rękę w szczelinę. Celem tego zabiegu było odbudowanie uszkodzonych organów wewnętrznych, lecząc je poprzez zwielokrotniony podział nowych komórek w organizmie. Mimo uszkodzenia wielu punktów witalnych, zajścia nieodwracalnych zmian dla Gondaime wszystko szło zgodnie z jej planem. Nie mogła pozwolić by ktokolwiek umarł w trakcie jej pomocy. Nie znowu. Nawet jeśli nie zależało jej na Fū tak bardzo jak na Danie to nie dopuszczała do siebie myśli, że jej pomoc okaże się bezcelowa.
-Hokage-sama...-Sakura chcąc zwrócić jej uwagę wypowiedziała to niskim głosem, nie doczekała się jednak jakiejkolwiek reakcji.
-Hokage-sama- tym razem nieco głośniej jednak nadal bez jakichkolwiek oznak usłyszenia jej słów..
-Tsunade! -nie chcąc tracić czasu młoda Haruno musiała podnieść głos, nawet jeżeli w przypadku jej mistrza oznaczało to poważne obrażenia, musiała zrozumieć
-Jak śmiesz przerywać mi w takim momencie mała gówniaro! -Hokage nadal udzielając pomocy umierającej dziewczynie powstrzymywała swoją codzienną reakcje na taką niesubordynację jak tylko mogła
-Sensei, to nic nie da -wypowiedziała każde z tych słów ze smutkiem i goryczą w głosie- w jej mózgu zaszły już nieodwracalne zmiany, nie możemy jej pomóc...
-Jeżeli byłabyś moją uczennicą nigdy nie poddałabyś się jeśli chodzi o ratowanie życia drugiego człowieka! -tak sformułowanym zdaniem trafiła w czuły punkt Haruno, którą dotknęły te słowa, jednak utrzymała trzeźwość umysłu.
-Jeżeli walka jest bezcelowa, Medic-Ninja musi iść dalej i pomóc reszcie, nie angażując w to swoich uczuć, tego mnie nauczyłaś. Tutaj nic już nie możemy zrobić. Jej stan pogarsza się niezależnie od nas, odłamki znajdujące się w najważniejszych organach tylko pogarszają stan. Gdybyś chciała je wyciągnąć Sensei, dziewczyna umarłaby natychmiast. To koniec. -Do Czcigodnej wszystkie te słowa docierały jakby w zwolnionym tempie, słyszała je już zniekształcone, jakby po wypowiedzeniu ich przez Sakurę przedzierały się przez mgłę i dopiero po tym trafiały do niej. Obiecałam, że nie pozwolę by ktokolwiek umarł tuż przy mnie... Nie ważne czy to ktoś z mojej czy wrogiej wioski. Obiecałam! Jak mogę teraz zostawić tą dziewczynę i iść dalej? Potok myśli przerwała czyjaś ręka spoczywająca teraz na jej barku. Był to pokrzepiający, dodający otuchy dotyk. Tylko Shizune widziała Hokage w podobnym stanie już wcześniej, tylko ona wiedziała co należy zrobić by jej mentor ponownie nie zatopił się w odmętach rozpaczy i poczucia winy.
-Już dobrze Tsunade, pamiętaj o przysiędze jaką złożyłaś po przyjęciu funkcji Kage Wioski Ukrytej w Liściach. Pamiętasz? "Zrobię wszystko by pomóc osobie potrzebującej pomocy". Wypełniłaś tę obietnicę, ta dziewczyna potrzebowała pomocy i ty zrobiłaś wszystko żeby tej pomocy udzielić.
Nastrój przygnębienia jaki unosił się w sali był nie do zniesienia, atmosfera była tak gęsta, że można byłoby kroić ją nożem, lub kunaiem, lub shurikenem. Jak kto woli.
-Shizune, muszę wyjść, zamkniesz ranę?- zapytała beznamiętnym głosem dowodząca akcją reanimacyjną, odnosząc się do zasklepienia dużej rany na brzuchu mieszkanki Taki-Gakure.
-Oczywiście, o nic się nie martw, a teraz już idź. -słysząc zapewnienie od swojej podopiecznej, że ta wszystkim się zajmie razem z Sakurą wyszły z sali. Tuż po przekroczeniu progu spostrzegły pytające spojrzenie Kakashiego, jakby od odpowiedzi zależało czy spędzi tu jeszcze chwilę czy zniknie w kłębie szarego dymu.

