piątek, 25 października 2013

Rozdział 1- Egzamin cz.1

05. Egzamin cz.1


Naruto po zakończeniu spotkania w biurze Hokage zaplanował co będzie robił przez najbliższe dwa dni dzielące go od egzaminu na chuunina. Mógł poświęcić ten czas na trening, jednak doszedł do wniosku, że nie będzie to miało większego sensu. Wiedząc, że jest na wyższym poziomie niż reszta przystępujących wolał zrobić coś bardziej pożytecznego.
Przecież nie urządziłem sobie jeszcze mieszkania! Mieszkam tu już ponad miesiąc, jednak oprócz wzmocnienia i konserwacji budynku nie zrobiłem nic! Nie umeblowałem go! Jeśli jutro z samego rana zamówię wszystkie materiały, powinny one być dostarczone... niestety, najwcześniej w dniu egzaminu. Trudno, dość już odkładania tego w czasie. Myślę, że klon sobie spokojnie z tym poradzi. Przecież to tylko egzamin na chuunina, nie powinien pojawić się nikt, kto byłby w stanie pokonać nawet mojego klona.
Układając sobie w głowie plan na najbliższe kilka dni dotarł do swojego domu. Dopiero teraz zwrócił uwagę na jego zaniedbanie, zarówno wyglądem na zewnątrz, jak i doborem mebli oraz dekoracji w środku -Jiyraia nie miał gustu- krzywiąc się ze zniesmaczenia na widok obrazów nagich kobiet ruszył prosto w stronę łóżka. Szybko pozbywając się wszystkich swoich ubrań, ułożył się do snu, po czym momentalnie zasnął.
Spokojny sen był tym, za czym od dawna tęsknił, chciał ponownie przespać noc, bez koszmarów tak prawdziwych jak teraz, gdy szczypał swój nadgarstek by upewnić się, że już nie śpi. Planując uwolnienie się od Zakonu Cienia miał nadzieję, że gdy będzie po wszystkim odnajdzie swój wewnętrzny spokój. Teraz, mimo, że jest bezpieczny, nadal boleśnie prześladowały go demony przeszłości. Co noc powtarzał się ten sam sen przedstawiający jego codzienną, jednak tak odmienną walkę. Tego dnia przyprowadzono mu czarnowłosego Shinobi, który mógł być mniej więcej w jego wieku. Działo się to w trakcie 6 roku jego pobytu w Zakonie, a więc był już wtedy świadomy swojego istnienia, odczuwał emocje. Nie mógł jednak pokazywać tego swoim opiekunom, jego plan miał tylko jedną szansę powodzenia, musiał zachowywać się tak, jak chcieli tego podwładni Shawna. Ta walka była inna niż wszystkie z kilku powodów. Był to pierwszy człowiek, który nie był zmuszony za pomocą genjutsu do walki z nim, sam chciał sprawdzić swoją siłę i swoje możliwości, jednak wynik mógł być tylko jeden. Przecenił swoje możliwości, nie doceniając siły przeciwnika. Przegrał, zginął z wycieńczenia oraz od zadanych obrażeń. Sen kończy się zawsze w tym samym momencie;
-Czy teraz zdradzisz mi swoje imię?
-Sasuke Uchiha, mój przyjacielu...- tu zawsze budzi się cały mokry od potu, którego stróżki spływają mu po czole oraz klatce piersiowej skąpanej w bliznach i ranach od poparzeń.
Co ranek powtarzał tą samą czynność, po przebudzeniu kierował się w stronę łazienki i brał lodowaty prysznic by w pełni się obudzić i odciąć od wspomnień.
Przedpołudnie minęło mu na wybieraniu mebli, kolorów farb którymi pomaluje ściany oraz dekoracji sprawiających, że ten budynek wreszcie stanie się jego domem. Jak przewidywał, meble zostaną dostarczone w dniu egzaminu, ale farby mógł odebrać na miejscu. Zabrawszy je do domu zaczął go sprzątać. Musiał wyrzucić wszystkie zbędne rzeczy, one tylko zaśmiecały podłogi, szafy oraz schowki, jednocześnie robiąc miejsce na meble, które już niedługo zostaną tutaj przywiezione. Wieczorem chciał wybrać się w znane mu, aczkolwiek prawie zapomniane miejsce, więc by przyspieszyć i usprawnić pracę wykonał pieczęć wypowiadając jednocześnie słowa Kage Bunshin no Jutsu! Salon został wypełniony dwudziestoma klonami. Jako, że dom miał 7 pomieszczeń podzielił po 3 klony na każde z nich. Włączając w to oryginał, podział został idealnie rozłożony. Po 6 godzinach wszystko było skończone. Najpierw musiał zdrapać ze ścian starą farbę, po zakończeniu tej czynności po raz pierwszy pomalował ściany każdego z pokojów. Gdy po 3 godzinach farba wyschła w wystarczającym stopniu, pomalował je ponownie. Taki zabieg sprawi, że farba będzie bardziej trwała, a kolory będą wydawać się głębsze i bardziej nasycone. Zadania zaplanowane na ten dzień zostały wykonane zgodnie z planem, mógł już wybrać się w głąb lasu. Wychodząc, zostawił otwarte wszystkie okna, by pozbyć się zapachu farby, oraz by ściany w pełni wyschły przed przyjazdem mebli jutrzejszego dnia.
Będąc już na miejscu rozejrzał się dookoła, jakby próbując przywołać w pamięci wszystkie wspomnienia. Znajdował się na polanie, głęboko w lesie i doszedł do wniosku, że nic tu się nie zmieniło. Nawet księżyc w ten sam sposób odbija światło od tafli jeziorka. Niespodziewanie uśmiechnął się. Będąc w miejscu, które skazało go na 10 lat niewyobrażalnego bólu, cierpienia i utratę własnej tożsamości, szczerze się uśmiechał, jednak po chwili na powrót zamyślone i pełne refleksji spojrzenie powróciło na jego twarz.

To smutne, że ludzie żyją w ten sposób, bez celu, pomysłu na siebie. Myślą o życiu w kategorii spędzenia go, zamiast myśleć jak je spełnić. Czy naprawdę przeszedłem tak wiele, by iść w zupełnie przeciwnym kierunku niż reszta? Czy tak okrutne doświadczenia, mogły jak na ironię, wywrzeć pozytywny wpływ na mnie? Czy inni również potrzebują tak silnych, negatywnych odczuć by przestać myśleć tylko o sobie? Chciałbym pewnego dnia zmienić świat... Tak duże marzenie, któremu czoła stawi zaledwie jedna osoba, przy boku której nie stoi nikt. To smutne...

Błękitnooki wyciągnął dłoń przed siebie, jakby chcąc czegoś dotknąć, coś chwycić, jednak ta przecięła powietrze nie znajdując celu. Ponownie się uśmiechnął, jeszcze szerzej niż przedtem. Położył się na miękkiej, trawie, której zieloną barwę określały promienie światła odbijanego przez księżyc, rozmarzonym okiem oglądając gwiazdy.

Dziękuję, ponownie. Nigdy was nie spotkałem, nie widziałem waszych groźnych min, będących reakcją na moje naganne zachowanie, nigdy nie byliśmy razem na pikniku, nigdy nie byliśmy razem, a jednak czuję, że zawsze jesteście przy mnie. Czasami myślę, że gdyby nie to, że zawsze dorastałem sam, że nie byliście dosłownie przy mnie, że to sprawiło iż jestem tym kim jestem teraz. Spełniam marzenia, nie tylko swoje, ale również wasze. Żyję, teraz już mogę to powiedzieć, przeżyłem i żyję. Widzę cel w życiu, mam plan na siebie. Wiem co muszę zrobić by cel wskazać innym. To może być dla nich trudne do zaakceptowania, jednak muszę to zrobić. Muszą przejrzeć na oczy, zobaczyć... perspektywy? Świat? Muszą po prostu zrozumieć, czym jest życie. Na szczęście nie muszą przeżyć tego co ja, nie muszą cierpieć by osiągnąć szczęście.
Wiecie, że moje życie jest jak filiżanka? Musiałem ją opróżnić by móc znów ją napełnić. Musiałem stać się pusty, by osiągnąć pełnię...
hahahahaha-Polanę ogarnął niepohamowany śmiech blondwłosego mieszkańca Konohy, który trwał przez ponad minutę.
Przyznajcie, nie sądziliście, że wasz syn wyrośnie na kogoś tak inteligentnego! Na mnie jednak już pora. Mamo, Tato, do usłyszenia.

Naruto, jak po każdej rozmowie z rodzicami czuł się prawdziwie szczęśliwy. Mimo świadomości tego, że rozmawia sam ze sobą, że rodzice wcale nie są przy nim ciałem, pomagało pomagało mu to w chwilach największej samotności, dzięki temu radził sobie w najtrudniejszych dla niego momentach. Jako, że była już noc udał się spokojnym krokiem w drogę powrotną, jednak ta minęła mu nadzwyczaj szybko. Już po chwili stał przed bramą wioski, zastając widok ten sam co zwykle: śpiących strażników. Przysiągł sobie, że jeśli wioska przez ich brak uwagi narazi się na niebezpieczeństwo, którego nawet on nie będzie w stanie przewidzieć, osobiście ich ukaże, bez względu na konsekwencje.
Po dotarciu do domu czuł jeszcze unoszący się w powietrzu zapach farb, jednak był on prawie niewyczuwalny. Naruto nie chcąc psuć sobie efektu z oglądania domu, który jeszcze nie był ozdobiony meblami nie zwracał uwagi na pomalowane pomieszczenia. Udał się od razu do swojej sypialni, wziął ubrania przeznaczone do snu, po czym ruszył w stronę łazienki. Po szybkim prysznicu, przebrał się w piżamę, wykonał wieczorną toaletę, aż wreszcie mógł się położyć.
Jutro wielki dzień -pomyślał- nie ze względu na uzyskanie wyższej rangi, ale z powodu przedstawienia swojej osoby wiosce jako kolejny jej obrońca w przypadku niebezpieczeństwa. To właśnie oznaczał stopień Chuunina, otrzymywały go osoby zdolne stanąć w obronie wioski w nagłych i nieprzewidzianych przypadkach. Chuunina cechuje nie tylko siła, ale również umiejętność walki taktycznej, podejmowania odpowiednich decyzji by zminimalizować ryzyko śmierci, co jest równoznaczne z osłabieniem potencjału militarnego wioski.

