środa, 18 grudnia 2013

Rozdział 1- Egzamin: Finały

09. Egzamin: Finały

Sai vs. Fu



Walka trwała już od kilkudziesięciu minut i biorąc pod uwagę jej przebieg, nie wróżyła zbyt dobrze mieszkańcowi Konohagakure. Całe jego ciało było poranione od cięć kunaiem, prawe oko zdobił krwiak będący efektem kopnięcia przeciwnika, który skutecznie zmniejszał pole widzenia. Ubrania miał porozcinane w wielu miejscach, a koszulka na prawym ramieniu zwisała bezwiednie na resztce materiału. Najwięcej bólu jednak zadawała rana ciągnąca się od lewego barku, wzdłuż linii piersi, przez brzuch, aż do miejsca tuż poniżej pępka. Krew z niej cieknąca w pełni przemoczyła i przebarwiła spodnie, zostawiała również ślad gdziekolwiek czarnowłosy pozostał dłużej niż kilkanaście sekund. Nikt nie spodziewał się, że tak mała dziewczyna będzie miała na tyle dużo siły, by rzucać oponentem po arenie jak szmacianą lalką, rwąc przy tym ubrania jak kartkę papieru. Sai wyciągając ostatni shuriken, który utkwił w jego lewym przedramieniu niewyraźnie dla prawie wszystkich mamrotał coś pod nosem:
-To nie możliwe! Jak takie małe dziecko może być, aż tak silne?-nie dokończył zbierać myśli, gdyż Fu ponownie nacierała na niego, tym razem z zamiarem walki wręcz, jednak efekt był ten sam.
-Kurwa! Znów wykonuje zamach z prawej strony, jej pięść jest tuż przy mojej twarzy, zasłaniam się, a jednak zostaję uderzony tuż poniżej bloku, lub w ogóle z drugiej-lewej strony. Jak z czymś takim walczyć? Myśl! Myśl o tym co mówił Black!

[Retrospekcja]

-Całe szczęście, że znów nie muszę z tobą walczyć, co Black? -ironicznie skomentował wybór przeciwników, w którym miał się zmierzyć z Fu, z przyozdobionym chytrym uśmieszkiem na twarzy.
-Nie byłbym tego taki pewien Sai. W niej jest coś dziwnego. Sposób w jaki walczyła z Hinatą, blokowała jej najlepsze ruchy, mało tego, blokowała jej chakrę. Chakrę członkini klanu Hyuga.
-Przesadzasz. Ok, jest silna skoro ją pokonała, jednak to nic niezwykłego. Znasz moje umiejętności, nawet jeżeli pobieżnie, to wiesz że też pokonałbym Hinate.
-Posłuchaj mnie! Nie masz pojęcia o tym, jak silna może być. Wyczuwasz jej chakrę, prawda? Uważasz, że nie jest jej dużo, jednak ja wyczuwam, że jej chakraa jest... skondensowana, skupiona-próbował znaleźć odpowiednie słowo, które idealnie opisywałoby sytuację.- Ukrywa to przed nami. Przegrasz ten pojedynek, tego jestem pewien. To walka o coś innego. Przeżyj wystarczająco długo, żebym mógł się czegoś o niej dowiedzieć, wtedy dam Ci sygnał, a Ty się wycofasz. Tylko tyle mogę ci doradzić-ostatnie słowa Black wypowiedział o wiele ciszej, jednak pewność siebie, chłód i spokój z jakim to robił mogły przerazić każdego, kto przysłuchiwałby się tej rozmowie.
-Żartujesz sobie durniu?! Pieprzysz takie głupoty, że dochodzę do wniosku iż pokonałeś mnie przypadkiem. Nie zamierzam marnować na ciebie więcej czasu- wypowiadając te słowa ruszył w stronę środka areny, gdzie stał już uśmiechnięty i pewny siebie przeciwnik.