_________________________________________________________________________________
Black Heart

-Naruto! -głos w głowie blondyna był tak donośny, że sprawiał ból w skroniach
-Liczę, że to coś ważnego skoro jesteś tak głośny...
-Hokage przerwała akcję reanimacyjną! Nic nie mogła zrobić, ale to nie zmienia faktu, że za chwilę Nanabi wydostanie się z ciała jinchuuriki. W środku wioski!
-Cholera.... Co powinienem zrobić?
-Po pierwsze powinieneś był skupić się mniej na efektownych technikach walki, ciągłym popisywaniu się przede mną, a bardziej na technikach klanu Uzumaki. Przydałaby nam się teraz silna technika pieczętująca...
-A gdybyśmy mieli wystarczająco silną technikę, co dalej?- zapytał swojego towarzysza najwyraźniej mając pewnego asa w rękawie
-Śmierci jinchuuriki już nie powstrzymamy, możemy jedynie zapieczętować Chōmei w kimś innym, kimś z wystarczająco wielką wolą przetrwania by mógł zwalczyć chęć wydostania się bestii na zewnątrz.
-Jak mógłbym go zapieczętować?
-Ty nie możesz tego zrobić, jesteś na to za słaby, nawet jeśli połączyłbyś się z oryginałem. Nie jesteśmy Akatsuki, dlatego zapieczętować możemy jedynie okrężną drogą...
-Kyu, co masz na myśli?
-Na prawdę, powinieneś bardziej zainteresować się historią świata Shinobi zamiast uczyć się tych wszystkich technik ofensywnych...
-Nie mam czasu na narzekania w tej chwili, o co chodzi?
-W trakcie swojego długiego życia byłem kontrolowany siłą dwukrotnie, za każdym razem przez bardzo silnego Shinobi, jednak obaj mieli jedną cechę wspólną. Byli to członkowie klanu Uchicha. Jeśli znalazłby się ktoś z wystarczająco silnym Sharinganem by złapać w genjutsu tą dziewczynę razem z jej Biju, mogłoby się udać. Wtedy wystarczyłoby tylko w tą samą iluzję złapać nowy pojemnik na Nanabi i dopiero wtedy uśmiercić Fū. Mówię o tym, że gdy jinchuriki wraz ze swoim Biju jest w innym wymiarze i gdy wprowadzi się do tego samego wymiaru kolejną osobę natychmiast uśmiercając poprzedni pojemnik, to Bestia jest zmuszona przybrać nową postać, właśnie tej osoby wprowadzonej do innego wymiaru. Rozumiesz?
-Tak, ale Sharingan wystarczająco silny by tego dokonać, jak rozumiem niezbędna jest technika Tsukuyomi, należy jedynie do dwóch osób. Pierwszą z nich jest Danzō, który gdyby tylko się dowiedział o tym wszystkim natychmiast chciałby zapieczętować Chōmei w samym sobie, wiec ta opcja odpada. Drugą osobą jest Itachi, który poluje na Ogoniaste Bestie więc nie ma szans, żeby go o to poprosić. Coś pominąłem?
-W rzeczy samej... Jesteś klonem więc nie możesz używać technik sensorycznych na wystarczająco wysokim poziomie, który pozwoliłby ci wyczuć zbliżającą się do wioski niesamowicie silną chakrę. To Sharingan.
-Do kogo on należy?
-Teraz to nie jest ważne. Dowiesz się w swoim czasie. Najważniejsze jest to, że z całą pewnością nam pomoże.
-Ostatnie pytanie, ile czasu zajmie mu dotarcie do wioski?
-Myślę, że za nieco ponad 2 godziny powinien pojawić się na arenie.
-Dlaczego miałby właśnie na... nie ważne, nie mamy czasu do stracenia. Mam już plan. Dziękuję za pomoc i do usłyszenia -kończąc rozmowę zerwał połączenie z Kuramą. W czasie prowadzenia swojego wewnętrznego dialogu Hatake dowiedział się jaki jest stan pacjentki po czym poinformował Hokage o swojej decyzji. Dyskutując nad rozwiązaniem doszli do wniosku, że najlepiej będzie kontynuować turniej po to, aby dostarczyć zgromadzonym widzom jak największą dawkę emocji. Po podjęciu decyzji ta dwójka wraz z Sakurą i Shizune która skończyła już zszywać Fū ruszyła szybkim krokiem na stadion, najprawdopodobniej by ogłosić swoją decyzję.