Następnego dnia obudził się w ten sam sposób co ostatniej i każdej poprzedniej nocy- zalany potem oraz dręczony wspomnieniami. Po zimnym prysznicu ubrał się oraz pomyślał jeszcze raz nad swoim planem. Uznał, że będzie on jak najbardziej odpowiednivdo sytuacji. Stworzył więc klona za pomocą techniki Kage Bunshin no Jutsu oddając mu jednak tylko 30% swojej chakry. Plan zakładał wysłanie klona na egzamin, podczas gdy oryginał będzie zajmował się dekoracją domu. Musiał on mieć więcej chakry ponieważ by ustawić takie mebla jak 3-drzwiowa szafa, lodówka czy wygodne łóżko będzie potrzebował pomocy klonów. Gdyby podzielił swoją chakrę po równo, klony mogłyby w czasie przenoszenia ciężkich mebli zostać zdezaktywowane z przemęczenia, jednocześnie niszcząc zarówno mebel, jak i drapiąc świeżo malowane ściany. Dopiero po stworzeniu klona skomplementował uzbrojenie, nic niezwykłego; klasyczne uzbrojenie shinobi. Zestaw kunaiów oraz shurikenów, dwie bomby dymne oraz jeden niezwykły kunai. Oryginał postanowił dać mu go na wszelki wypadek, gdyby jednak na egzaminie zaczęło dziać się coś nieprzewidzianego. Wtedy po zniknięciu klona ten kunai nie zostałby zdezaktywowany razem z klonem, ponieważ broń ta należy do prawdziwego Naruto. W każdym bądź razie, mógłby wtedy za pomocą techniki ojca przenieść się na pole bitwy. Zasady nie patrzą na taki ruch pozytywnie, być może zostałby zdyskwalifikowany, jednak istniały tylko dwie osoby które byłyby w stanie dostrzec tą technikę. A z tego co wiem, jeden z nich nie żyje, drugi... nie jest zainteresowany egzaminem. Cała reszta pomyśli, że był to tylko podstawiony klon, a użytkownik techniki Bunshin skrył się gdzieś w pobliżu. Naruto spojrzał na swoją katanę przez chwilę myśląc, czy ją również dać swojemu klonowi jako wyposażenie, jednak doszedł do wniosku, że to jeszcze nie ten poziom, by pokazać innym swoje możliwości. Po sprawdzeniu całego ekwipunku wysłał klona na egzamin, samemu w tym czasie czekając na dostarczenie zamówienia.

***
(Początek egzaminu, budynek administracyjny Konohy)
-Witajcie- rozpoczęła przemówienie Tsunade-sama- jestem tutaj tylko po to, by pokrótce przedstawić wam zasady egzaminu na Chuunina. Jako, że są one proste, a wy nie macie prawa co do ich kwestionowania, wszystko powinno przebiec bez najmniejszych problemów. Nasza wioska jest tak silna, jak jej najsłabsi Shinobi, a obecnie mamy ich zbyt wielu. Nie możemy sobie pozwolić, na sytuację, gdzie Shinobi zbyt słaby na tą rangę ginie, a rodzina popada w rozpacz. Dzisiejszy egzamin składa się z 3 tur, nie zaliczenie jednej z nich dyskwalifikuje was nie tylko z dalszego uczestnictwa, ale również z najbliższego egzaminu. Ponownie będziecie mogli do niego przystąpić dopiero za rok, przez ten czas powinniście wzmocnić się na tyle, by móc otrzymać upragnioną rangę. Pierwsze dwie tury są tajne. Zostaniecie zamknięci na dwa dni, każde z was z osobna by nie móc się ze sobą komunikować i opowiadać o zadaniu. Są one jakby egzaminem wstępnym. Trzecia tura, będąca swoistym egzaminem właściwym, będzie miała miejsce dnia trzeciego na arenie.Ta forma egzaminu sprawdza nie tylko waszą siłę, ale również wytrwałość, zatem mogę wam doradzić, byście nie marnowali energii na dwa pierwsze zadania. Z mojej strony to wszystko. -Czcigodna zwróciła się do oddziału ANBU znajdującego się w pokoju- możecie zaczynać.
Członek elitarnych służb Konohagakure w masce sokoła zrobił krok w przód jednocześnie odchrząknął by zwrócić na siebie uwagę
-Jest was dokładnie 21, fakt, że do egzaminu mogą przystąpić tylko 3-osobowe drużyny nie ma znaczenia, ponieważ wszyscy będziecie działać samodzielnie. Jednocześnie wasza liczba sprawia, że będziemy musieli umieścić was w celach przeznaczonych dla przestępców. Nie będziecie mogli się między sobą komunikować. Ma to imitować warunki w jakich będziecie przebywać po schwytaniu przez wroga w trakcie misji zakończonej niepowodzeniem. Tego też będzie dotyczyła pierwsza próba. Zbiórka za 10 minut między salą tortur, a więzieniem Konohy.
Na tym zakończyło się oficjalne otwarcie Egzaminu. Hokage kazał im opuścić budynek, ANBU znikli, wiec młodym Shinobi pozostało tylko udać się na miejsce spotkania.

Wszystkie cele wyglądało tak samo. Kamienna zarówno podłoga jak i ściany. W prawej górnej krawędzi ściany przeciwległej do drzwi znajdowało się małe, prostokątne okienko dostarczające tlen oraz znikome ilości światła. Pomieszczenia te nie miały krat, dzięki czemu nie było słychać co dzieje się w środku, co potęgowało tylko uczucie osamotnienia. Drzwi były metalowe, grube na 10 cm. posiadały również dziurę, przez którą powinno być dostarczane jedzenie, a która teraz zasłonięta była równie grubą warstwą metalu jak cała reszta. ANBU wprowadzające ich do cel powiedzieli, że w trakcie całego trzy dniowego egzaminu nie otrzymają pożywienia. To kolejna rzecz, która miała imitować warunki przetrzymywania przez wroga. Dla człowieka znajdującego się w celi numer 1 nie stanowiło to żadnego problemu. Codziennością dla niego było otrzymywanie posiłku raz na tydzień oraz jedynie kubek wody dziennie. Porcja nie pozwalająca umrzeć, ale nie pozwalająca też żyć. By nie umrzeć, racjonował sobie posiłek na 3 dni. Nie mógł robić tego dłużej, ponieważ jedzenie by się popsuło, a on musiałby wytrzymać przez wiele dni bez żadnego pożywienia. Chłód wypełniający pomieszczenie które wtedy zamieszkiwał pozwalał mu zakonserwować posiłek dokładnie na 3 dni, co i tak należy uznać za sukces. Wodę, którą otrzymywał wypijał natychmiast. Taki zabieg sprawiał, że organizm szybciej przepuszczał ją przez ciało. Mocz, który wydalał pił ponownie. To był jedyny sposób na przeżycie. Gdy znajdujesz się w takich warunkach, część swojego człowieczeństwa, własne normy, zasady moralne, wszystko to musisz w pewnym stopniu odsunąć na bok. Musisz poświęcić wszystko dla kolejnego dnia życia.
Po godzinie pobytu nareszcie wyczuł chakrę osoby zbliżającej się do nich. Najwyższa pora by zacząć próbę.
Black Heart został zaprowadzony do ciemnego pokoju, w którym oprócz niego znajdowało się trzech Shinobi z maskami zwierząt na twarzach. Jeden z nich nosił maskę sokoła, drugi: kota, trzeci natomiast lisa. Nie mógł powiedzieć nic o ich ubiorze, ponieważ każdy miał na sobie taki sam czarny płaszcz z kapturem na głowie. Wszyscy byli mniej więcej tacy sami: średni wzrost i taka sama budowa ciała. Właśnie tłumaczyli mu zadanie. Polegało ono na utrzymaniu tajemnicy. Wręczyli mu kartkę na której napisane były trzy słowa: miejsce, czas oraz nazwisko. Zadanie polegało na nie wyjawieniu ich w trakcie przesłuchania, które mogło przybrać różne formy. Musiał pamiętać o tym, że to tylko egzamin i nie zginie w trakcie jego trwania, jednocześnie wiedząc, że jeżeli nie uda mu się zaliczyć testu, odpadnie z egzaminu i przez najbliższy rok nie będzie miał szansy zostać Chuuninem. Na to nie mógł sobie pozwolić. Otrzymał 15 minut na przygotowanie się do przesłuchania. 15 minut by przygotować się na możliwe tortury, okaleczanie ciała, genjutsu a nawet wykorzystanie metod śledczych klanu Yamanaka. Nie sądził, że do testu zostanie włączona technika Inochiego. To by oznaczało, że 90% uczniów odpadnie już w pierwszej próbie, jednak nie wykluczał takiej możliwości. Szczególnie, gdy wszystkie inne metody zawiodą w jego przypadku...
Klon Naruto uznał, że taka próba go nudzi, więc postanowił się zabawić. Po 5 minutach przesłuchania, gdy oprawcy grozili mu kunaiem oraz rzucali shurikeny kilka centymetrów od jego głowy by go nastraszyć ogłosił, że wyjawiłby to co miał zapisane na kartce, ale jest zbyt głodny by mówić. Zamaskowani ANBU wykpili go, jednak gdy po 10 minutach nie powiedział nic, mimo kolejnych gróźb kunaiem oraz uderzenia go w twarz nie powiedział ani słowa, postanowili przynieść mu posiłek. Wysłali jednego ze swoich ludzi do okolicznego baru Ichiraku by ten zamówił jakieś danie na wynos. Nie minęło dużo czasu, gdy zamaskowana postać podała przesłuchiwanemu miskę... ramen.
-Nie będę tego jadł- ogłosił obecnym z miną dziecka i tonem głosu jakby był obrażony na nich.
-Chyba sobie kpisz dzieciaku! My tu ustalamy zasady, jeśli nie zamierzasz tego zjeść, wyjawisz nam wszystko. Uchiha już o to zadba. Dla Ciebie jest to koniec egzaminu!
-Narakumi no Jutsu!-Teraz powiesz nam wszystko. Widzę przerażenie w Twoich oczach! Ahahaha- złowieszczy śmiech rozległ się po sali, jednak szybko został uciszony... śmiechem właśnie przesłuchiwanego blondyna.
-Ahahaha, nie wierzę! -Próbował wypowiedzieć kilka słów, tłumiąc w sobie śmiech- Nie wierzę w to, że wzięliście moje przerażenie za efekt tej marnej techniki za wizje jakie mi zafundowaliście za pomocą tej techniki! Ahahahah. Posłuchaj-nagle uciął swój śmiech i skierował swoje beznamiętne spojrzenie na dowódce tego przesłuchania- Jestem przerażony, to fakt. Jednak nie dlatego że wizje były straszne, ale dlatego, że próbujecie wyciągnąć ze mnie informacje w tak dziecinny sposób. Wizje te, przy tym co przeżyłem na prawdę są jak bajka opowiadana na dobranoc. Nie masz pojęcia kot przed Tobą siedzi... Myślę, że ukończyłem zadanie pierwsze, nie możecie mnie złamać.
Black Heart był pewien, że gdyby nie maski zasłaniające twarz, dostrzegłby zmieszanie i wyraz oznaczający, że nie wiedzą co mają zrobić dalej. Nagle jeden z nich podszedł za krzesło, do którego przywiązany był blondyn, przeciął sznur po czym cała trójka zniknęła w kłębach dymu. Kilka chwil później drzwi do pomieszczenia otworzyły się z charakterystycznym skrzypieniem. Za nimi stał kolejny członek ANBU, który rozkazał iść za nim z powrotem do celi.