[Koniec retrospekcji]

Sai patrzył na swojego przyszywanego kompana z drużyny próbując odczytać z jego twarzy, czy ten już doszedł do jakiś wniosków. Niestety, wyglądało na to, że miał rację. Konoszanin był wyczerpany, energię wykorzystywał głównie na uniki, które jednak nie przynosiły najmniejszego skutku. Pojedyncze techniki jakie wykonał były jego najsilniejszymi gdyż widząc, że to tylko przeciwnik atakuje, musiał zareagować w odpowiednio potężny sposób. Dlatego właśnie jego chakra była również na bardzo niskim poziomie. Być może wystarczyłaby, żeby wykonać jedną, ostatnią technikę. Właśnie wtedy to do niego dotarło, to nie jest walka o zwycięstwo, ale o przeżycie, a on nie zadał przeciwnikowi jeszcze żadnych obrażeń. -Blondyn miał rację. Teraz moim zadaniem jest sprawienie, by Black Heart dostał jakieś wskazówki i być może wygrał z nią w finale. Tylko jak to zrobić, skoro jestem ciągle atakowany, prawie nie mam chakry, jestem wyczerpany, a moje uniki nic nie dają, nie wspominając już o atakach?
Następujące wydarzenia trwały zaledwie kilka sekund. Kilka sekund, które miały zdecydować o życiu lub śmierci.
-Mam już dość zabaw z tobą, kończmy to-Fu wreszcie się odezwała, śmiejąc się przy tym z wyższością oraz pogardą.-Nawet nic nie zauważysz- mówiąc ostatnie słowa mrugnęła w jego stronę powiekami. To było to. Naruto w tym momencie zrozumiał kim ona jest.
-Jeśli teraz na prawdę zamierza wykonać ostatni atak, nie skończy się to dobrze. Albo nic sobie nie robiąc z zasad egzaminu po prostu go zabije, albo zrani tak dotkliwie, że Sai spędzi najbliższy miesiąc w szpitalu, a następny poświęci na rehabilitację. -Kończąc swój wewnętrzny monolog dodał- Musimy coś zrobić, wiesz o tym...
-Od kiedy przejmujesz się życiem jakiegoś słabeusza Naruto?
-Wiesz, że nie interesuje mnie to co się z nim stanie ponieważ znasz mój, nasz plan. Nikt nie może go zmieniać bez mojej zgody.
-Skoro tak mówisz.... -jednak Naruto przerwał swojemu rozmówcy w połowie słowa.
-Kurama, czas działać. Połącz się z Chomei i zablokuj przepływ jej chakry. Mam nadzieję, że odrobiłeś pracę domową. Ostatnio nie skończyło się to dla mnie zbyt dobrze...
-Z tego co zauważyłem, to tobie więcej niż ostatnio czasu zajęło połapanie się, że ta kunoichi jest jinchruiki. W przeciwności do ciebie, ja podszkoliłem swoje umiejętności. Z resztą, to że nie dostrzegłem Hachibiego w B to tylko przypadek o którym obaj powinniśmy zapomnieć. Ale do roboty, co mam zrobić później?
-Gdy zablokujesz przepływ chakry Nanabi w Fu, połącz mnie z nią za pomocą podświadomości Biju. Tylko tyle.
Cała ta wymiana zdań między Naruto a Kuramą trwała zaledwie sekundę. Gdy ten pierwszy otworzył oczy, dostrzegł małą zmianę w zachowaniu nacierającej kunoichi. Jej tempo znacząco spadło, a oddech stał się cięższy, głębszy. Shinobi straciła lekkość i szybkość w poruszaniu się co było dowodem, że Kyubi zaczął już działać. Blondwłosy członek drużyny 7 ponownie przymknął powieki chcąc się skupić, na tyle by móc porozmawiać.
-Uważasz, że tylko ty jesteś potężna? A wiec jesteś w błędzie. Nie interesują mnie twoje pytania jak zdołałem zablokować chakrę twojego Biju, ani pytanie jak się teraz z tobą kontaktuję. Musisz wiedzieć jedno. To koleżeński egzamin i taki ma pozostać. Zmierzę się z tobą w finale, jednak oboje nie będziemy korzystać z mocy naszych bestii, a jeśli będziesz chciała zrobić małe show na arenie, stracisz rękę niezbędną do wykonywania pieczęci zanim ukończysz pierwszą z nich. Chcesz się przekonać kto jest silniejszy? Spotkajmy się równo za rok na małej polanie z jeziorkiem, ukrytej w lasach na północny wschód od Kirigakure. To koniec walki. Wygrałaś.