Tymczasem Black mając już wolną drogę ruszył do sali gdzie znajdował się umierający jinchuuriki. Pomieszczenie to wyglądało jak każda inna sala szpitalna, ściany pomalowane były na stonowany, kremowy kolor z kilkoma zawieszonymi obrazami przedstawiającymi piękno łona natury. Dookoła łóżka rozstawiona była medyczna aparatura do podtrzymywania życia, natomiast sama poszkodowana przykryta była śnieżnobiałą kołdrą. Klatka piersiowa pozostała odsłonięta gdyż duża rana ciągnąca się od linii piersi do pępka potrzebowała jak najwięcej tlenu by poprawnie się zagoić Chociaż to było bezcelowe, gdyż ona i tak nie będzie się tym już przejmowała Nie przeżyje. Niestety. Obiecany jej pojedynek, który miał odbyć się po upływie równo roku nigdy już się nie odbędzie. A przynajmniej nie z nią jako jinchuuriki.
Naruto odchodząc jak najdalej od leżącej na łóżku kunoichi by nie wywołać u niej jakichkolwiek komplikacji wykonywaną techniką wykonał serię pieczęci wypowiadając jej nazwę
-Kuchiyose no Jutsu! -tuż obok niego z tumanu białego dymu wyłoniła się postać żaby
-Witaj Gerotora, mam dla ciebie zadanie -zaczął
-Witaj Naruto, to twoje pierwsze bezpośrednie przywołanie mnie, w czym mogę ci pomóc?
-Widzisz tą dziewczynę leżącą na łóżku? Jest umierająca i nie można jej pomóc. Problem polega na tym, że jest jinchuuriki i gdy umrze jej bestia wyjdzie na wolność w środku wioski. A jakby sam fakt ataku bestii na wioskę był zbyt mało problematyczny, to znajdują się w niej osoby chcące zgarnąć ogoniastą bestię dla siebie, a na to nie mogę pozwolić. Przechodząc do sedna, jesteś żabim Strażnikiem Pieczęci i nie ma na świecie lepiej wyszkolonej osoby w Fuuinjutsu od ciebie. Chcę abyś przez następne 3 godziny utrzymywał pieczęć Biju, zamykając Nanabiego w ciele dziewczyny. Tylko tyle. W tym czasie załatwię wszystkie inne sprawy związane z przeniesieniem siedmioogoniastego do innego jinchuuriki. Nie będzie to dla ciebie problemem?
-Myślę, że spokojnie dam radę tyle wytrzymać, o pieczęć nie musisz się martwić, tylko.. zrób całą resztę właściwie.- żaba w odpowiedzi dostała kiwnięcie głową. Widząc, że Naruto zrozumiał wszystko, podeszła do Fū i zaczęła proces umacniania pieczęci. W tym samym czasie Blondyn nie chcąc marnować więcej czasu wyjął z kabury kunai Latającego Boga Piorunów po czym rzucił nim w białe drzwi. Już po chwili pojawił się obok niego oryginał, który myśląc, że zostanie przyzwany dopiero w sytuacji kryzysowej ustawiony był w pozycji umożliwiającej natychmiastowy atak.
-Kyu, przekaż mu wszystko -zwrócił się w podświadomości z poleceniem, sam nie zamierzając marnować czasu jednocześnie kierując się w stronę drzwi. Wyciągając z nich kunai zwrócił się jeszcze do oryginału- Chroń tego pomieszczenia, gdyby ktoś próbował się tu dostać złap go w iluzję przedstawiającą wszystko w jak najlepszym porządku oraz zasugeruj, że intruz miał coś do zrobienia w innym miejscu. To powinno załatwić sprawę. Jeszcze jedno, być może będę cię jeszcze potrzebował. Mam przeczucie, że to nie będzie zwyczajna walka...
Uznając, że rozmowa na tym się skończyła, otworzywszy drzwi szybkim krokiem ruszył w stronę areny, gdzie miał się odbyć jego pojedynek, oraz gdzie miał się pojawić tajemniczy Sharingan