Tak oto pozytywnie ukończył pierwsze zadanie. Żałował tylko, że nie pociągnął dalej tematu z jedzeniem, skoro nie będzie jadł przez najbliższe kilka dni, może udałoby mu się wywalczyć jakiś wegetariański posiłek. Mimo to po kilkudziesięciu minutach od powrotu do celi, poczuł się śpiący, dodatkowo przez malutkie okienko dostrzegał tylko ciemność. To oznaczało, że jest już późny wieczór lub noc, postanowił, że pójdzie już spać, jutro będzie miał jeszcze czas na przemyślenie jak może wyglądać kolejny etap.
Poranek był... dziwny, inny niż wszystkie. Po raz pierwszy od długiego czasu nasz bohater obudził się wypoczęty i spokojny, żadnych koszmarów czy złych snów. Czy to możliwe, że warunki w jakich spędził noc: obskurna cela, brak pożywienia i samotność mogły mieć na to wpływ? Czy ten swoisty powrót do codzienności, której doświadczał przez ostatnie dziesięciolecie sprawił, że poczuł się jak... w domu? Rozmyślania na ten temat zajęły mu całe przedpołudnie. Co dziwne, nie słyszał nikogo kto byłby wzywany na drugą część egzaminu, nie wyczuwał zbliżającej się chakry żadnego ze strażników. Coś było nie tak... Postanowił przekazać te informacje oryginałowi, by ten mógł sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Daleki był od panikowania i wysuwania pochopnych wniosków, jednak w głowie przemknęła mu myśl, że wioska mogła zostać zaatakowana. Jeśli tak by się właśnie stało to sam mógłby niewiele zrobić. Był stosunkowo blisko opanowania techniki Kage Bunshin w jej najwyższym stopniu, jednak nadal nie potrafił odwołać klonów razem z ich chakrą. Nie nauczył się jeszcze jak można dezaktywować technikę, jednocześnie nie marnotrawiąc chakry oraz siły przyznanej klonom. To oznaczało, że gdyby anulował klona, nie byłoby z tego żadnego pożytku, zmarnowałby tylko przyznaną mu energię oraz co bardzo możliwe, odpadł z egzaminu. Musiał wymyślić inny sposób na przekazanie mu wiadomości, że coś może być nie tak, lub... przestać się zamartwiać na zapas. Przecież fakt, że nikt do południa ich nie zabrał na kolejny etap wcale nie musiał oznaczać, że wioska została zaatakowana!

A co jeśli to jest kolejny test? Będąc w niewoli, czyli dokładnie w takich warunkach w jakich obecnie znajduję się ja oraz inni Shinobi przystępujący do egzaminu przede wszystkim należy zachować spokój. Żadnych nieprzemyślanych ruchów, nie można ujawnić jakiegokolwiek słabego punktu. Być może właśnie w tej chwili strażnicy z ukrycia nas obserwują i sprawdzają naszą reakcję? Jeśli teraz coś zrobię, nie przystąpię do trzeciej- finalnej fazy egzaminu. Postanowione, nie robię nic!

Tak właśnie minął cały dzień drugi. ANBU nie odwiedziło żadnego z młodych Shinobi, co tylko potwierdzało myśli blondyna. Niebieskooki postanowił położyć się spać, mając jednak nadzieję, że ta noc będzie równie spokojna jak poprzednia. Nawet jeżeli nie jadł nic przez ostatnie 48 godzin to przez brak porannego wycieńczenia czuł się wyjątkowo silny i wypoczęty. Czuł się tak, jakby przez ostatnie 10 lat nie wydarzyło się nic w jego życiu. Mógł nawet pomyśleć, że czuje się szczęśliwy.
Kilka godzin po wschodzie słońca, którego pierwsze promienie wpadały przez małe okienko usłyszał kroki kilku ludzi, prawdopodobnie członków ANBU. Doszedł do wniosku, że musi być już mniej więcej godzina 11. Tymczasem wszystkie cele, jedna po drugiej zaczęły być otwierane z zastrzeżeniem, że nie wolno im jeszcze z nich wychodzić. Gdy już wszystkie zostały otwarte, a pretendenci do rangi Chuunina ustawili się w równym rzędzie, do pomieszczenia wszedł członek sił specjalnych Konohy, który na twarzy nosił maskę sokoła. Ten sam który przesłuchiwał Naruto. Najwyraźniej był on dowódcą nie tylko w trakcie jego przesłuchania, ale również całego dwu-turowego etapu egzaminu. Stanął on naprzeciwko wszystkich po czym zaczął przemówienie:
-Tu moja rola egzaminatora się kończy. Część z was nie podołała próbie i do ponownego egzaminu, zgodnie z obietnicą, będzie mogła przystąpić dopiero za rok. Dwa pierwsze etapy pozytywnie ukończyło 6 z 21 Shinobi. Osoby których nazwiska teraz wymienię, mają wystąpić z szeregu: Sai, Konohamaru Sarutobi, Hinata Hyuga, Fū, Moira Inami oraz Black Heart. Pozytywnie przeszliście swoiste eliminacje. Chodźcie za mną, a reszta może wrócić do domów lub obejrzeć walki finałowe na arenie. W każdym bądź razie, jesteście już wolni.