To była cała wiadomość, jaką Naruto chciał przekazać mieszkance Kraju Wodospadu. Sposób w jaki przemawiał, pewny siebie, jednocześnie zdystansowany i zimny powinien dać pozytywny skutek. Wystarczyło tylko, żeby teraz Sai się poddał. I tak nie miał żadnych szans na wygraną, a dzięki wstawiennictwu swojego partnera z drużyny przynajmniej przeżyje. Fu po usłyszeniu ostatnich słów w swojej podświadomości otworzyła oczy, które odruchowo zamknęła słysząc czyjś głos w swojej głowie zaczęła się rozglądać po arenie w poszukiwaniu osoby z którą rozmawiała. Jedna po drugim przeczesywała twarze obecnych, większość z nich wyrażała szok. Po części był on spowodowany ranami jakie zadała tak dobrze wyszkolonemu ninja Wioski Liścia, a po części ludzie dziwili się, że tak nagle przerwała atak. Wtedy dostrzegła puste błękitne oczy, które nie wyrażały w tej chwili żadnych emocji. Należały one do blondyna, którego rzucił jej się w oczy w trakcie jego walki z Orisuke- samurajem Kraju Żelaza. Przeszedł ją dreszcz, gdy dostrzegła że skupiają się one na jej osobie. To było dziwne, ponieważ do tej pory znała tylko dwie formy spojrzeń na nią. Albo mężczyźni przypatrywali jej się z błyskiem pożądania, podziwiając jej niesamowitą urodę, figurę oraz seksowny sposób poruszania się, albo ludzie przypatrywali się jej z przerażeniem. Twarz tych drugich przyozdabiała krew ich bliskich, gdyż Fu zabijała każdego dla zabawy. Wolno, tak żeby rodzina słyszała jęki, krzyki, błagania o śmierć bez bólu. Teraz zaciekawiona przypatrywała się nowemu sposobowi patrzenia się na nią. Niestety, Sai postanowił na swoje nieszczęście to wykorzystać, biorąc moment jej nieuwagi za znak od Blacka by mógł zaatakować.
-Idiota, miał się poddać. Po raz kolejny muszę uratować jego tyłek, a on mi za to nawet nie podziękuje... Wszędzie tylko słabi Shinobi nie mający o niczym pojęcia. Muszę mierzyć wyżej niż na stopień Chuunina. Zwrócą na siebie niezbędną uwagę do wykonania planu, a być może trafię również na kogoś, kto zadziwi mnie swoimi umiejętnościami.
Czarnowłosy widząc, że jego oponent nie jest skoncentrowany na walce, powoli położył zwój na ziemi w ciszy go rozwijając. Na pergaminie widniały wszelkiego rodzaju bestie.
-Ninpō: Kaizen sa reta Chōjū Giga!- na początek pod nogami zdezorientowanej i niczego się nie spodziewającej Fu pojawiło się stado węży, które skrupulatnie owinęło się wokół jej stół, wzdłuż łydek i ud, aż do pasa. Chwilę po tym, dwa pędzące w jej stronę tygrysy dotarły do celu unieruchamiając przeciwnika. Jeden z nich złapał w zęby jej obie ręce, wyginając je do tyłu, drugi natomiast chwycił głowę, ciągnąc ją w tył tak, że teraz mieszkanka Kirigakure no Sato była wygięta w łuk, nie mogąc wykonać jakiegokolwiek ruchu. W tym samym momencie w jej stronę ruszyły myszy chowające się w każdym zakamarku ubrania, pijawki, których zadaniem było przebić ciało oponenta oraz duża liczba wybuchowych ptaków.
-To już koniec. Nie uciekniesz, gdyż każda bestia jest pełni rolę jednocześnie wybuchowej notki, jak i techniki pieczętującej. Miałem być w stanie krytycznym po tej walce, a teraz jej losy się odwracają...- przed sfinalizowaniem techniki dostrzegł jeszcze uśmiechniętą twarz przeciwnika- Katsu!-ogromna, postępująca eksplozja wstrząsnęła całą areną w tak wielkim stopniu, że pojawiły się liczne pęknięcia na monumentalnych wręcz ścianach stadionu.  Widzowie którzy nie spadli z miejsc po pierwszym trzęsieniu ziemi, zrobili to po wstrząsach wtórnych. Jedynie dwójka Kage pozostała na swoich miejscach niewzruszona, po jakimś czasie strzepując z szat kurz który unosił się nad areną. Miny wszystkich wyrażały niedowierzanie. Coś takiego nie powinno mieć miejsca na egzaminie, tak potężna technika bez najmniejszych problemów zabiłaby niejednego Jōnina, nie wspominając o Geninach, a to przecież oni brali udział w egzaminie. By formalności stało się zadość, a wiec by zdyskwalifikować Sai za zabicie przeciwnika, sędzia musiał poczekać, aż kurz opadnie w pełni, ukazując pełnie tej masakry.