CDN

_________________________________________________________________________________
Od autora.
Notatkę dedykuję wyjątkowej osobie, która powstrzymała mnie od zrobienia czegoś wbrew sobie już w zalążku. Kaja Jelonek, dziękuję za przypomnienie mi, że robię to wszystko tylko dla siebie, że piszę tylko dla siebie. I dopóki robię to właśnie w ten sposób, jestem przekonany co do jakości notatek. W końcu, chcę stworzyć historię inną niż wszystkie umiejscowione w uniwersum Naruto. Chcę stworzyć taką historię, którą sam zawsze chciałem przeczytać, a nie mogłem, ponieważ każdemu wynalezionemu przeze mnie blogowi czegoś brakowało. Już wiem czym jest magiczne "TO COŚ", dzięki temu wiem co mam dalej robić.
Do usłyszenia, nowa notka pojawi się w najbliższym wolnym czasie. Be ready niggas! :)


środa, 12 lutego 2014

WAŻNE! Ogłoszenia i pytania do was!

-Mam do was pytanie odnośnie najbliższej przyszłości w Naruto-Black Heart. Mianowicie mam pewien pomysł odnośnie wydarzeń, uważam że wcielając go w życie dodałbym ogromne ilości akcji do fabuły, miałbym o wiele większe pole do popisu przy opisywaniu walk i treningów, a więc Rozdział 2 byłby bardzo ciekawy. No i tu pojawia się wątpliwość. O ile jestem w stanie wszystko wytłumaczyć, wyjaśnić to wcielenie mojego planu w życie siłą rzeczy pozostało by trochę... naciągane? To chyba odpowiednie słowo. Po prostu chcę, żebyście mieli świadomość, że jeśli się na to zdecyduje, będziecie musieli na początku podejść do tego ze zrozumieniem i w jakimś stopniu dystansem, ale zapewniam was, przez to późniejsze wydarzenia będą epickie.
Chcecie tego? Jestem uparty i pewnie nawet jeżeli będzie wam zależało na 100% spójności to i tak zrobię to, ale chcę was zwyczajnie poinformować, że coś takiego może się wydarzyć.
Skoro ta notka ma formę informacyjną, to podzielę się kilkoma wiadomośćiami, tak przy okazji.
Niektórzy z was są zbyt pewni co do przyszłości najbliższego jak i kolejnych chapterów w moim opowiadaniu. Cóż, nie lekceważcie mnie i nie myślcie, że jeżeli czytaliście mnóstwo fanficków to pozwoli wam to przewidzieć wydarzenia u mnie ;) Kiedyś użyłem sformułowania "Spodziewaj się niespodziewanego" i jest ono nadal bardzo aktualne.

-Kolejna informacja, Rozdział 1 zbliża się wielkimi krokami do końca. W przerwie między jego zakończeniem, a rozpoczęciem Rozdziału 2 minie trochę czasu, który będzie wypełniony przez wpisy w Rozdziale 0 (dla nowych czytelników, w tymże rozdziale opisuje przeszłość Naruto z ostatnich 10 lat gdy był więziony, torturowany i stał się tym, kim jest teraz).
Szablon... Nie mam pojęcia kiedy będzie gotowy. Mówi się, że wielcy artyści mają swoje własne pojęcie czasu. Osoba któą wybrałem z pewnością tak właśnie ma :D Spośród wszystkich dostępnych opcji wybrałem właśnie ją, ponieważ jestem przekonany że to ona i tylko ona jest w stanie zrobić szablon adekwatny do opowiadanej przeze mnie historii, z klimatem który czuje się tylko patrząc na szatę graficzną.

-Pytania o pairingi. Nie mam pojęcia, serio. Na ten moment nie ma dla Naruto dziewczyny odpowiedniej dla niego, nie jestem nawet pewien czy taka się pojawi, zwyczajnie nie wiem.
Wiem, wiem, "zaniedbanie" to w przypadku działu z opisem postaci i technik niedopowiedzenia roku. Od zawsze było to dla mnie żmudne zajęcie, bardzo męczące i nużące mnie, ale myślę, że otrzymując szablon będę miał tak wielkie pole manewru że uzupełnię brakujące opisy postaci oraz opisy technik oraz będę wszystko aktualizował na bieżąco.

-Gdy piszecie coś w komentarzach, powiedzmy pytacie o coś przychodzi mi powiadomienie na maila i mogę na wszystko odpisać. Pytanie brzmi, czy gdy ja odpowiadam na twój komentarz, czy wtedy przychodzi ci powiadomienie? Czy musisz wchodzić co jakiś czas na bloga i sprawdzać czy odpowiedziałem?