*********
Początkowo planowałem opisać cały przebieg egzaminu w jednym rozdziale, jednak doszedłem do wniosku, że byłby on zbyt długi. Pierwszą część tego chapteru pisałem "na raz". Ta właśnie część jest dla mnie bardzo osobista, odzwierciedla mnie i to jakim byłem kiedyś. Napisanie tego przyszło mi z łatwością, jednak co do drugiej połowy... Zabierałem się za nią chyba z 10 razy. Miałem mnóstwo pomysłów jak poprowadzić egzamin, jednak każdy lądował w koszu. Były one albo zbyt słabe, za mało emocjonujące, albo gdzieś już się pojawiały w innych opowiadaniach o Naruto. Jeśli czujecie się zawiedzeni brakiem emocji to z góry przepraszam. To była dla mnie najbardziej wymagająca notatka jaką tu zamieściłem. Jest też drugi powód, dla którego nie opisałem tutaj finałów egzaminu na Chuunina. Zamierzam opisać walki ze szczegółami, wprowadzić nowych bohaterów do mojego świata, a to zajmie dużo miejsca, za dużo by zmieścić to w tym rozdziale.
Do usłyszenia w komentarzach.
Ps. Mam nadzieję, że notatka wam się mimo wszystko chociaż trochę spodobała ;)


niedziela, 13 października 2013

Rozdział 0- Śmierć

01. Śmierć




Już drugiego dnia zdałem sobie sprawę, że to co tutaj przeżyję to będzie piekło, lecz dopiero teraz, po sześciu latach dotarło do mnie, że tutaj umrę. Nie chodzi mi o to, że łatwiej byłoby teraz umrzeć, ja po prostu... nie potrafiłbym już żyć normalnie, zwyczajnie dostosować się do świata na zewnątrz i jak gdyby nigdy nic, dostosować się do społeczeństwa. Rodzimy się, dorastamy, zdobywamy wiedzę, pracujemy zarabiając na życie, a potem umieramy. Każdy z nas ma jakieś marzenie, prawda? Ktoś chce pomagać potrzebującym, leczyć rannych, prowadzić sklep czy zostać Hokage. Ciężko w pełni to zrozumieć, ale są też ludzie, których jedynym marzeniem jest umrzeć, niestety jestem jedną, jeśli nie jedyną taka osobą. Sześć długich lat minęło odkąd się tutaj zjawiłem. Niesiony chęcią uwolnienia się od koszmaru życia wśród szyderstw, zniewag czy bicia, chyba nawet nie w pełni świadomie dotarłem tutaj, egzystuję tu 6 lat nie martwiąc się bynajmniej o to czy umrę, ale... Kim ja jestem? Pamiętam dziecko, które wiele lat temu biegało ulicami jakiejś wioski, całkowicie bez celu, jak pies goniący własny ogon, to dziecko żyło w wiosce nie mając pojęcia jak, nie tyle spełnić, co nawet spędzić życie. Jednak nawet nie wiem kim to dziecko było, zastanawiam się nad tym każdej godziny, każdego dnia, ale nie prowadzi to do żadnych wniosków, ponieważ koniec końców wiem, że teraz jestem w tym miejscu, a rozmyślania na temat czegokolwiek innego przynoszą ból tęsknoty tak bardzo irracjonalny, ponieważ nawet nie wiem za czym tęsknię. W dniach najgłębszej rozpaczy, zastanawiam się czym właściwie jest uczucie tęsknoty i czym są uczucia w ogóle. Jeśli są one stanem, nie ważne czy pozytywnym czy negatywnym, po prostu jakimkolwiek to nie mam prawa ich znać, ponieważ ja chyba... nie czuję nic. Jak bardzo ironiczny bywa los skazując mnie na pustkę? Jak długo czasu będę tu tkwił, skoro osiągnąłem już zakładany cel? Nie mam uczuć, nie czuję strachu, cierpienia, bólu czy smutku. Przecież tak On powiedział, ale przecież mógł kłamać, prawda? Przecież powiedział też, że to miejsce stanie się moim domem, a... Chciałbym wiedzieć, czym jest dom. Czy to tylko kilka ścian i mebli, które umożliwiają życie? Czy to coś więcej? Czym jest dom?
Jeśli dalej będę się zastanawiał nad tym wszystkim, prędzej czy później zwariuję... Nie pomogą mi stany trzeźwości między jedną walką, a drugą, już nie będę mógł się wyciszyć i uspokoić, zrobi się tylko gorzej. Tylko czy ja nadal mam na siebie wpływ? Czy nadal jestem... kim?



*******

Informacje:
Rozumiem to, jeśli ta notatka wam się nie spodoba, jednak wierzcie mi, wraz z następnymi wpisami, to co tutaj będzie miało miejsce... zaskoczy was. Obiecywałem, że ten blog będzie się różnił od wszystkich innych. Oto kolejna różnica. Chaptery z cyklu Rozdział 0 będą dotyczyć tego, co Naruto przeszedł przez 10 lat nieobecności w wiosce (a więc będzie to okres sprzed akcji głównej), oraz będę one prowadzone przez samego Uzumakiego, to będzie tylko i wyłącznie jego monolog. Oznacza to kilka rzeczy na raz. Notatki (przynajmniej na początku) będą nieco krótsze niż w cyklu Rozdział 1 i rozdziały następne, ponieważ brak tu narratora, innych bohaterów czy dialogów. Dodatkowo, położę duży nacisk na uczucia i stany Naruto tak, żebyście mogli zrozumieć jego działanie w następnych chapterach (powoli nadchodzi koniec Rozdziału 1, co się z tym wiąże szykuje się trzymający w niesamowicie wielkim napięciu 'ending' oraz nieprawdopodobny pierwszy chapter Rozdziału 2).
PS. Mam nadzieję odpowiedzieć na dużo pytań w komentarzach. Chcę, żebyście rozumieli formę mojego opowiadania, a swoje wątpliwości rozwiejecie właśnie pytając.
PS. 2 Zaraz posypią się hejty na mnie i bloga :D

czwartek, 10 października 2013

Rozdział I- Koniec Gry

04. Koniec Gry





W miesiąc po wydarzeniach z poprzedniego rozdziału, blondyn o niebieskich oczach dostąpił zaszczytu spotkania się z Hokage, jednak co warto dodać, droga do upragnionej rozmowy z władcą wioski była długa i usłana licznymi oszustwami, ukrywaniem prawdy oraz śledztwem, prowadzonym przez trójkę Shinobi. Stało się dokładnie tak, jak zaplanował to Naruto; Jirayia, Kakashi oraz Shikamaru nie zdobyli żadnych znaczących informacji o nim, ponieważ nie dał im najmniejszych powodów do podejrzeń. Wiódł życie najzwyklejszego mieszkańca wioski. Wstawał wcześnie rano, jadł śniadanie, biegał codziennie przez 45 minut, robił zakupy w tych samych sklepach co wszyscy inni mieszkańcy wioski, jednym słowem- niczym się nie wyróżniał. Tsunade-sama znudzona bezwartościowymi informacjami od swoich szpiegów postanowiła samodzielnie porozmawiać z nowym mieszkańcem, by dowiedzieć się czegoś, od niego samego. Tu właśnie rozpoczyna się akcja tego chapteru.