Cały stadion spowiła grobowa cisza, żaden z widzów nie odzywał się ani słowem, Kage milcząc wpatrywali się w miejsce wybuchu z minami nie wyrażającymi żadnych emocji, Tsunade ponieważ widziała bardziej brutalne sceny na 3 Wielkiej Wojnie Sinobi, a Gaara ponieważ mając w sobie Biju był przyzwyczajony do makabrycznych widoków. Po kilku minutach dym, kurz oraz piasek opadły ukazując leżącą na ziemi Fu. Nadal oddychała, lecz bardzo nierówno. Jej ciało, a raczej tułów spowite było czarną spalenizną oraz głębokimi ranami, z których Kakashi chcąc sprawdzić czy żyje mógł dostrzec wystające kości. Prawe ramie leżało nieopodal reszty ciała, urwane w połowie między barkiem a łokciem, lewe natomiast było całe, jednak nie można było tego samego powiedzieć o dłoni u której nienaruszony pozostał zaledwie palec wskazujący. Cała reszta była albo połamana, albo bezwiednie zwisała zawieszona na resztkach skóry. Z nogami było tylko niewiele lepiej. Stopa prawej nogi była nienaturalnie wykręcona z wystającą kością, tylko na lewej nie można było dostrzec żadnych obrażeń. Ubranie było całkowicie spalone, nie zakrywało żadnego fragmentu zmasakrowanego ciała. Nie było wiadome jaki widok był gorszy. Widok nagiego ciała kobiety, bezbronnej, zdanej na pastwę losu, czy może widok urwanych i połamanych kończyn oraz niezliczonych ran. Sekundę po ogłoszeniu mimo wszystko Saia zwycięzcą przy umierającej Fu zjawili się najlepsi medyczni ninja na czele z Hokage oraz jej podopieczną- Sakura, chcąc zatrzymać przepływ krwi zapobiegając wykrwawieniu się oraz zasklepić rany, nawet jeżeli oznaczało to brak ręki w przyszłym, wątpliwym teraz życiu.
Kilkunastu widzów o słabszych nerwach lub żołądkach opuściło stadion, nie mogąc przebywać w takim miejscu ani minuty dłużej. Egzaminy utraciły w pewnym sensie swą magię pięknego widowiska, które mogły oglądać również dzieci. Tegoroczny egzamin zaczął ujawniać pokolenie Shinobi, które miało nie przebierać w środkach byleby osiągnąć cel. Takie były odwieczne zasady Shinobi- wykonanie zadania ponad wszystko. Pytanie które rozbrzmiewało w głowie jednego, jedynego tylko człowieka pędzącego właśnie w stronę stadionu odczuwała nawet natura. Wszystkie zwierzęta chowały się do swoich nur, jam, jaskiń, dziupli uciekając przed chłodem bijącym od tego człowieka. Pytanie w jego głowie brzmiało: "Jaka będzie jego reakcja gdy dowie się prawdy?"...



*****
Rozdział pisałem długo, wiem o tym. Wbrew pozorom powodem nie był brak weny, ponieważ dopiero (w pewnym sensie) kończę wprowadzenie do historii. Akcja rozwija się coraz szybciej, jednak jeszcze szybciej zbliża się dramatyczny koniec Rozdziału 1. Tak więc o wenę nie musicie się obawiać, a raczej o swoją cierpliwość ;)
Ps. Z okazji dzisiejszych urodzin życzę sobie równie rozwijającego roku jak ten ostatni, żeby praca sprawiała mi równie dużo radości oraz żebym wygrał zbliżające się powoli Mistrzostwa Europy Barmanów. Dołączycie się? :D
Ps2. Nie odpowiem kim jest pędząca w stronę Wioski Ukrytej w Liściach postać. Wam pozostawię domysły czy to jest Madara, Shawn, Sasuke, Kabuto, Obito(Tobi), Pain, Itachi czy może bohater stworzony przeze mnie od podstaw.
Do usłyszenia w komentarzach!
Szablon wykonała Sasame Ka z Zatracone Dusze