To chyba wszystko co chciałem na dziś dzień od siebie przekazać. Jeśli macie jakieś pytania piszcie w komentarzach (moim marzeniem jest burza komentarzy, dosłownie lawina gdzie każdy będzie mógł się wymienic opiniami, dowiedzieć czegoś ciekawego, poznać chęci innych czytelników co do rozwoju historii).

poniedziałek, 10 lutego 2014

Rozdział 1- Egzamin: Finały

10. Egzamin: Finały

Konohamaru Sarutobi vs. Black Heart cz.1


Sędzia patrząc na pospiesznie oddalających się medycznych ninja wraz z mieszkanką Takigakure, która potrzebowała natychmiastowej pomocy. Szarowłosy Shinobi miał świadomość, że liczy się każda sekunda jeśli chcą uratować jej życie, jednocześnie zdając sobie sprawę, że uratowanie jej wcale nie będzie proste i zajmie trochę czasu. Jako że na arenie nie znajdował się już Hokage będący gospodarzem turnieju, to on decydował o tym co będzie dalej. Wybór był prosty, ponieważ istniały tylko dwie opcje. Mógł przerwać turniej i miałby do tego podstawy oraz uzasadnienie, lub zrobić przerwę do czasu aż medyczni ninja udzielą niezbędnej pierwszej pomocy Fū i to Tsunade będzie mogła podjąć ostateczną decyzję. Po chwili spędzonej na rozważaniu za i przeciw obu tych możliwości, zwrócił się do zgromadzonej publiczności by ogłosić swój werdykt.
-Ze względu na zaistniałą sytuację zdecydowałem zrobić wyjątkową godzinną przerwę! Jeśli do tego czasu  na stadion nie wróci Hokage wioski Ukrytej w Liściach turniej zostanie przerwany! -wśród zgromadzonych na arenie widzów rozeszła się fala niezadowolenia, aczkolwiek była ona wsparta zrozumieniem, w końcu nie na każdym turnieju mają miejsce takie wydarzenia. Wszyscy jednak byli bardzo ciekawi dalszych pojedynków.
-Jeśli pozostałe dwie walki będą trzymały ten poziom to mogę czekać nawet do jutra!
-Właśnie! Tylko spójrzcie w jakim stanie jest Sai! A z jego przeciwnikiem jest jeszcze gorzej! To była fenomenalna walka, ja zostaję!
-Ja też- wszystko było jasne. Mimo niezadowolenia każdy ze zgromadzonych na tym jakże pasjonującym egzaminie nie zamierzał się stąd ruszać, nie po takiej walce, która być może jest dopiero preludium do kolejnych, jeszcze lepszych i bardziej widowiskowych starć.
-To była dobra decyzja. Udało mi się podtrzymać zainteresowanie turniejem publiczności oraz zostawiłem podjęcie Tsunade-sama. Będę ją musiał powiadomić jak najszybciej o tym, ale najpierw muszę porozmawiać z Saiem- kończąc swój wewnętrzny monolog skierował się do szatni znajdujących się w głębi stadionu, w której mieszkaniec Konohy powinien właśnie się przebierać ze zniszczonych ubrań i opatrywać rany. Gdy już dotarł na miejsce jego "cel" kończył opatrywać największą z ran, zabliźniając jej koniec znajdujący się tuż pod pępkiem.
-Powiadają, że kobiety kochają blizny -rozpoczął rozmowę Kakashi chcąc by brzmiała jak najbardziej naturalnie, będąc jednocześnie pod wrażeniem, że Sai jest w stanie używać medic ninjutsu na tak wysokim poziomie. -Czym jeszcze zaskoczy mnie ten dzieciak?
-Kakashi, ty jesteś najlepszym dowodem na to, że to co mówisz jest tylko pięknym kłamstwem...-obecny w pomieszczeniu Jounin uniósł pytająco brew nie do końca rozumiejąc tok myślenia członka drużyny 7
- Mam na myśli twoją bliznę na twoim lewym oku. Wygląda groźnie, pokazuje w pewnym sensie twoją siłę i chęć obrony wioski bez względu na koszty, ale mimo to nie przyciągasz kobiet. Mógłbym powiedzieć, że wręcz je odpychasz- ostatnie zdanie powiedział prawie bezgłośnie, nie chcąc zawstydzać swojego metora bardziej niż było to konieczne. Ten jednak wszystko usłyszał, udając tylko że jest inaczej.
-Cóż, pokerowa twarz nigdy nie była twoją mocną stroną a myślę powinna, ze względu na tę maskę.
-Skoro wstęp mamy już za sobą pozwól, że przejdę do sedna mojej wizyty- szybko uciął temat chcąc porozmawiać zupełnie poważnie.
-Wszystko rozumiem. Jeśli czcigodna wraz z Sakurą nie dadzą uratować mojego ex-przeciwnika, zostanę zdyskwalifikowany, a druga walka półfinałowa stanie się walką finałową. Mam rację Kakashi-sensei?