Korytarz którym szedł blondyn pilnowany był tradycyjnie przez stacjonujących ANBU, były to prewencyjne środki ostrożności podjęte po ataku Orochimaru na Sarutobiego. Został on oddzielony od swoich najbardziej zaufanych ANBU ponieważ znajdowali się oni zbyt daleko tuż przed atakiem. Z tego właśnie powodu nikogo już nie dziwił widok tak licznych członków organizacji w budynku Hokage. Stojąc już pod drzwiami gabinetu jednego z Sanninów, zaciekawił go widok dwóch członków ANBU, którzy pilnowali wejścia. Nie ruszyli się nawet o centymetr mimo spojrzenia Naruto. Znał ich tożsamości, patrząc w miejsce gdzie za maską powinny znajdować się oczy, uśmiechnął się delikatnie, po czym zapukał w drzwi.
-Wejść!- Po usłyszeniu tych słów wszedł do środka, ukłonił się po czym stanął przed biurkiem.
-Nie rozumiem dlaczego najważniejsza osoba w wiosce wzywa kogoś takiego jak ja na rozmowę...
Tsunade-sama odsunęła powoli niewielkich rozmiarów stos dokumentów na bok po czym skierowała swoje zamyślone spojrzenie na rozmówcę.
-Ile czasu mieszkasz w wiosce?- zadała pytanie, które było tylko preludium prawdziwego celu rozmowy.
-Jestem tu nieco ponad miesiąc. Nadal nie rozumiem co tutaj robię. Moje zachowanie w wiosce jak i całym Kraju Ognia jest nienaganne, nie przekraczam zasad obowiązujących tutaj, myślę, że mogę już to powiedzieć; jestem zwykłym mieszkańcem wioski.
-Nie zrozum mnie źle, po prostu chcę znać swoich podopiecznych, ta wioska jest dla mnie wszystkim i zrobię wszystko, żeby ochronić ją przed nieznanym zagrożeniem.
Mimo braku jakiejkolwiek zewnętrznej reakcji, te słowa zaciekawiły gościa. Dopatrzył się w nich dwóch różnych myśli. Po pierwsze, obecny Hokage jest gotów zaryzykować wszystko, poświęcić więcej dla dobra wioski, niż każdy poprzedni. Po drugie, odnoszę wrażenie, że ma już dość zabawy ze śledzeniem mnie i postanowiła dowiedzieć się czegoś samodzielnie, pytając o to wprost. To może być interesujące...
-Czy coś zagraża wiosce? -spytał przerywając swoje wewnętrzne rozważania.
-Ludzie obawiają się nieznanego, to tkwi w naszej naturze. Jeśli pojawia się coś, co nie do końca potrafimy zrozumieć czy poprzeć faktami na początku czujemy do tego niechęć. Staramy się wtedy wyizolować zagrożenie, jakby... sprawić by żyło w odosobnieniu, z dala od nas. Potem przychodzi czas gdy zaczynamy akceptować życie zaledwie ulicę od zagrożenia, zaczynamy ignorować własne instynkty samozachowawcze. I właśnie wtedy nadchodzi atak... -spoglądając w dokumenty o swoim rozmówcy- Black Heart, rozumiesz o czym mówię?- imię wypowiedziała przez usta ułożone w uśmiech, zdając sobie sprawę z tego, że to tylko pseudonim ukrywający prawdziwą tożsamość, jednak nie zdecydowała się spytać o to kim jest naprawdę.
Zabawne, nieświadomie idealnie ubrała w słowa dwie sytuacje. Jedna, obecna, miała na myśli mnie, to ja zamieszkałem w odosobnionym miejscu, z dala od ludzi, którzy po jakimś czasie przyzwyczaili się do mojej obecności w wiosce. Druga, to co stało się ze mną 10 lat temu. Gdy będąc na odosobnionej polanie będąc rozgoryczonym dzieckiem zignorowałem potencjalne zagrożenie. W obu przypadkach ciosy nadchodzą niespodziewanie.
-Aż nazbyt dobrze. W takiej sytuacji jakakolwiek moja prośba, będzie nie na miejscu, tym bardziej ta o którą za chwilę poproszę. Chcę wziąć udział w egzaminie na Chuunina, który odbędzie się za 3 dni.
-Ustalmy, że zignoruję Twoją prośbę nie tylko dlatego, że nikt w wiosce nie wie nic na Twój temat, ale głównie dlatego, że do egzaminu tej rangi, nie może przystąpić osoba, która nie ukończyła akademii. Innymi słowy, nie będąc Geninem, nie możesz zostać Chuuninem.- Hokage spokojnym tonem wytłumaczył niemożliwość spełnienia prośby.
-Ten bardziej problematyczny warunek, który jest regulaminową przeszkodą w przystąpieniu do egzaminu, w rzeczywistości wcale nie jest problemem, ponieważ posiadam rangę Genina.
-W istocie posiadam dokument potwierdzający Twój stopień Shinobi, jednak brak w nim informacji o wiosce, w której został nabyty, co jest dyskwalifikujące...
-Nie. Dane co do wioski w której zdobyło się rangę Genina nie są potrzebne by przystąpić do egzaminu. Z tego co mi wiadomo, są one utajnione, jednak nie jest to przeszkodą. Chcecie się dowiedzieć gdzie zdałem akademię? To tylko ciekawość i chęć oszacowania siły kandydata, dane te nie są potrzebne by spełnić moją prośbę, nie istnieją żadne przeszkody.
-Ciężko mi to przyznać, jednak masz rację. Będąc szczerą, muszę powiedzieć, że dużo osób w wiosce jest ciekawa tożsamości nowego mieszkańca. Przechodząc do sedna, mam dla Ciebie dwie informacje. Pierwsza z nich dotyczy dokumentu, który musisz wypełnić przed przystąpieniem do egzaminu. Podpisując go zrzekasz się prawa do żądania zadośćuczynienia w związku z potencjalnymi obrażeniami. To zabezpieczenie dla osób chcących przystąpić do egzaminu, a które nie ukończyły akademii w Wiosce Liścia. -Mówiąc to przesunęła jednostronicowy dokument na drugą krawędź biurka, który niebieskooki podpisał bez zastanowienia.
-Dobrze, teraz druga kwestia. Jeśli znasz regulamin wiesz, że nie możesz przystąpić do egzaminu samodzielnie. Zostaniesz włączony do Drużyny 7, która niedawno straciła jednego z shinobi. Twoimi partnerami będą Sakura Haruno oraz Sai, a kapitanem jest Kakashi Hatake. Nie interesuje mnie Twoje zdanie na ten temat. Jeśli chcesz zdobyć stopień Chuunina, nie masz wyboru, wszystkie inne drużyny są kompletne. Drużyna 7 zostanie o tym powiadomiona osobiście przeze mnie. Wyłączając dzień dzisiejszy, masz dwa dni na przygotowanie się do testu oraz poznanie towarzyszy. Przekażę kapitanowi by urządził zebranie jutro o 7 rano na boisku treningowym numer 1. Tymczasem to wszystko co mam Ci do przekazania, możesz odejść.
Błękitnooki wstał, zmierzając w stronę wyjścia odwrócił się twarzą w stronę Hokage wykonując niski ukłon po czym powolnym krokiem opuścił gabinet.
Nie mając planów na resztę dnia, skoro i tak nie może spotkać się dziś z resztą Team 7, postanowił udać się do domu przestudiować książki i zwoje zbierane przez ostatni miesiąc. Nie było to łatwe zadanie, porównując je do metodologii nadawania misjom stopni, było to zadanie rangi S+. W końcu nie jest łatwo zebrać dane dotyczące Zakonu Cienia, jego byłych członków oraz samego Shawna...