-Cieszę się, że jesteś świadomy swojego okropnego czynu, ale to nie wszystko...- znacząco przeciągnął ostatnie trzy słowa, chcąc podkreślić powagę zaistniałej sytuacji
-Poczekaj, jesteś w błędzie jeśli myślisz iż uważam swój atak za nieadekwatny do sytuacji. Wręcz przeciwnie, był on jak najbardziej odpowiedni, nie był konieczny, ale był właściwy. Popatrz, w czasach pokoju wszyscy żyją zbyt beztrosko, podchodzą do walk, treningów, pojedynków ze zbyt dużym spokojem, instynktem samozachowawczym. Fakt, że jest to "tylko" egzamin na Chunina niczego nie zmienia. Fakt ten oznacza tyle, że dzieci otrzymujący misje pomocy staruszkom w zakupach, złapania kota-uciekiniera zmieniają się w shinobi biorących udział w walkach z wrogami, a tu nie ma miejsca na pacyfizm.-mówiąc to patrzył swojemu nauczycielowi prosto w oczy ze spokojem, podkreślając każde słowo tak, by rozmówca zrozumiał jego intencje.
-Sai, słyszysz co mówisz? To egzamin na Chunina, a nie wojna. Tu panują inne zasady!
-Zasady powiadasz... Tak bardzo lubisz prawić o nich wszystkim dookoła, opowiadać w trudnych dla ciebie momentach, masz wtedy zwyczaj cytować swojego przyjaciela. "W świecie ninja, ci którzy nie przestrzegają zasad to śmiecie. Ale Ci, którzy nie dbają o swoich przyjaciół, są gorsi od śmieci", tak to brzmi prawda?
-Jak śmiesz odwoływać się w tej rozmowie do Obito...
-Tak często powtarzasz te słowa, że chyba sam zgubiłeś ich sens, utraciłeś go, gdzieś ci umknął, a ty tego nawet nie zauważyłeś. -Kontynuował  jakby nie słysząc słów swojego mentora- Mamy teraz czasy pokoju, jednak w świecie ninja pokój nie trwa wiecznie. Istnieją setki powodów dobrych do rozpętania wojny, a my nigdy nie wiemy z której strony ona nadejdzie. Pławimy się w pokoju, którego wypadkową jest spokój, a on daje nam komfort jednocześnie rozleniwiając nas, czyni nas coraz słabszymi. Pamiętasz jak przebiegały egzaminy tutaj, w wiosce założonej przez wielkiego Hashirame w trakcie wojen?  -tutaj czarnowłosy Genin zrobił pauzę dając czas na odpowiedź, która jednak nigdy nie nadeszła- Wszystkie egzaminy były wtedy bardzo podobne, trudne, nie było w nich miejsca na lekceważenie rywala. Gdyby tak było, skutkiem byłaby porażka Konohy na wszystkich frontach, zostalibyśmy zgładzeni i zapomniani przez historię. Właśnie dzięki takim, a nie innym przebiegom egzaminów z er wojen byliśmy silni jak nigdy, za to teraz stajemy się słabi jak nigdy. Nie zrozum mnie źle, nie popadłem w skrajność i nie chcę egzaminów takich jak z Wioski Krwawej Mgły, nie chcę jednak egzaminów takich jak obecnie. -Sai swoim tempem wypowiadania słów, emocji im nadawanych, pewności co do słuszności każdego zdania wskazał tor dyskusji, całkowicie dominując nad Kakashim
- Zasady powiadasz... Może jestem śmieciem nie przestrzegając zasad egzaminu. Myślę, że nim jestem. Jednak tylko tacy śmiecie jak ja będą w stanie ochronić innych w trakcie niebezpieczeństwa. A co do mojej techniki... Jeśli z Fū wszystko będzie w porządku, a ja będę mógł walczyć w finale oraz jeśli ilość mojej chakry na to pozwoli, nie zawaham się wtedy użyć jej ponownie. Jako sędzia musisz być przygotowany na jej efekty.
Po zakończeniu swojej tyrady Sai patrzył na Kopiującego Ninja i już nie był pewien, czy komentarz o pokerowej twarzy z początku rozmowy był słuszny, gdyż jego mina nie wyrażała nic. Ani zdziwienia, zaskoczenia, szoku, niedowierzania, złości ani zrozumienia czy akceptacji wobec takiego sposobu patrzenia na świat, obrania właśnie takiej drogi.
-Mówiłeś że jest coś jeszcze oprócz możliwości zdyskwalifikowania mnie w przypadku śmierci kunoichi Takigakure. O co chodzi?
Synowi Białego Kła chwilę zajęło przestawienia się z analizowania poprzednich słów podopiecznego na skupienie się na jego obecnej wypowiedzi, jednak gdy już to zrobił, odpowiedź zdziwiła Saia
-Jeśli Fū umrze zostaniesz oskarżony o morderstwo oraz najprawdopodobniej skazany. Możesz nie przestrzegać zasad, ale zasady będą ci towarzyszyły w trakcie całego twojego życia. Pamiętaj -tu zrobił pauzę- każdy twój czyn niesie konsekwencje. Los odwdzięczy ci się jeśli będziesz robił coś dobrego, jednak jeśli będziesz postępował tak jak obecnie, fortuna nie będzie dla ciebie łaskawa.