***
(Ranek, boisko treningowe numer 1)
-Cześć Sai! Jak zwykle o czasie?
-Cześć Haruno-sama, wiesz że lubię punktualność.
-I rysować...
-Tym razem trenuję nowe jutsu na potrzeby egzaminu, jednak wątpię w to, że uda mi się je ukończyć na czas. Tym bardziej, że zostałem dziś wezwany, podobnie jak Ty, na nadzwyczajne zebranie naszej drużyny. Wiesz kim jest ten chłopak?
-Jedyne co o nim wiem, to że nazywa się Black Heart i co oczywiste, włączając się do składu naszej drużyny, chce przystąpić do egzaminu.
-Nie wiem czy to jest dobry pomysł, może być tylko zagrożeniem dla nas. Pomyśl, nawet jeżeli nie jest to nasza pierwsza próba uzyskania rangi Chuunina, nawet jeżeli wiemy sporo o przebiegu egzaminu, to w momencie pojawienia się niebezpieczeństwa nie mamy żadnej pewności co do reakcji nowego członka drużyny. To może być niebezpieczne dla nas obojga...
-Mam nadzieję, że nie będzie to rozwydrzony, głośny i nieznośny dzieciak, który będzie chciał pchać się we wszystkie możliwe tarapaty, musiałabym go...
Pojawienie się kapitana drużyny przerwało rozmowę dwójki znajomych, jednocześnie wprawiając ich w osłupienie.
-Kakashi-sensei jest jeszcze kilka minut przed 7... -Sakura jakby spodziewając się zagłady świata z powodu przyjścia przed czasem swojego sensei, który zawsze się spóźniał nie mogła uwierzyć w to co widzi- Dlaczego się nie spóźniłeś?
Kakashi widząc miny swoich podopiecznych i słysząc ich ton głosu roześmiał się gardłowo, śmiał się tak przez kilkadziesiąt sekund płacząc ze śmiechu, dopóki nie napotkał morderczego spojrzenia Haruno.
-Każdy lubi dla odmiany przyjść o czasie, spóźnienia już chyba wyszły z mody- chcąc dalej zażartować powiedział to zamyślonym głosem, drapiąc się po brodzie.
Na jego nieszczęście, to było za dużo dla Sakury. Jej cierpliwość wyparowała w mgnieniu oka, zaczęła z furią napierać na swojego mistrza. Sytuacja zrobiła się jak najbardziej poważna, ponieważ młoda kunoichi używała skoncentrowanej w pięściach chakry, sensei był świadomy, że jeden trafiony cios spowoduje ogromne obrażenia, jedynym wyjściem było aktywowanie Sharingana, co było jednoznaczne z zakończeniem walki. Przy wyprowadzaniu kolejnego ciosu przez Sakurę, złapał ją za nadgarstek i szybkim ruchem wykręcił jej rękę znajdując się już za jej plecami. Kopnął ją w miejsce z tyłu kolana, tak że zgięta noga oraz ciężar Kakashiego sprawił, że runęła na ziemię. Sensei nadal wykręcając jej rękę, swoją drugą wolną ręką założył jej dźwignię na szyję, chcąc ją poddusić. Każdy jej ruch pozbawiał ją teraz chakry, więc walka była skończona. Na koniec powiedział jej do ucha "Robisz wielkie postępy, mam nadzieję, że następnym razem nie będę musiał używać Sharingana". Po czym oboje wstali z uśmiechami na ustach po udanym sparingu i podeszli w stronę Saia, który nawet nie zaszczycił ich spojrzeniem, co było reakcją na ich kolejną głupią zabawę w sparingi. W tym samym momencie czarnowłosy zdał sobie sprawę, że jest już 7, nowego członka drużyny jeszcze niema, co oznacza, że za chwilę się spóźni, a tego nigdy nie tolerował.
-Bardzo interesujące przedstawienie, czy wasze spotkania zawsze tak się zaczynają?
Słów tych nie wypowiedział Kakashi, Sai, czy Sakura. Popatrzyli oni zdziwieni na siebie po czym ktoś spadł z nieba. Właściwie to spadł z drzewa, jednak zrobił to z taką gracją i pewnością, że dwójka Shinobi z Team 7 wyrażała uznanie. Tylko jedna kunoichi była zdenerwowana zachowaniem nowego członka drużyny.
-Mamy powierzyć sobie życia, a on tak się zachowuje? - to zdanie Haruno rzuciła ze złością, jednak w powietrze, nie było ono skierowane do nikogo.
-Jeśli o to chodzi, byłem tutaj na długo przed czasem. Postanowiłem poleżeć na jednej z gałęzi, odpocząć, a tymczasem obejrzałem ciekawy sparing, który wbrew pozorom, nie był jednostronny. Jednak wybaczcie mi moje maniery, nazywam się Black Heart, zostałem włączony do Drużyny 7 przez Hokage Wioski Liścia, wszyscy czerpiemy z tego korzyści. Ja tylko mam nadzieję zaadoptować się w drużynie w stopniu pozwalającym nam przebrnąć przez egzamin bez szwanku.
-Chyba muszę powitać Cię w drużynie, mam na imię Kakashi, jestem kapitanem. To jest Sakura-powiedział patrząc niepewnym wzrokiem na wciąż zdenerwowaną dziewczynę- a to jest Sai.
-Miło nam Cię poznać- z grzeczności wtrącił się czarnowłosy.
-Mówi się, że najlepiej można poznać osobę poprzez walkę, a skoro widziałeś sparing mój i Sakury, zmierzysz się z Saiem. Czy to Ci odpowiada?
Blondyn pokiwał głową w potwierdzeniu po czym obaj przeciwnicy oddalili się od drużyny chcąc zacząć pojedynek.
Mierząc się wzrokiem, jako pierwszy kunaiem zaatakował Naruto, jednak jego przeciwnik w ogóle się nie poruszył, mimo zbliżającego się ataku. Mając w pamięci spóźnienie się blondyna oraz jego złe pierwsze wrażenie, nie chciał przeciągać walki i szturchać się kunaiami. Gdy niebieskooki był wystarczająco blisko, Sai wykonał pieczęć i tuż przed nim pojawiły się dwa biało-czarne tygrysy, które również rzuciły się do ataku, chcąc szybko wyeliminować przeciwnika. Black Heart wolną dłonią sięgnął po katanę znajdującą się na jego plecach po czym będąc w locie wykonał nią precyzyjne cięcie eliminując pierwszego potwora. Lądując na ziemi, odepchnął się delikatnie nogą na bok schodząc z pola rażenia techniki przeciwnika po czym przeciwległą nogą odbił się ponownie od ziemi i wylądował tuż obok zdezorientowanego tygrysa, wbijając mu kunai w szyję, jednocześnie dezaktywując technikę. Nie czekając na reakcję przeciwnika, dosłownie rozpłynął się w powietrzu. Sai nie wiedząc gdzie znajduje się przeciwnik wyciągnął Tantō i przyjął pozycję obronną, jednocześnie rozglądając się dookoła w poszukiwaniu przeciwnika. To był koniec walki. Nagle Naruto 'zmaterializował' się za nim krzyżując katanę i kunai na jego szyi uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Sai z przerażeniem wziął głęboki wdech jednocześnie raniąc delikatnie swoją szyję o przystawione do niej ostrza. Przełknął ciężko ślinę po czym dwukrotnie klepnął przeciwnika w nogę na znak poddania się. Naruto zabrał ostrza spod jego szyi, jednak Sai nadal czuł się dziwnie. Potrafił jak niewiele innych osób wyczuć zamiary przeciwnika. Teraz właśnie czuł niepohamowaną chęć mordu bijącą od przeciwnika. Zdał sobie sprawę, że właśnie teraz, w czasie niepozornego sparingu był bliżej śmierci niż kiedykolwiek wcześniej. Nie był pewien co do tego, czy Black nie dostrzegł tego, że nabiera powietrza w płuca, co równało się z większym naciskiem skóry na ostrza. Ale jeśli zdawał sobie z tego sprawę, to dlaczego nie odsunął broni nawet o centymetr? Nikt z takiej odległości by tego nie zauważył, a to do cholery był tylko sparing! To oznacza, że nie odsunąłby się nawet jeśli próbowałbym się uwolnić, uciec. To skończyłoby się moją śmiercią. W sparingu bez żadnej wartości...
Naruto uważał że osiągnął swój cel, zaprezentował swoją siłę, która wzbudziła szacunek drużyny, jednocześnie nie pokazując nawet cząstki swoich realnych możliwości. Obaj udali się w stronę Kakashiego i Sakury, Ci z kolei mieli szeroko otwarte oczy, nawet sensei aktywując Sharingana w momencie rozpłynięcia się Black Heart'a w powietrzu, nie dostrzegł chwili w której pojawił się on za Saiem. A Sakura było po prostu pod wrażeniem umiejętności nowego członka drużyny. Wiedziała że Sai jest silny, znała jego przeszłość, dlatego była zdziwiona, że ktoś go pokonał w tak szybki i prosty sposób, na dodatek nie używając żadnych jutsu. Szczerze mówiąc, nawet nie zwróciła uwagi na zniknięcie Black, ani na to jak pojawił się tuż za Saiem. Zignorowała najciekawszy aspekt walki...
-Gratulacje dla was obu-odezwał się Hatake- to była... szybka walka. Myślę, że swoimi umiejętnościami taijutsu jesteś w stanie dużo dać drużynie w czasie egzaminu, jednak nadal nie mamy pojęcia jaki jest Twój poziom w genjutsu oraz ninjutsu.
-Szczerze mówiąc, znam kilka innych technik, ale nie sądzę żebym był w stanie kogoś nimi zaskoczyć.-skłamał chcąc jak najdłużej skrywać swoje możliwości, które byłyby w stanie przerazić nawet Kopiującego Ninje.
-Mam nadzieję, że jesteś w błędzie. Sakurze i Saiowi mogę zdradzić, że ten egzamin będzie trudniejszy i bardziej wycieńczający niż dwa poprzednie. Tymczasem, skoro przekonaliśmy się, że możemy zaufać Twoim możliwościom, pora poznać się nieco bardziej prywatnie. Zapraszam was na ramen, tym razem to ja stawiam.
Stali członkowie Team 7 zareagowali bardzo pozytywnie na tą propozycję, jednak byli zaskoczeni dzisiejszym dniem. Najpierw ich sensei pojawił się po raz pierwszy w życiu przed czasem na spotkaniu, a teraz proponuje im wyjście do restauracji, mało tego, zgodził się za wszystko zapłacić! Tylko mina blondyna była...dziwna.
-A co to jest ramen?
-Nie ma sensu tracić czasu na idiotę, który nie zna ramen -Sakura całkowicie go zignorowała oraz obraziła po raz kolejny. Naruto powoli zaczynał mieć dość jej zachowania względem nie tylko jego, ale również Kakashiego- jej senseia!
Cała czwórka jednak udała się w zgodzie na posiłek. Po zamówieniu 4 porcji ramen, dla każdego po jednej, tylko Naruto patrzył się w swoją miskę z spojrzeniem pełnym nienawiści. Reszta, obserwując jego reakcje na ramen zaczęła się śmiać. Gdy już po kilkunastu sekundach się uspokoili, spytali się nowego członka Drużyny czy coś jest nie tak, w końcu nikt jeszcze nie był w stanie odmówić zjedzenia ramen.
-Ja po prostu... Nie jadam mięsa -szczerze wyznał blondyn napotykając niezrozumiałe spojrzenia reszty.
-Przecież każdy Shinobi by mieć siłę do treningów, walk i codziennych trudności musi jeść mięso- powiedział Sai- nawet Sakura dbając o swoją linię je mięso. Dlaczego Ty miałbyś nie spróbować?
-To nie tak. Kiedyś rzeczywiście, jadłem mięso i to w dużych ilościach. Jednak od jakiegoś czasu spożywam warzywa, owoce, ryby, prawda Kakashi? -Sensei zakrztusił się połykanym właśnie jajkiem.
-Każdy powinien zdrowo się odżywiać, to oczywiste, ale nie rozumiem dlaczego pytasz o to mnie. -Powietrze wokół zrobiło się gęste, dwaj Shinobi patrzyli sobie prosto w oczy, tutaj nie było już podziału na Jounin-Genin i związanym z tymi rangami szacunkiem. Sai i Sakura nie ukrywając zdziwienia przyglądali się tej scenie, chcąc dowiedzieć się o co chodzi, jednak nie przerywając im, co mogłoby zakończyć tą wymianę zdań.
-Myślę, że to jest odpowiedni czas.
-Na co?
-By nasza czwórka szczerze między sobą porozmawiała. Stałem się Shinobi Konohagakure, mam już takie same prawa jak wy, spotkanie jest tym czego oczekuje.
-Ale Black Heart, my właśnie jesteśmy we czwórkę, w trakcie spotkania...-Sakura nie wytrzymując już z ciekawości, musiała się wtrącić. Naruto przenosząc na nią swój wzrok odpowiedział -Tu nie chodzi o naszą czwórkę. -Ponownie przeniósł spojrzenie na Hatake -Tutaj chodzi o naszą czwórkę Kakashi-sensei. Dziś po zachodzie słońca w gabinecie Hokage, cała czwórka Tsunade-sama, domyślam się, że wszyscy będziemy mieć dużo do opowiadania.
-Dziś to niemożliwe, misja...-nie chcąc zdradzać jakichkolwiek szczegółów poz
ostałej, niezwiązanej ze sprawą dwójce, Kopiujący Ninja starał się mówić takimi ogólnikami, że tylko Naruto byłby w stanie je zrozumieć.
-Nie. Posiadasz nieaktualne dane. Do zobaczenia.Wypowiadając te słowa wstał, przeprosił za przerwanie posiłku i wyszedł z zamiarem udania się do domu, będąc jednak głodnym, wcześniej postanowił udać się do sklepu po świeże warzywa, oraz na targowisko po ryby, które od momentu uwolnienia się od Zakonu Cienia, były głównym składnikiem jego menu. Po przygotowaniu obiadu oraz popołudniowym treningu udał się do sypialni odpocząć chwilę. Nie był to specjalnie meczący dzień, jednak wiedział, że wieczorne spotkanie może mieć... dwojaki przebieg. Po drzemce wziął prysznic, skomplementował wyposażenie Shinobi po czym ruszył w drogę do siedziby Hokage. Spacerując ulicami wioski sporadycznie mijał ludzi, którzy w znaczącej większości jedli kolacje w swoich domach. Wioska powoli kładła się do snu, słońce już zaszło, a księżyc powoli zaczynał rzucać blask na najwyższy monument Konohy- głowy Hokage. Był to interesujący widok, podczas gdy cała wioska układała się do snu, jej władcy jakby się budzili, chcąc chronić ją przed złem właśnie wtedy, gdy mieszkańcy najmniej się tego spodziewają. Zajęty rozmyślaniami nie zauważył, że dotarł już na miejsce. Wziął jeden nieco głębszy wdech stojąc już pod drzwiami gabinetu, wchodząc po chwili do środka.
Znajdowali się tam już wszyscy ludzie z którymi chciał porozmawiać. Tsunade-sama, Kakashi, Shikamaru oraz Jirayia.
-Pewnie zdążyliście w znaczącym stopniu mnie już poznać. Sam również mam o was dosyć obszerną wiedzę. Na początek może zadam proste pytanie: Jaki mieliście cel w śledzeniu mnie?
-Czy jesteś dla nas zagrożeniem? -To Tsunade mu odpowiedziała, jednak jego to nie zadowoliło.
-Nie było mnie w wiosce przez 10 lat, ale czy od tamtego czasu mile widziane jest odpowiadanie pytaniem na pytanie? -Miny osób będących w pokoju, dopiero po kilkudziesięciu sekundach niezrozumienia, zmieniły się w niedowierzanie.
-To niemożliwe...
-Czy to naprawdę Ty?
-Nazywam się Naruto Namikaze. Syn Minato Namikaze i Kushiny Uzumaki, Jinjuriki Dziewięcioogoniastej bestii. W wieku 5 lat na zlecenie starszyzny, psychicznie i fizycznie maltretowany uciekłem z wioski. Zagrożenie uwolnienia bestii zostało oddalone, misja zakończyła się sukcesem. Jedno tylko mnie bawi. Zdecydowaliście się wyrzucić mnie z wioski, poddaliście ostracyzmowi, a następnie spędziliście dwa lata na szukanie mnie...
-Jak śmiesz zwracać się w ten sposób do Czcigonej! -Shikamaru nie wytrzymał tonu głosu jakim mówił Naruto, zdenerwowany złapał go za koszulkę, którą miał na sobie chcąc go odciągnąć do tyłu i dać do zrozumienia co o nim myśli. Niefortunnie, zrobił to ze zbyt dużą siłą, mimo iż blondyn nie poruszył się nawet o centymetr, koszulka została dosłownie rozszarpana, zerwana z jego ciała, ukazując obecnym makabryczny widok. Tsunade-sama zasłaniając usta dłońmi, drżącym głosem spytała:
-Co Ci się przytrafiło przez te 10 lat?
-Żadne z was nie chce tego wiedzieć. -Beznamiętny, pozbawiony jakichkolwiek uczuć głos najzwyczajniej unosił się w powietrzu, jakby nie należał do nikogo z obecnych. Problem tkwi w tym, że to nie ja powinienem być waszym zmartwieniem. -Napotykając pytające, choć wciąż pełne obrzydzenia spojrzenia naprędce dodał:
-Wiosce grozi zagłada...



***********
Jestem jak najbardziej zadowolony z tego rozdziału, pod każdym względem. Zwiększyłem jego długość w porównaniu do poprzednich części, wprowadziłem więcej napięcia, więcej akcji, nieco humoru, a sprawne oko dostrzeże coś, co zostanie użyte w coraz bliższej
Wielkiej Niespodziance ;)
Komentujcie, nie ważne czy pozytywnie czy negatywnie, zostawiajcie po sobie ślad. Ilość użytkowników oceniam nie po wyświetleniach, ale po liczbie osób komentujących. Jeżeli naprawdę bardzo wam się podoba moja twórczość, propagujcie tego bloga w miarę swoich możliwości
Do usłyszenia w komentarzach ;)

niedziela, 6 października 2013

Rozdział I- Dom

03. Dom



-Wezwałam was tutaj by przydzielić wam misję, którą w najbliższym czasie będziecie się zajmować, a o której nie może wiedzieć nikt poza naszą czwórką.

-Jakiej rangi będzie to misja? - Spytał młody jounin, analizując słowa Hokage

-Jeśli o to pytasz, ta misja oficjalnie nie istnieje, powodzenie, czy jego brak nie będzie w żadnym aspekcie rozpatrywane, co oznacza, że jest ona jeszcze bardziej... kłopotliwa dla was, jakbyś sam to ujął. Nawet ANBU nie jest zdolne wykonać tą misję, ze względu na swoje umiejętności zostaliście do niej przydzieleni. Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziecie, ponieważ niesubordynacja, nieroztropność i brak ciągłego zaangażowania będzie miał dla was dosyć nieprzyjemny skutek.

Słysząc te słowa Jiraya-sama wystąpił krok w przód, chcąc dać do zrozumienia, iż rozumie powagę misji.

-Na czym ma polegać nasze zadanie i jak możemy uniknąć podejrzliwości innych, skoro pracując po raz pierwszy w tak uformowanej grupie, będziemy zajmować się czymś, na co nie możemy pozwolić nikomu zwrócić uwagi, a o czym sami nie mamy pojęcia?

-Cieszę się, że przechodzimy do konkretów, Jiraya- mówiąc to położyła na brzegu biurka zdjęcie, czekając, aż cała trójka je obejrzy. Wszyscy podeszli do mahoniowego biurka przyglądając się fotografii. Legendarna Sanninka dostrzegła dziwny wyraz twarzy, swojego dawne kompana po tym, jak ujrzał młodego blondyna z włosami średniej długości i lazurowych oczach, jednak nie zwróciła na to większej uwagi, spiesząc z wytłumaczeniem im sposoby wykonywania misji.

-Wasze zadanie polega na skrytym obserwowaniu tego młodzieńca tak by nie tylko on, ale nikt was nie zauważył. Mimo, że chciałam wam je przydzielić już 2 dni temu, czekałam na wasz powrót ze swoich misji i... zbierania informacja- mówiąc to beznamiętnym głosem spojrzała na sannina wymownym spojrzeniem. 

-Chłopak powinien pojawić się tutaj lada dzień, a to oznacza, że nie będziecie musieli podróżować do innych wiosek. Mimo wszystko, nie mogę pozwolić na jakiekolwiek podejrzenia innych shinobi, więc od czasu do czasu będę wam przydzielała misje krótkoterminowe, w okręgu Kraju Ognia oraz zrobię wszystko, żeby jednocześnie na misji było maksymalnie dwóch z was tak, aby jeden z was mógł mieć ciągle na niego oko.

-Czy mimo tak licznych udogodnień, zdajesz sobie sprawę Hokage-sama, że obserwowanie nawet jednej osoby, bez zwracania na siebie uwagi setek mieszkańców Konohagakure no Sato oraz samego obserwowanego?

-Zdaje sobie z tego sprawę, dlatego przez te dwa dni przygotowałam się na to -położyła przed sobą trzy zwoje, które wyglądały na zakurzone oraz dawno nie używane. -Shikamaru -przywołała członka klan Nara do siebie -pierwszy po lewej.
Podniósł wskazany przez Hokage zwój po czym zaczął go otwierać gdy Tsunade-sama go do tego zachęciła, oraz zaczęła omawiać technikę w nim zawartą:
-Jak pewnie wiesz, biblioteka Wioski jest bardzo dobrze wyposażona, szczególnie dla osoby pełniącej funkcję jej władcy. Ten zwój należał do specjalnego oddziału Twoich przodków klanu Nara, którzy pełnili funkcję miejskich szpiegów. Oddział ten nie specjalizował się w walce, unikał jej gdy tylko mógł, czego wynikiem było opracowanie tej techniki. To jutsu wykorzystuje cień budynków, latarni, a nawet przemieszczających się ludzi po to, by zbierać informacje i bezpośrednio przekazywać je użytkownikowi.