Uznając rozmowę za zakończoną, Kakashi odwrócił się i zaczął kierować się do wyjścia z szatni. Chwytając za klamkę, zatrzymał się by dodać na koniec:
-Niezależnie od tego co się stanie z twoim ostatnim przeciwnikiem od teraz nie jestem już twoim nauczycielem, a ty moim uczniem-słowa wypowiadał ze spokojem, będąc całkowicie opanowanym i pewnym decyzji jaką podjął po usłyszeniu tak wielu gorzkich dla niego słów, teraz odwrócił głowę na bok, dając do zrozumienia, że ma jeszcze coś do dodania- od dziś jesteś prawdziwym Shinobi.
Pamiętam dzień, w którym został moim uczniem jakby to było wczoraj. Niski, wręcz chorobliwie chudy, ślepo podążający śladami innych jakby chciał zdobyć przyjaciół najkrótszą możliwą drogą. Był jak korona drzewa, chciał być na szczycie jednak nawet najmniejszy podmuch wiatru ruszał nim we wszystkie strony. Pokonał długą i wyboistą drogę, teraz stał się pniem podtrzymującym innych, podstawą świata Shinobi...
Hatake czuł dumę z postępów jakie poczynił jego uczeń i z uśmiechem na ustach kierował się w stronę pomieszczeń, które na stadionie pełniły rolę szpitala. Rozmowa z uczniem zajęła mu wystarczająco dużo czasu by medycy znali przyszłość Fū. Od tego zależała również przyszłość Saia. Zaprezentował wytrwałość, siłę, wytrzymałość i poziom ogólny godny minimum rangi Chunina. Wszystko sprowadza się do dwóch możliwość; albo będzie walczył w finale i ma niemałe szanse na zwycięstwo, albo zostanie oskarżony o morderstwo i osadzony w Zakładzie Karnym Konohy, wśród setek przestępców. Nie będzie mu łatwo biorąc pod uwagę fakt, że część z nich sam tam umieścił.
Dotarłszy na miejsce zobaczył zapalone czerwone światło tuż nad drzwiami sali operacyjnej, co oznaczało że walka o życie nadal trwa. Przeniósł wzrok na zegar ścienny wiszący nieopodal drzwi, wskazywał on 16:35, co oznaczało, że pozostało jeszcze 15 minut to podjęcia ostatecznej decyzji odnośnie finałów. Chcąc być pewnym, że będąc zbyt niecierpliwym nie zakończy egzaminów już po tym jak ktoś wyjdzie z sali ogłaszając dobrą lub złą nowinę postanowił usiąść na krześle i spokojnie poczekać, a dopiero po kwadransie wrócić na arenę.
Niestety, dla Shinobi rzeczy tak prozaiczne jak bezczynne siedzenie w poczekalni są równie trudne jak dla Kotetsu pilnowanie bramy głównej z otwartymi oczami. Z nudów zaczął oglądać i analizować otoczenie. Blado zielone ściany, żółty sufit, czarna podłoga i ciemno-brązowy zegar z kukułką? Kto to projektował?! No nic, idziemy dalej... Krzesła wyglądają całkiem ładnie, użyte brązowe drewno, proste cięcie bez zbędnych ozdób z beżowym, wygodnym obiciem prezentuje się bardzo dobrze! Chyba będę musiał kupić sobie takie do swojego mieszkania... Jedyna ładna rzecz tutaj, bo stolik znów jest w kolorze ścian, a na nim wazon w kolorze khaki z, o zgrozo, sztucznymi kwiatami... To miejsce bardziej przypomina dom pogrzebowy niż poczekalnie, w której powinienem czuć się odprężony. Jest tu wręcz strasznie, jakby elementy wybierali całkowicie przypadkowi ludzie, nie mający najmniejszego pojęcia o aranżacji budy dla psa, nie mówiąc już o mieszkaniu... Będę musiał o tym pogadać z Tsunade i to jak najszybciej, zanim ktoś siedzący na moim miejscu to wszystko zauważy i dostanie ataku serca...
Ponownie spojrzał w kierunku zegara na ścianie (który według niego wyróżniał się jak prostytutka w świątyni...) jednak zanim dostrzegł wskazówki usłyszał szczęk otwieranego zamka w tym samym momencie zrywając się na równe nogi i kierując spojrzenie w stronę otwieranych drzwi.
Jako pierwsza próg sali operacyjnej przestąpiła Tsunade-sama z widocznymi kropelkami potu na skroniach, które dobitnie określały jak wiele wysiłku włożyła w akcję reanimacyjną. Tuż obok wymęczonym krokiem szła Sakura, podtrzymując się swojego mentora by nie upaść na tą okropną podłogę z wymęczenia. Obie w tym samym momencie napotkały pytające spojrzenie Kakashiego, który najwyraźniej z nieznanych im powodów musiał jak najszybciej poznać efekt ich starań chcąc tuż po tym jak najszybciej uciec.