-Przestudiowałem drzewa genealogiczne, historię mojego klanu korzystając ze wszystkich materiałów rodziców i poprzedniego Hokage, ale nigdy nie słyszałem o tej technice, a tym bardziej o jej użytkownikach...- ostatnie słowa wypowiedział niepewnie, jakby z nutą zawahania, czy może się w ten sposób odzywać do najważniejszej osoby w wiosce.
-Nie miałeś prawa o niej wiedzieć, to zaginiona technika, skrywana w prywatnych zbiorach Sandaime Hokage. Jiraiya...
-Tak Godaime? -natychmiast odpowiedział i podszedł do biurka.
-Ten po lewej. Mówiąc krótko, technika ta zużywa chakre by jej użytkownik przez krótki okres czasu stał się niewidoczny, prawdę mówiąc, na bardzo krótki okres czasu. To koncepcyjna technika, która została opracowana jeszcze przez założeniem wiosek. Opracowali ją najemnicy osiedleni na terenie obecnego Kraju Ognia, jednak nigdy nie została opanowana. Rozumiem, że zrozumienie i nauka tej techniki może być trudna oraz poświęcać mnóstwo chakry na początek dlatego będziesz uczył się jednocześnie z Kakashim.
Czcigodna wzięła ostatni zwój, przeznaczony dla syna Białego Kła Konohy wręczając mu go osobiście.
-Nie mogę Ci powiedzieć skąd mam ten zwój, to tajemnica na poziomie Kage. Dotyczy on panowania nad Twoim Sharinganem. Kopiując nowe techniki, oraz używając w ciągu jednej bitwy kilku technik różnych żywiołów Twoja chakra wyczerpuje się w zastraszającym tempie. Technika ta zwiększy Twój poziom kontroli chakry do wyższego pułapu niż mój- medic ninja najwyższej klasy. Jednak, by dojść do tego poziomu będziesz musiał ćwiczyć tą technikę przez około 2,5 roku. To dużo czasu, jednak każde postępy w jej nauce, powinny sukcesywnie zmniejszać poziom zużycia przez Ciebie chakry.
Gondaime zwróciła się tu do trójki shinobi:
-Techniki jakie wam przekazałam są ściśle tajne, ich ranga to S+, nie mogą zostać rozpoznane przez nikogo. By ich użyć najpierw musicie się ukryć. Zrozumiano?
-Hai! -Cała trójka chórem odpowiedziała, jednocześnie kłaniając się władcy.
O ile Shikamaru i Kakasji-sensei byli przyzwyczajeni do takiego zachowania wobec obecnego Hokage, Jiraiya-sama przebywając przez długi czas na misji zwiadowczej nie był świadkiem wydarzenia, dzięki któremu Tsunade zyskała bezwzględny szacunek wszystkich mieszkańców wioski, mimo to, robił wszystko co jego dwaj towarzysze.
-Jeszcze jedno; Jiraiya zostajesz kapitanem jednostki specjalnej ze względu na swoje doświadczenie w infiltracji, szpiegowaniu i zdobywaniu informacji, Shikamaru będzie wicekapitanem ponieważ potrafi wymyślić sto strategii i wybrać jedną pasującą do konkretnej sytuacji, jeśli chodzi o wybór taktyki działania w drużynie, masz niepodważalny autorytet i Ty wydajesz decyzje dotyczące stricte taktyki działań. Kakashi, być może ciężko jest Ci się zgodzić z moją decyzją, ale dokładnie to przemyślałam. Ze swoim ogromnym arsenałem technik, będziesz idealnym żołnierzem gdy tylko zajdzie taka możliwość.
-Do momentu przybycia tego chłopca macie czas na trening, wezwę was w odpowiedniej chwili. Jednak nie sądzę żebyśmy mieli dużo czasu, dlatego trening odbędziecie w Lesie Śmierci -tu spojrzała w oczy wszystkim zebranym w gabinecie, jakby chcąc doszukać się jakichkolwiek oznak sprzeciwu czy braku aprobaty. -Wyruszacie natychmiast!
Wszyscy zniknęli w otoczeniu kłębów szarego dymu.

***
(Kilka dni później, brama główna Konohy)

Powinienem przejść niezauważony, czy obudzić ich i dać im szanse powiadomienia Tsunade oraz drużyny, która ma zamiar mnie obserwować? Swoją drogą, jak to możliwe by strażnicy głównej bramy byli tak niekompetentni i pozwalali na wdarcie się do środka oraz przypuszczalny atak?
W przybyszu powoli zaczął narastać gniew spowodowany narażaniem miejsca w którym się urodził na szkody, jednak nie dał po sobie tego poznać, tradycyjnie miał twarz nie wyrażającą żadnych emocji, jakby była z nich wyprana. Postanowił jednak obudzić strażników i zachowywać się jak na wędrowca przystało.
Podszedł do stanowiska które zajmowała strać i kilkukrotnie zastukał w blat stołu przy którym siedzieli Izumo i Kotetsu gwałtownie ich budząc. Zawstydzeni przyłapaniem na niechlubnym zaśnięciu co w przypadku ich funkcji było wręcz niewybaczalne starali się zachowywać profesjonalnie i z dystansem odnosić się do obcej im osoby.
-Kim jesteś i co sprowadza cię do Wioski Liścia?
-Jestem podróżnikiem, nie należę do żadnej z wiosek. Wędruję po wszystkich krajach poszukując odpowiedzi na swoje pytania.
-Rozumiem-Kotetsu był wyraźnie niezainteresowany historią przybysza, chcąc wrócić do drzemki, zadał ostatnie pytanie niezbędne do wypełnienia obowiązków strażnika bramy - Jak się nazywasz? Muszę zanotować to w dzienniku oraz przekazać władzom wioski. Formalności...
-Nie znam swojego imienia, jednak od jakiegoś czasu mówią na mnie Black Heart.
-To wszystko. Możesz wejść do wioski, jednak skoro jesteś podróżnym, liczę na to, że znasz zasady obowiązujące obcych ludzi w wiosce. Każde złe zachowanie, będzie surowo karane, a Ty nie zdążysz się nacieszyć obecnością w tej pięknej wiosce.
Nie chcąc słuchać już dłużej wypowiedzi niekompetentnych ludzi na swoim stanowisku, Naruto wolnym krokiem ruszył w stronę aglomeracji Konohy. Wiedząc na czym polegają pierwsze pobytu w nowej wiosce, postanowił na samym początku zrobić dwie rzeczy: znaleźć sobie lokum, które już wypatrzył w czasie swojego pobytu jako zakapturzona postać na pomniku Hokage, oraz zjeść dobry posiłek. Na początek postanowił zająć się sprawą priorytetową- mieszkanie. Nie uśmiechało się nawet jemu, spędzać kolejnej nocy w lesie na kamiennym łóżku. Udał się zatem do północnej części wioski, która była wyludniona. Mimo upływu lat po ataku legendarnego Sannina na wioske, ludzie nie odbudowali swoich domów oraz nie zakładali nowych w tej okolicy. Orochimaru zniszczył wiele budynków tutaj, praktycznie wszystko zostało zrównane z ziemią, przez wiele tygodni mieszkańcy wioski nie mogli sobie pozwolić na zajęcie się miejscem, do którego nikt nie chce wracać. Na samym początku zajęli się rzeczami najwyższej wagi, siedzibą Hokage oraz okolicznymi budynkami. Potem, częściami wioski, gdzie ludzie stracili dachy nad głową, jednak chcieli tam wracać. Dopiero na samym końcu, zajęli się miejscem, do którego nie chciał wracać nikt.. Tak więc rozrzucone deski, domy zrównane z ziemią zostały zastąpione przez pusty plac, na którym stał tylko jeden dom. Należał on kiedyś do obecnego Sannina, którego zwą Jiraiya. Mieszkał w tym budynku jeszcze przed rozpoczęciem Wielkiej Wojny Shinobi, przystosowując swoje lokum do własnych potrzeb. Wzmocnił całe mieszkanie, od fundamentów poprzez dębowe bale w ścianach, aż po dach, którego grubość była większa, niż tego, okrywającego budynek Hokage. Oczywiście, budynek przetrwał do czasów dzisiejszych, mimo upływu lat, stał się jednak zaniedbany i opuszczony, jednak przybysz dostrzegł w nim siłę, której nie może pokonać żaden przeciwnik. Dom ten, przypominał mu siebie samego, mimo wielu przeciwności losu, mimo licznych burz czy chęci zniszczenia, budynek- tak jak on- niezachwianie stał nadal. Chcąc kupić to mieszkanie, musiał udać się do budynku administracyjnego Konohy, który był jednocześnie siedzibą Hokage. Mimo wielu lat nieobecności, dobrze znał rozmieszczenie budynków w Wiosce. Osobiście postarał się, by przez ostatnie 3 lata, dostawać aktualne raporty dotyczące jakichkolwiek zmian w miejscu w którym się urodził. Jako, że lokalizacja z uwagi na brak jakichkolwiek zabudowań była tragiczna, cena za zakup nieruchomości była stosunkowo niska, a sprawy administracyjne zostały rozstrzygnięte bez najmniejszych problemów. Chcąc już coś zjeść, udał się do części wioski, gdzie przez cały dzień można było kupić świeże warzywa i owoce. Po wybraniu tego na co miał ochotę, udał się na sobie znaną górę. W roli pełnoprawnego mieszkańca ostatnio był tutaj przed ponad dziesięcioma laty. Chociaż, ucieczka z wioski równa się z rolą zbiega, a tego tak łatwo się nie przebacza.
-Nie mogę wejść teraz do budynku Hokage i ogłosić wesołym głosem "Cześć, jestem Naruto Uzumaki, wróciłem do wioski po 10-ciu latach. Cieszycie się?" Fakt, że nikt mnie nie rozpoznaje działa na moją korzyść, mam większe pole manewru, a moje plany co do przyszłości o wiele łatwiej będzie wcielić w życie. Wystarczy popchnąć pierwszy pionek...
Rozmyślania przerwała mu gromada dzieci, których zapamiętał z Akademii Ninja gdy ją obserwował.  Wpadło na niego sześcioro dzieci, które przekrzykiwały w jakiejś, najwyraźniej niezwykle ważnej sprawie, lecz po pouczeniu ich, że chcąc być wielkim shinobi, muszą zwracać uwagę na otoczenie nawet będąc bardzo zajętymi inną kwestią, ruszył dalej.
Nie mógł teraz ujawniać swoich umiejętności, nie w pełni. Wiedział jednak, że już niedługo będzie musiał je zaprezentować, jednak do tego czasu wolał udać się pieszo w stronę monumentu Hokage ponieważ dzięki temu z bliska będzie mógł przyjrzeć się mieszkańcom, obserwować ich naturalne odruchy i przewidzieć jak zachowają się w skutek nieprzewidywalnych okoliczności, które będą miały miejsce już niedługo...



**************

W komentarzu pod poprzednim chapterem wyjaśniłem powody mojej nieobecności. Notatka ta powstawała tak długo ponieważ nie miałem pomysłu jak zmaksymalizować w niej akcję, więc poza kilkoma nowościami względem Anime, nie ma w niej fajerwerków. Bądźcie cierpliwi, następny rozdział będzie przełomowy z dwóch powodów...
Szablon wykonała Sasame Ka z Zatracone Dusze