*****
Cóż mogę powiedzieć? Nowy rozdział miał się pojawić już w nowej szacie graficznej, jednak wykonanie szablonu jakie zleciłem przeciąga się w czasie. Szczerze mówiąc, zaczynałem się już czuć nieswojo przez te 2 miesiące bez żadnego wpisu... Myślę jednak, że szablon będzie wkrótce gotowy, a w każdym razie następny chapter pojawi się dopiero gdy otrzymam ten długo wyczekiwany szablon. Co do zakończenia to... Specjalnie to zrobiłem. Następny wpis zacznie się od opisania akcji medycznej dzięki której poznacie przyszłość Saia, później będzie walka... Dłuuugo czekałem na opis walki, więc będzie mnóstwo szczegółów i smaczków, to mogę wam obiecać :D Nie oceniajcie tego chapteru negatywnie tylko dlatego, brakowało w nim akcji (a przynajmniej nie było jej tyle co zazwyczaj) ponieważ moim zamierzeniem było przybliżenie postaci Kakashiego (obsesja na punkcie dekoracji wnętrz) oraz światopoglądu Saia. Wobec obu tych postaci mam całkowicie różne plany, ale jest jeden aspekt wspólny. Obaj będą znaczącymi postaciami w dalszej historii.
PS. Pamiętacie sparing między Saiem a Naruto gdy ten drugi przybył do wioski Liścia? A mianowicie fragment w którym Sai wygłaszał opinię na temat odbytego sparingu (już po jego zakończeniu)? Jeśli nie to wróćcie do chapteru 04. Nie bez powodu w Saiu nastąpiła tak diametralna zmiana ;)
PS2. Ogólnie radzę wam zwracać uwagę na takie szczegóły, ponieważ moje opowiadanie (a będzie ono dłuuuugie) będzie zawierało mnóstwo odnośników do poprzednich chapterów i rozdziałów, to dodaje mu smaczku. Lubię zwracać uwagę na szczegóły i odnosić się do tego co napisałem wcześniej, tak więc wnikliwi czytelnicy będą mieli ogromną frajdę gdy złapią się na czymś w stylu "PRZECIEŻ O TYM BYŁA MOWA W TYM I TYM ROZDZIALE, A TUTAJ ON POWIEDZIAŁ DO NIEGO TO I TO, A TERAZ WRACA DO TEGO WYCIĄGAJĄC WNIOSKI! (tak to mniej więcej będzie, zamierzam tylko nawiązywać do tego co pisałem wcześniej jednak nie będę tego robił wprost, a tylko nawiązywał tak więc często będziecie mogli trafić na 'drugie dno' wypowiedzi któregoś z bohaterów. Wyłapujcie je i dawajcie znać w komentarzach ;)
Szablon wykonała Sasame Ka z Zatracone Dusze